Uwaga!


Wszystkie teksty zawarte na blogu Aleksandrowe myśli, chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.

Translate

Łączna liczba wyświetleń

Uwaga! Zdemaskowana seksblogerka

Abby Lee a właściwie Zoe Margolis to jedna z najpopularniejszych londyńskich a nawet światowych seksblogerek. Jej blog skupia uwagę 7 milionów czytelników i znalazł się na liście 50 najbardziej wpływowych blogów magazynu "The Observer". Co sprawia, że słowa Abby są tak popularne? Postanowiłam przekonać się i doświadczyć tego na własnej skórze. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Otwarte przeczytałam historię Abby, poznałam jej doświadczenia, jej potrzebę wyrażania myśli oraz początki powstania i prowadzenia seksbloga zawarte w książce "Zdemaskowana. Dziewczyna, której jedno w głowie".

Jednak zanim przejdę do swoich odczuć, wrażeń i przemyśleń na temat tej publikacji, pokrótce przedstawię jej bohaterkę.

Abby alias Zoe jest trzydziestoletnią singielką. Mieszka w Londynie, pracuje w branży filmowej. Abby
uwielbia seks i myśli o nim bez przerwy. Jednak w naszym świecie, w dalszym ciągu mówienie o swojej seksualności, swoich potrzebach i swoich doświadczeniach nie jest praktykowane ani przyjmowane, zwłaszcza jeżeli na te tematy wypowiada się kobieta. Dlatego Abby potrzebowała takiej przestrzeni gdzie mogłaby bez skrępowania, szczerze i otwarcie mówić o seksie bez narażania się na osądy wynikające z jej płci. Udało się. Pod pseudonimem prowadzi blog, gdzie z początku opisywała swoje doświadczenia i klarowała fantazje seksualne, a z czasem i wzrostem czytelników dyskutowała i doradzała w sprawach seksu. Jak jej wypowiedzi mają się do rzeczywistości? Czy blog niesie odpowiedzi na wszystkie pytania nurtujące kobiety? Czy rzeczywiście odziera kobiecą seksualność z tabu?
Wraz z popularnością bloga narodzil się pomysł wydania "twórczości" Abby w formie papierowej, by jeszcze głębiej wniknąć w środowisko, by więcej kobiet poznało jej głos, jej zdanie. Abby nie przewidziała jednak, że utrzymanie w tajemnicy jej tożsamości będzie karkołomnym zadaniem, że dziennikarze tak szybko ją zdemaskują... Jak odnajdzie się w tej nowej rzeczywistości, odkryta i wystawiona na krytykę?


Po lekturze książki nurtują mnie dwa pytania: po co powstają takie blogi i dlaczego są czytane? Zgadzam się, że jednym z powodów może być strach przed etykietowaniem i osądem. Ale dlaczego w sieci, dlaczego publicznie? Czy taki ekshibicjonizm to próba szokowania? Gonienie za tanią sensacją, łatwą i tanią podnietą? Autorka sama przyznaje, że "anonimowe prowadzenie tego typu dziennika jest naprawdę męczące- cały czas muszę czuwać, by fasada, którą stworzyłam, żeby utrzymać w sekrecie swoją tożsamość, nie runęła. Wykańcza mnie to." W takim razie po co to robi? Może wynika to z możliwości czerpania z tej działalności wymiernych korzyści. 7 milionów czytelników i tytuł od opiniotwórczego magazynu daje dużo możliwości...Choćby ta książka...

Odpowiedź na drugie pytanie jest łatwiejsza :) Ciekawość!!! Sama przecież jej uległam :P Człowiek ma tendencje do porównywania. Chciałby wiedzieć czy jego zachowanie jeszcze jest w normie czy już przekracza niewidzialną granicę perwersji, tabu. Nie jestem osobą pruderyjną, a ze swoją seksualnością jestem zaznajomiona już od dłuższego czasu. Książka nie jest dla mnie ani odkrywcza, ani super ciekawa ani też nie wpływa pobudzająco. Wypowiedzi nie są zbyt błyskotliwe ani porywające... Przykre, ale prawdziwe...

Jak wiecie nie mam w zwyczaju oceniać wspomnień, dzienników, pamiętników. I cieszę się, że teraz też nie muszę tego robić. Miałabym z tym ogromny problem. Pod względem technicznym, konstrukcji książki  nie mogę się do niczego przyczepić. Zapiski są ułożone chronologicznie, spójne, pisane prostym językiem wpływającym na przyswajanie tekstu. W książce nie brakuje również schematów, tabelek, wykresów, zbiorów, porad itd..."Zdemaskowana" wpisuje się także doskonale w nowy prężnie rozwijający się nurt powieści erotycznej na polskim rynku wydawniczym.
Jednak całość trąci banałem. Nie dowiedziałam się od Abby niczego nowego. A porada typu "Umyj się pod pachami i użyj dezodorantu"- jest trywialna,prymitywna i żenująca...

Jest jednak coś co w całej tej szalonej seksualnie wyzwolonej historii uwiodło moje serce. To rodzina i przyjaciele Abby, którzy stanęli za nią murem w krytycznej sytuacji. Nie potępili jej, nie odsunęli się od niej a wspierali o każdej porze dnia i nocy. Dla takich chwil warto popełniać błędy, warto się potknąć.

Tak więc decyzję o lekturze książki czy też bloga pozostawiam Wam ;)



Podsumowanie

Plusy:
- szczerość
- odkrywa kuliski światka show- biznesu
- udowadnia, że każdy może stać się popularny
- skutki (plusy i minusy) tej popularności
- tematycznie książka idealnie wpasowana w prężnie rozwijający się nurt gatunku erotycznego na polskim rynku wydawniczym
- rodzina i przyjaciele, którzy stanęli na wysokości zadania

Minusy:
- niezbyt błyskotliwe wypowiedzi
- mało odkrywcza treść
- opisy współżycia, marzeń erotycznych , którym brak sensualności, prowokującej tajemnicy

Jednym zdaniem:
Odważne, bezpruderyjne, ekshibicjonistyczne spojrzenie na seks.


Abby Lee "Zdemaskowana. Dziewczyna, której jedno w głowie", tł. Magdalena Krzysik, Otwarte, Kraków 2013



bez oceny


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pani reprezentującej wydawnictwo Otwarte :))) Dziękuję za zaufanie :)

Czytaj dalej...

Brutalna rzeczywistość

Anna Piecyk mieszka i pracuje w Międzyzdrojach. Praca bibliotekarki i spotkania z licznymi pomogły jej uwierzyć w siebie, dzięki czemu sięgnęła po pióro. Pani Anna uważa, że zawsze warto i należy pisać o sprawach trudnych i ważnych, gdyż to one stanowią o naszym człowieczeństwie. Dlatego oddaje w ręce czytelników swoją najnowszą książkę "Matnia", która jest opowieścią o miłości, nienawiści i dramatycznej walce o przeżycie.

Bohaterów "Matni" jest kilku: Grażyna, Alicja, Ryszard, Filip, Tadeusz. Dzieli ich wiek, płeć, doświadczenie oraz lata, w których przyszło im żyć. Łączy jeden wspólny mianownik- alkohol. To on jest czynnikiem niszczącym rodzinę, burzącym spokój, powodującym nieporozumienia, kłótnie wreszcie pijackie burdy. Alkohol jest także motorem napędzającym brutalne zachowania, wywołuje przemoc, ból i ogromne cierpienie zarówno psychiczne jak i fizyczne.

Najgorsze jest to, że wraz z alkoholikiem cierpi cała rodzina, że wszyscy bliscy są współuzależnieni. Potrzeba dużo samokontroli i samozaparcia by wytrwać i uwolnić się z tego chorego środowiska.
Najmłodsi bohaterowie książki nie mają lekkiego i szczęśliwego dzieciństwa. Walczą o uwagę rodziców z nierównym sobie przeciwnikiem- uzależnieniem od alkoholu. Walka ta choć z góry skazana jest na przegraną to dzieci podejmują wyzwanie raz za razem. Tracą przy tym cząstkę swojej osobowości, trwale niszczą zdrowie psychiczne, pomijają swoje potrzeby byle choć na chwilę odzyskać rodziców tylko dla siebie, by poczuć namiastkę normalności- w naszym rozumieniu. Bo jaka jest "normalność" dla tych dzieci? Głód, ból, cierpienie, samotność, poniżenie...

Ich postrzeganie i rozumienie świata bardzo rozczula i wzrusza. Mimo, że tacy mali, to już zostali wrzuceni na głęboką wodę brutalnej rzeczywistości. Doświadczyli takich emocji, takich sytuacji, których nie jeden dorosły nie pozna i nie zrozumie przez całe swoje życie.
Bo jak przyjąć zachowanie matki, która wychodzi na kilka dni i zostawia w domu dwoje małych dzieci i pustą lodówkę? Jak zrozumieć kobietę, która wyrzeka się własnego syna a jednocześnie matkuje obcej dziewczynce? Wreszcie jak wytłumaczyć zachowanie społeczności, która odwraca wzrok od ich nieszczęścia?

Anna Piecyk w "Matni" ukazuje problem alkoholowy w bardzo brutalny sposób. Bohaterów książki dotyka obojętność, zaniedbanie, ogromne cierpienie, przemoc fizyczna i psychiczna, zbrodnia. Autorka pokazuje jak uzależnienie od alkoholu wpływa na każdego członka rodziny, teraz i w przyszłości. Pokazuje także, że uzależnienie działa podstępnie i niszczy człowieka od środka oraz wyciąga z nich wszystkie wady w zwielokrotnionej skali.

"Matnia" to niepozorna, nieobszerna książeczka o rażącej sile przekazu. Alkohol jest wśród nas. Uważaj na jego wpływ, na skutki rujnujące życie, przyszłość, rodzinę. Rozglądnij się i spróbuj dostrzec cierpienie dzieci pijących rodziców...


Podsumowanie

Plusy:
- portret alkoholika
- wpływ uzależnienia na rodzinę, przyszłość, życie
- brutalne słowa, które mają zwrócić uwagę opinii publicznej
- zwięzła o rażącej sile przekazu
- zaskakujące powiązanie bohaterów
- krótkie rozdziały zatytułowane datą i imieniem
- odważna, brutalna, prawdziwa

Minusy:
- zbyt uogólniona
- zbyt mała wiedza (moja) na temat uzależnionej od alkoholu matki, jej przeszłości
- odrobinę za skąpa fabuła (historia, przeszłość, zależności itp.)

Jednym zdaniem:
Kolejna, brutalna odsłona życia osoby uzależnionej.


Anna Piecyk "Matnia", Oficynka, Gdańsk 2013




5-/6

Recenzja napisana dla serwisu Zaczytaj się.


Czytaj dalej...

Bezlitosna walka z terroryzmem

Okres letni i jednocześnie urlopowy najbardziej sprzyja mojemu zaczytaniu książkami z gatunku sensacja- kryminał. Działające pobudzająco słoneczko, spokój oraz czasowe unikanie typowych obowiązków kury domowej sprzyja koncentracji na wymagającej i często zawiłej intrydze.
Robert Karjel zapewnił mi godziny intelektualnej rozrywki w skandynawskim wydaniu. Autor książki jest bowiem szwedzkim wojskowym, podpułkownikiem w siłach powietrznych i pilotem helikoptera. Przeszedł również przeszkolenie w amerykańskiej piechocie morskiej i pilotował amerykańskie śmigłowce szturmowe. Dowodził także dywizjonem helikopterów zwalczających somalijskich piratów w Zatoce Adeńskiej. Takie doświadczenie zawodowe i życiowe pozwoliły na napisanie czterech czterech powieści sensacyjnych. Wydaje się, że Robert Karjel jest odpowiednim człowiekiem w odpowiednim miejscu. Czy rzeczywiście? Czy jego książki są godne uwagi?

Bohaterem książki jest agent szwedzkiej Policji Bezpieczeństwa Ernst Grip. Na polecenie swoich przełożonych wyrusza w podróż do Stanów Zjednoczonych. Na miejscu dowiaduje się, że ma pomóc agentom FBI zidentyfikować i przesłuchać więźnia podejrzanego o terroryzm. Z początku zatrzymany mężczyzna nie zamierza współpracować. Dopiero zmyślna sieć zastawiona przez Ernsta zaczyna przynosić oczekiwane rezultaty. Agent Grip nie zdaje sobie sprawy, że nie tylko on prowadzi wyrafinowaną grę. FBI zbyt mocno interesuje się swoim szwedzkim sojusznikiem. Pętla niedomówień zaczyna coraz mocniej zaciskać się wokół Ernsta Gripa. Co łączy policjanta z morderstwami w Topece w stanie Kansas i tajemniczym szwedzkim więźniem?

Początek znajomości z kryminałem "Szwed, który zniknął" nie należał do udanych. Robert Karjel zbyt mozolnie próbuje wprowadzić czytelnika w swoją historię. Jest rozwlekle i nużąco. Książkę odkładałam coraz częściej a powroty do lektury były coraz trudniejsze. Mimo to przełamałam początkową niechęć a moja nieustępliwość została wynagrodzona. Akcja przyspiesza, staje się bardziej czytelna, spójna i budzi zainteresowanie.

Nie mogę odmówić autorowi ogromnej wiedzy i doświadczenia wojskowego, a może i policyjnego, co znajduje swoje odzwierciedlenie w powieści. Robert Karjel wie o czym pisze. Metody przesłuchiwania, miejsca a nawet przepływ informacji i hierarchia ważności pomiędzy wydziałami są przedstawione bardzo realistycznie, oczywiście z punktu widzenia całkowitego laika w tym temacie :) Na tyle realistycznie, że nie chciałabym znaleźć się w "łapach" CSI albo FBI nie wspominając już o agenturach wywiadu.

Opisy planowania i wykonywania planu terrorystycznego również nie wzbudził we mnie żadnych wątpliwości. Autor bardzo ciekawie rozplanował role dla swoich bohaterów. Uczynił ich tajemniczymi i nieprzewidywalnymi. Trudno było rozgryźć ich zachowanie a już na pewno trudno było przewidzieć ich kolejne kroki. Bardzo lubię takie niejednoznaczne postacie. Dodają powieści charakteru.
Robert Karjel potrafi także zaskoczyć. Co najmniej jeden bohater tej powieści nie jest tym za kogo sie podaje. Łączą go tajne związki między terrorystami a organami władzy. Co więcej te związki nie są jednoznacznie określone i ocenione. Czytelnik sam musi skonfrontować te informacje.

Robert Karjel zwraca uwagę czytelnika na motywy powstawania grup terrorystycznych, jeden ze sposóbów ich myślenia, działania. Czy zbrodnia może nieść za sobą jakiś przekaz? Czy można ją usprawiedliwiać? Czy w każdym przypadku trzeba się z nią bezlitośnie rozprawić? Czy każdy muzułmanin jest terrorystą?
Dużym plusem jest otwarte zakończenie, które niekoniecznie musi oznaczać kontynuację ale daje możliwość użycia własnej wyobraźni do stworzenia satysfakcjonującego finału.



Podsumowanie

Plusy:
- intrygująca zagadka sensacyjno- kryminalna
- konsekwencja w prowadzeniu fabuły
- znajomość terminologii, działań i funkcjonowanie wojska, policji, CIA, FBI
- realistyczny wydźwięk tekstu
- ciekawi bohaterowie
- przemyślane charakterystyki
- niejednoznaczne powiązania
- nie ocenia
- otwarte zakończenie

Minusy:
- momentami zbyt rozwlekła i nużąca

Jednym zdaniem:
Całkiem przyzwoita skandynawska powieść sensacyjno- kryminalna.


Robert Karjel "Szwed który zniknął", tł. Zbigniew Bidakowski, Czytelnik, Warszawa 2013



4/6


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pana Macieja :)) Dziękuję za zaufanie :)


Czytaj dalej...

W szpilkach przez życiowe zakręty

W książce „W szpilkach od Manolo” uwiódł mnie wszechobecny optymizm.


Główną bohaterką książki „W szpilkach od Manolo” jest 35-letnia atrakcyjna, pewna siebie i niezależna Liliana. Pracuje w korporacji, ubiera się zgodnie z dresscodem, rzetelnie wypełnia powierzone jej zadania. Jednak denerwuje ją i ma już dość bezpardonowego wyścigu szczurów, utarczek słownych z przełożonymi i ich niezrozumiałych decyzji. Marzy, by wreszcie zacząć pracować na własny rachunek. Brak jej jednak odwagi, by wykonać pierwszy krok.

Nudna korporacyjna dola zmienia się wraz z nowym arcyprzystojnym prezesem, który wywołuje w Lilianie sprzeczne emocje. A to jest na niego wściekała, a to na jego widok rozpływa się niczym czekolada w słoneczny dzień. Od teraz życie kobiety nabiera tempa. Emocjonalne rozterki, gonitwa myśli, tajemnicze porwania kobiet, niezrozumiałe wiadomości, karteczki z numerami, szalone przyjaciółki, zaborcza mamusia i ojciec rodem z powieści "Moralność pani Dulskiej" i gorący romans...

Pierwsze, co zauważyłam podczas lektury książki „W szpilkach od Manolo”, to ogromne podobieństwo głównej bohaterki Liliany do jej twórczyni, Agnieszki Lingas- Łoniewskiej. Obie kochają książki, prowadzą blog recenzencki i są właścicielkami stadka kotów. A do tego są pewne siebie, niezależne, inteligentne, mają wyczucie i poczucie dobrego humoru. Przez to Liliana nabrała dla mnie całkiem innego rzeczywistego wymiaru, stała mi się  bardziej bliska.

Liliana jest bohaterką na miarę naszych czasów. Silna, kobieca, odrobinę dekadencka i  grzeszna... Panuje nad swoim życiem, jest sterem i okrętem. Nie chce niczego za darmo, ale nie odrzuca bonusów zesłanych przez los. Nie goni za miłością, nie osacza swoją seksualnością, ale też nie stroni od mężczyzn. W książce „W szpilkach od Manolo” uwiódł mnie wszechobecny optymizm. Liliana udowadnia, że warto walczyć o swoje, warto spełniać swoje marzenia i pielęgnować pasje.

Spodobała mi się także narracja Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Stosuje współczesny i wszechobecny język ulicy. Sama używam podobnych słów, skrótów, stwierdzeń, sformułowań, dlatego lektura książki była dla mnie taka przyjemna. Autorka nie sili się na jakieś wydumane niezrozumiałe frazy. Słowa płyną prosto z serca, głowy, życia. Ogromnym atutem powieści są brawurowe, dowcipne dialogi, celne, cięte riposty i humor sytuacyjny. Autorka daje czytelnikom ogromną porcję rozrywki z dokładką. Także połączenie gatunkowe: romans, komedia, kryminał oceniam za bardzo udane. Wątek sensacyjny jest delikatny ale przedstawiony ze smakiem i wyczuciem. Dużą dawkę wrażeń zapewni nam za to gorący i burzliwy romans.

Agnieszka Lingas- Łoniewska "W szpilkach od Manolo" zastosowała taką sekretną formułę miar i składników, która oczaruje każdego i na długo.




Podsumowanie

Plusy:
- doskonały portret kobiety współczesnej
- galeria postaci
- narracja pierwszoosobowa
- humor sytuacyjny
- dowcipne dialogi, cięte riposty
- połączenie gatunkowe: romans, komedia, kryminał
- delikatny acz smaczny wątek kryminalny
- oryginalna i wdzięczna okładka
- efektowna fabuła
- estetyka wykonania

Minusy:
- brak, brak, brak

Jednym zdaniem:
Agnieszka Lingas- Łoniewska osobiste odkrycie roku :).





Agnieszka Lingas- Łoniewska "W szpilkach od Manolo", Novaeres, Gdynia 2013



6/6

Recenzja napisana dla serwisu DlaLejdis, któremu bardzo dziękuję za egzemplarz recenzyjny książki :)))

Czytaj dalej...

Tragedia nie zawsze jednoczy

W zapowiedziach wydawnictwa pojawiła się propozycja, która od razu zwróciła moją uwagę. Książka o bardzo jednoznacznym tytule "Moja siostra mieszka na kominku" sugerowała niebanalną historię związaną z ludzkimi emocjami, uczuciami i szukaniem nadziei. Lubię czytać książki, które niosą ważne przesłanie, trudne tematy i dotykają czułych strun. Powieść Annabel Pitcher taka właśnie jest.

Dziesięcioletni Jamie mieszka z siostrą Jasmine i tatą w Ambleside. Mama chłopca została w Londynie gdzie na nowo układa sobie życie. Co takiego się wydarzyło, że ta rodzina się rozpadła? Dotknęła ich tragedia, najokrutniejsza z okrutnych. Stracili dziecko, córkę, siostrę. W ataku terrorystycznym na Trafalgar Square, rozszarpana przez przez ładunek wybuchowy, ginie Rose, bliźniacza siostra Jasmine. Rodzice dziewczynki nie doszli do porozumienia w kwestii pochówku. Jej szczątki zostały zatem rozdzielone pomiędzy nimi. Matka swoją część "A konkretnie trzy palce, prawy łokieć i rzepka (...) włożyła do pięknej, białej trumienki i umieściła pod białym nagrobkiem z napisem " na londyńskim cmentarzu. "Tata dokonał kremacji obojczyka, dwóch żeber, kawałka czaszki i małego palca u nogi, a prochy zamknął w złotej urnie". Ta urna właśnie zajęła honorowe miejsce, na kominku w nowym domu. Tej urnie jest wszystko podporządkowane, ta urna jest najważniejsza.

Annabel Pitcher napisała tę powieść na podstawie prostego pomysłu i kilku notatek w zeszycie. Autorka spróbowała wczuć się w historię, odnaleźć emocje i uczucie jej towarzyszące dzięki czemu stworzyła nietuzinkową opowieść o rodzinie naznaczonej i zrujnowanej tragedią. Żałoba jest pojęciem i zjawiskiem nieprzewidywalnym. Każdy człowiek przeżywa ją po swojemu i tak długo, jak potrzebuje. Nie wolno w ten proces ingerować, narzucać konkretnych zachowań. Nie wolno także wyśmiewać się ze sposobu przeżywania żałoby gdyż jest to ważny element powrotu do równowagi psychicznej i zmierzenia się z własnymi emocjami.
Zdarza się jednak, że żałoba determinuje całe życie i nie sposób się z niej wyzwolić. Taka sytuacja dotknęła rodzinę Jamiego. 


Matka odsunęła się od męża i dzieci, ojciec odreagowywał swoje frustracje w alkoholu. Oboje skoncetrowani jedynie na sobie, na własnej tragedii, nie zauważali i nie interesowali się Jasmine i Jamie, którzy zostali pozostawieni sami sobie. Jas jest nastolatką, która bardziej rozumie sytuację i życie. Mimo to zachowanie rodziców boli równie mocno jak małego Jamiego. 


Podczas lektury książki najbardziej boli smutek, cierpienie, ból, zawód jaki odczuwa Jamie. Nie rozumie zachowania swoich rodziców. Dotyka go ich obojętność, brak uwagi i opieki. Nie interesują się jego życiem, potrzebami, jego postępem w nauce, emocjami.
Ogromnie wzruszające są próby zwrócenia na siebie uwagi niewidzących oczu obojga rodziców.
"Moja siostra mieszka na kominku" wyzwala łzy, burzy całą gamę uczuć i emocji ale również pozwala na nieśmiały uśmiech, wiarę w drugiego człowieka, więź siostrzano- braterską, prawdziwą przyjaźń. Mam nadzieję, ze dla Jamiego również zaświeci słońce.



Podsumowanie

Plusy:
- w niewielkiej objętości skrywa się pełna emocji i uczuć opowieść
- ważna tematyka
- historia rodziny złamanej przez śmierć bliskiej osoby
- wzruszająca realcja chłopca próbującego zrozumieć tragedię
- obiecujący debiut
- realistyczne postacie
- niesie nadzieję

Minusy:
- nie mam się do czego przyczepić

Jednym zdaniem:
"Perełka wśród książek dla dzieci i młodzieży."


Annabel Pitcher "Moja siostra mieszka na kominku", tł. Donata Olejnik, Papierowy Księżyc, Słupsk 2013



5+/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pana Artura reprezentującego wydawnictwo Papierowy Księżyc :)))) Dziękuję za zaufanie :))


Czytaj dalej...

Niepewność dnia dzisiejszego

"Siedem minut po północy" powstała w zaskakującej i wyjątkowej sytuacji. Pomysł i zarys powieści jest dziełem Siobhan Dowd, autorki elektryzujących powieści dla młodzieży. Niestety kobieta zmarła zanim jej koncept został ukończony. "Siobhan miała już pomysł, bohaterów i początek. Niestety nie miała jednej rzeczy- czasu." Dokończenie tej książki zaproponowano Patrick'owi Ness, który tak tłumaczy swoją decyzję: "Gdy spytano mnie, czy nie chciałbym dokończyć za nią tej książki, miałem wątpliwości. Nie chciałem- nie mogłem- napisać tej powieści naśladując głos Siobhan. W ten sposób wyrządziłbym krzywdę jej, czytelnikom, a przede wszystkim samej opowieści (...) Jednak świetne pomysły mają to do siebie, że rodzą kolejne pomysły. Zanim zdołałem się zorientować, pomysły Siobhan zaczęły pączkować w moim umyśle..."

Trzynastoletni Conor mieszka z mamą w małym domku naprzeciwko kościoła, cmentarza i ogromnego cisu. Rodzice chłopca rozwiedli się, a ojciec wyprowadził się do innego miasta. Zajęty opieką nad swoją nową żoną i nowym dzieckiem, nie ma czasu dla syna, zaniedbuje go, nie odwiedza, nie wspiera. Problemy rodzinne przytłaczają chłopca. Nie radzi sobie również w szkole. Jest gnębiony, szkalowany, bity. Nie potrafi a może nie chce się bronić. Nie skarży, nie donosi, ze spokojem i godnością znosi swoje upokorzenia. Niegodziwości dnia codziennego nie dają mu spokoju nawet w nocy, śni okropne koszmary. Siedem minut po północy budzi się z przerażeniem i dostrzega, że koszmar się nie skończył. Ogromny cis rosnący na przykościelnym cmentarzu gwałtownie rośnie, zbliża się i złowieszczo szepcze jego imię...Conor...Conor...Conor...
Potwór ma dla chłopca niezwyczajną propozycję. Opowie mu trzy historie a w zamian chce usłyszeć PRAWDĘ...

Brak mi słów żeby opisać tę książkę i wrażenie jakie na mnie zrobiła. Mimo to spróbuję i mam nadzieję, że uczynię wszystko by godnie ją zaprezentować.
Pierwsze moje skojarzenie, gdy wzięłąm książkę do ręki to: "to będzie niezwykła podróż w świat grozy z elementami fantasy." W podnieceniu kartkowałam powieść, oglądałam obrazki i drżałam na samą myśl o jej lekturze. Teraz gdy skończyłam czytać "Siedem minut po północy" równie mocno drżę, ale z nadmiaru emocji, myśli, które we mnie wywołała.

Książka rzeczywiście jest z gatunku grozy, ale nie tej fantastycznej, ale rzeczywistej, codziennej, która dotyka wielu ludzi, każdego z nas.

Conor to chłopiec, który mimo młodego wieku doświadczył największych okropności życia. Rozwód rodziców, brak uwagi, brak pomocy ze strony dorosłych, brutalność, przemoc, a los przygotował mu jeszcze gorszy scenariusz...Nie chcę zdradzać zbyt wiele żeby nie niszczyć wam przyjemności czytania...

Te doświadczenia odwzorowują się w jego koszmarach. W rzeczywistości sennej dochodzą do głosu jego największe obawy i skryte emocje. Potwór proponując mu zabawę w opowiadanie historii, próbuje zmusić Conora do zmierzenia się i zrozumienia własnego strachu.

"Siedem minut po północy" budzi potwory nie tylko u Conora ale także u czytelnika. Każe zmierzyć się z własnyni demonami, własnymi przemyśleniami dotyczącymi zachowań, wyborów, życia.

"Siedem minut po północy" porusza trudną społeczną tematykę, wzrusza, zmusza do refleksji i dyskusji.



Podsumowanie


Plusy:
- zwyczajny a jednocześnie zaskakujący temat
- innowacyjne przedstawienie tematu
- autor nie owija w bawełnę, treściwa
- fantastyczne ilustracje
- mrocznie, strasznie, wzruszająco

Minusy:
- brak

Jednym zdaniem:
Niech żałuje ten, kto nie przeczytał tej książki.


Patrick Ness "Siedem minut po północy", tł. Marcin Kiszela, Papierowy Księżyc, Słupsk 2013



6/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pana Artura reprezentującego wydawnictwo Papierowy Księżyc :))) Dziękuję za zaufanie :))


Czytaj dalej...

Buzz control

Byłam ogromnie ciekawa drugiej książki Andersa de la Motte, który jak się okazało, jest kontynuacją atrakcyjnego, multimedialnego kryminału "Geim". Zastanawiałam się jaka będzie tematyka powieści gdyż wydawało się, że autor powykańczał rozpoczęte wątki, a Gra nie może już nic więcej zaproponować dociekliwemu czytelnikowi. Myliłam się. Anders de la Motte skupił się tym razem na innej dziedzinie i sposobach manipulacji społeczeństwa. Zasiał ziarno niepewności i po raz kolejny zaprosił do udziału w śmiertelnej rozgrywce.

"Żeby mieć pewność, musisz wiedzieć wszystko."

Tajlandia. Słońce, plaża, palmy, ciepła woda, drinki z parasolką... Raj na ziemi. Jednak nie dla wszystkich. Na Tajlandii przed bacznym okiem Przywódcy i Gry, pod zmienionym nazwiskiem ukrywa się Henrik HP Pattersson. Wszędzie węszy spisek, a w każdym człowieku, turyście czy tubylcu widzi wysłanników zemsty. Ma się czego obawiać. Taka zuchwała kradzież i rozniesienie w pył zaplecza i sterowni Gry w Alternatywną Rzeczywistość musi nieść poważne konsekwencje.
Pewnego dnia w holu luksusowego hotelu w Dubaju, poznaje atrakcyjną Annę Argos. Kobieta wydaje się skrywać jakąś tajemnicę i budzi niepokój HP. Dodatkowo wygląd jej telefonu do złudzenia przypomina inny aparat, taki który zniszczył mu życie.
Kiedy Anna Argos zostaje zamordowana, a o jej śmierć zostaje oskarżony HP, już wie. Gra go odnalazła.

W "Buzz" Henrik ponownie musi stanąć do walki na śmierć i życie. Gra jeszcze z nim nie skończyła, co więcej z rękawa wyciągnęła kolejne medium, którym może manipulować społeczeństwo jeszcze efektywniej, sprawniej, globalnie. 
Tym razem chodzi o Buzz control- komunikacja ryzyka i zarządzanie kryzysowe w obszarze internetu. Specjalizuje się w tym firma ArgosEye należąca do zmarłej Anny Argos. Henrik postanawia przyjrzeć się temu z bliska. Dzięki niemu, jego przedsiębiorczości i bystremu umysłowi śledzimy działalność firmy jak i efekty Buzz control. ArgosEye poprzez generuje poprzez zachwalanie rentowność, popularność a przez krytykę spadek zainteresowania produktu, przedsiębiorstwa, działalność, osobę w każdym miejscu na ziemi. Potrzebny do tego jest zespół ludzi, komputer, dostęp do sieci, konto na portalu społecznościowym, rejestrację na odpowiednich witrynach internetowych, blog i poprzez komentarze można wpływać na nasz gust, wybory, decyzje.

Anders de la Motte swoją książką zwraca nam uwagę na ten bardzo ważny społecznie temat. Na ile nasze wybory są de facto nasze, a na ile wykreowany przez popularność bądź ... Przyznam szczerze, ze nigdy nie zadałam sobie tego pytania. A chyba warto się nad tym głębiej zastanowić.

Zastanawiam się także czy w realnym świecie istnieją takie zorganizowane grupy ludzi, którzy dla zabawy bądź dla zysku bawią się w negatywne lub pozytywne komentowanie w sieci. Czy są ludzie, którzy chętnie zapłacili by za sfingowane oceny swoich produktów, swoich działalności byle tylko zyskać większy obrót albo też pozbawić się konkurencji. Ale to chyba temat na osobną dyskusję...

Konstrukcja powieści pozostaje bez zmian. W dalszym ciągu akcja nabiera tempa, jest wartka i pełna zwrotów. Rozdziały i w "Buzz" są krótkie a narracja jest naprzemienna. Również bez zmian pozostało nie dotłumaczenie wyrywkowych zdań i pozostawienie ich w oryginalnym języku. W dalszym ciągu mnie irytują i użycie ich w tekście jest dla mnie nie zrozumiałe.
W ocenia "Buzz" dodałam plusik gdyż nie jest łatwo napisać kontynuację dorównującą pierwowzorowi. Andersowi de la Motte udała się ta sztuka. Z czystym sumieniem polecam tę serię :)


Podsumowanie

Plusy:
- ciekawa okładka
- oryginalny temat
- udane kontynuowanie wątków rozpoczętych w "Geim"
- dynamiczna akcja
- wzrastające napięcie
- dobrze scharakteryzowani bohaterowie
- naprzemienna narracja
- krótkie rozdziały
- ogromny potencjał


Minusy:
- pozostawienie nieprzetłumaczonych wyrywkowych zdań

Jednym zdaniem:
Szwedzki kryminał, który wyznacza nowy kierunek w tym gatunku. Nowatorski, bardzo ekscytujący, na miarę naszych czasów.


Anders de la Motte "Buzz"", tł. Paweł Urbanik, Czarna Owca, Warszawa 2013



5+/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pana Moisesa reprezentującego wydawnictwo Czarna Owca :)))) Dziękuję za zaufanie :))


Czytaj dalej...

Strach się bać- Gra w Alternatywną Rzeczywistość

Na przykładzie książki "Geim" idealnie sprawdza się twierdzenie, że należy robić, pisać o tym co i na czym zna się najlepiej. Anders de la Motte to były oficer policji, a do niedawna dyrektor ds. bezpieczeństwa w jednej z największych na świecie firm IT. Obecnie pracuje jako konsultant ds. bezpieczeństwa międzynarodowego. Swoją wiedzę, doświadczenie, kompetencje wyśmienicie sprzedał w swojej kryminalno- multimedialnej trylogii. Jego książki wyznaczają nowy trend w tym gatunku, są idealną wizytówką naszych czasów- nowoczesnych, skomputeryzowanych, ludzi, miejsc, wydarzeń połączonych niewidzialną nicią wież nadawczych, siecią internetową, GPS, IP, PIN- ów i innych kodów. A sam Anders de la Motte jest określany jako najbardziej ekscytujący i nowatorski autor nowego pokolenia pisarzy kryminalnych w Szwecji.

"Czy jesteś pewien, że chcesz wejść do Gry?"

Wyobraź sobie, że znajdujesz telefon komórkowy najnowszej generacji. Ma elegancką obudowę, opływowe kształty, dotykowy ekran...i wysyła do Ciebie spersonalizowane wiadomości sms. Co więcej telefon "zna " Twoje imię, wie gdzie jesteś i co robisz...Ktoś pod enigmatycznym pseudonimem Przywódca, za pomocą telefonu zaprasza Cię to tajemniczej, ekscytującej ale i bardzo niebezpiecznej Gry w Alternatywną Rzeczywistość. Za wykonanie określonego zadania, filmowanego i umieszczanego w sieci, zdobywasz punkty, które są przeliczane na gotówkę, własny profil, komentarze internautów, gwiazdki uznania, ranking, dodatkowe bonusy...Jednak Grę określają pewne zasady a tą najważniejszą jest Reguła Numer Jeden- "Nigdy nie rozmawiaj o Grze z nikim spoza jej Społeczności".
HP znalazł taką komórkę. Jego życie zmienia się o 180 stopni. Zdobywa respekt, szacunek, sławę- w sieci, w społeczności Gry. Podejmuje się coraz bardziej ryzykownych zadań. Chce być najlepszy. Przychodzi jednak dzień kiedy musi stanąć z Grą oko w oko. Kto zwycięży w tej decydującej rozgrywce?

Głównymi bohaterami "Geim" jest rodzeństwo, Henrik HP Pattersson i Rebecca Normen. Wydaje się, że tych dwoje łączą jedynie więzy krwi. Mężczyzna jest trzydziestojednoletnim leserem, kombinatorem i próżniakiem. Nie pracuje, a całe dnie spędza na organizacji gotówki, którą później wydaje na narkotyki, alkohol i kobiety. Pieniądze często zdobywa w sposób nielegalny, poprzez kradzież i paserstwo. Kiedy jest już pod kreską, a komornik puka do jego drzwi, o pomoc prosi Rebeccę. Kobieta jest całkowitym przeciwieństwem brata. Zorganizowana, zdystansowana. Swoje życie kontroluje co do minuty, nic nie pozostwia przypadkowi. Pracuje jako agentka w Biurze Ochrony Rządu. Jest cenionym i nagradzanym pracownikiem. Henrik i Rebecca różnią się niczym ogień i woda. Okazuje się jednak, że łączy ich ciekawość, dążenie do odkrycia prawdy, determinacja. Z dnia na dzień ich życie się zmieni i żeby przetrwać będą musieli skorzystać z tych cech.

"Geim" ukazuje wszystkie cienie związane z mediami współczesnego świata. Pokazuje jak łatwo jest uzależnić człowieka, zmanipulować go, podporządkować własnej woli i niecnie wykorzystać. Anders de la Motte zwraca uwagę jak łatwo zmusić człowieka do przekraczania kolejnych granic, sterować nim by zobaczyć jak daleko może się posunąć. A wszystko dla zabawy, dla urozmaicenia życia zblazowanych i znudzonych bogaczy żądnych mocnych wrażeń.

Niewiarygodne jest też to, że ta Gra wydaje się być łatwa do odtworzenia w rzeczywistym życiu. Przy obecnym skomputeryzowaniu i rozpowszechnieniu sieci internetowej takie rzeczy mogą być możliwe. Strach się bać.

Konstrukcja powieści jest dla mnie atrakcyjna. Naprzemienna narracja w trzeciej osobie, wydarzenia opisywane z perspektywy HP i Rebecci, kobiety i mężczyzny daje wgląd w każdy, nawet najciemniejszy kąt fabuły. Poznajemy dane sytuacje w 360 stopniach. Pozwala nam to lepiej zrozumieć treść książki, poznać ją dokładniej by sprawniej ją ocenić. Dużym wyzwaniem było opowiedzenie tej historii z perspektywy kobiety. Udało się. Nie wyczułam żadnych niedociągnięć, fałszu, niezrozumienia kobiecego punktu widzenia. Duży plus.
Rozdziały są krótkie i dodają dynamiki, napięcia całej akcji. Zatytułowanie ich elementami składowymi lub skojarzeniami z pojęciem gra, uważam za trafiony. Dodatkowo każdy tytuł komponuje się i współgra z treścią rozdziału.
Sama akcja prowadzona jest rewelacyjnie. Są zwroty, jest dynamika, napięcie, chwile oddechu oraz ponowny atak na nasze napięte do granic wytrzymałości nerwy i emocje.
Jedyne co mi się nie podobało i irytowało to pozostawienie pojedyńczych angielskich fraz nieprzetłumaczonych na język polski. Nie chodzi o trudność ich zrozumienia bo są to proste zdania (poza tym są wyjaśnione w przypisach). Tym bardziej tego nie rozumiem. Nie mają one dużego znaczenia dla fabuły i nie są akcentowane...

Całość oceniam bardzo pozytywnie. "Geim" to jeden z lepszych kryminałów jakie czytałam.
Nadmienię jeszcze, że książka "Geim" jest w fazie ekranizacji :) Jestem ogromnie ciekawa czy wizja i interpretacja reżysera pokryje się z moją... 


Podsumowanie

Plusy:
- ciekawa okładka
- oryginalny temat
- dynamiczna akcja
- wzrastające napięcie
- dobrze scharakteryzowani bohaterowie
- naprzemienna narracja
- krótkie rozdziały
- ogromny potencjał
- książka w trakcie ekranizacji

Minusy:
- pozostawione nieprzetłumaczone wyrywkowe zdania

Jednym zdaniem:
Szwedzki kryminał, który wyznacza nowy kierunek w tym gatunku. Nowatorski, bardzo ekscytujący, na miarę naszych czasów.



Anders de la Motte "Geim", tł. Paweł Urbanik, Czarna Owca, Warszawa 2012



5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pana Moisesa reprezentującego wydawnictwo Czarna Owca :)))) Dziękuję za zaufanie :))

Czytaj dalej...

Serce na dłoni

"Życie jest w drodze do śmierci przechodnim półcieniem, nędznym aktorem, który swoją rolę, przez parę godzin wygrawszy na scenie, w nicość przepada- powieścią idioty, głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą."

Charles Martin ukończył studia z literatury angielskiej i dziennikarstwa. Początkowo pracował jako wykładowca uniwersytecki, ale szybko zajął się wyłącznie pracą twórczą. Jest autorem wielu bestsellerowych powieści w USA, które doczekały się tłumaczeń na kilkanaście języków. Nakładem wydawnictwa WAM ukazały się książki: "Kiedy płaczą świerszcze", "Gdzie rzeka kończy swój bieg", "Umarli nie tańczą", "Maggie", "Otuleni deszczem", "W pogoni za świetlikami", "Pomiędzy nami góry" oraz "Piorun i deszcz"

Ja miałam okazję przeczytać pierwszą z nich, z czego jestem niezmiernie zadowolona. Lektura tej książki spowodowała także, że mam ogromną ochotę poznać pozostałe dzieła Charles'a Martina.
Książka opowiada o związku niezwykłej pary, dojrzałego mężczyzny ciężko doświadczonego przez los i małej dziewczynki skazanej na walkę o życie. Ich ścieżki połączyły się w sposób nietypowy i dramatyczny.

W spokojnym, sennym miasteczku Clayton, w stanie Georgia mieszka mała Annie. Los naznaczył jej krótkie życie wieloma cierpieniami. Dziewczynka urodziła się z rzadką wadą serca, która po serii skomplikowanych operacji i agresywnego leczenia kwalifikuje się jedynie do szybkiego przeszczepu. Jakby tego było mało, Annie zostaje sierotą. Opiekę nad nią przejmuje ciotka. Nie jest to osoba majętna, a leczenie Annie wymaga sporego wysiłku finansowego. Dziewczynka zbiera pieniążki na swoją operację, sprzedając lemoniadę. Mieszkańcy Clayton są hojni, każdy skwapliwie sięga po szklaneczkę napoju...Pewnego dnia zaintrygowany tą scenką Reese podchodzi do Annie. Dziewczynka szczerze opowiada mu o swojej sytuacji. W pewnej chwili wiatr porywa kilka banknotów ze stanowiska Annie. Dziewczynka bez namysłu rusza w pościg. Wybiega na ulicę...Wpada pod koła ciężarówki...Reese rozpoczyna pierwszą pomoc, przygotowuje się do reanimacji... Kim jest ten tajemniczy mężczyzna? Skąd wziął się w małym, ubocznym miasteczku? Czy pomoże Annie?

"Kiedy płaczą świerszcze" to książka, która porusza czułe struny ludzkiej duszy. Obserwujemy małą, chorą dziewczynkę walczącą o każdą chwilę cennego życia. Jesteśmy świadomi szybko upływającego czasu, zastanawiamy się czy pomoc nadejdzie w odpowiedniej chwili, kto zdecyduje się na skomplikowana operację i jaki będzie jej finał.

Obserwujemy życie pewnego tajemniczego mężczyzny, którego przeszłość także jest związana z chorym sercem. Czy ta przeszłość będzie miała wpływ na teraźniejszość, przyszłość? Czy bolesne wspomnienia zniwelują szanse, które właśnie się pojawiły?

Charles Martin umiejętnie połączył teraźniejszość z retrospekcjami. Powrót do wspomnień podsyca napięcie ale i pozwala zrozumieć zachowanie głównego bohatera, usprawiedliwić go.
Autor z dużym taktem opisuje wpływ Annie na życie Rees'a i Reesa na życie Annie. Między nimi, tak sobie obcymi a jednocześnie bliskimi ludźmy tworzy się więź, która odmieni los całej społeczności Clayton.

Polecam książkę tym, którzy nie boja się wzruszyć :)


Podsumowanie


Plusy:
- ciekawe połączenie teraźniejszości z retrospekcjami
- wiarygodni bohaterowie
- nietuzinkowa tematyka
- wzruszająca
- skłaniająca do refleksji

Minusy:
- momentami zbyt rozwlekła

Jednym zdaniem:
Charles Martin potrafi pięknie pisać o wierze, nadziei i miłości.


Charles Martin "Kiedy płaczą świerszcze", tł. Jacek Bielas, WAM, Kraków 2012



4/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pana Łukasza reprezentującego wydawnictwo WAM :)))) Dziękuję za zaufanie :))


Czytaj dalej...

Kilka pytań do...Anety Jadowskiej

Kolejnym gościem cyklu Kilka pytań do... jest Aneta Jadowska, pisarka i twórczyni heksalogii o Dorze Wilk.


Na oficjalnej stronie autorki czytamy:

Urodzona 14.08.1981 filolożka, wielbicielka pomysłów niepraktycznych i niełatwych, czym uzasadnia doktorat z literatury i wiele innych ślepych uliczek w swojej biografii.
Urodzona w Radomsku, dzieciństwo i wczesną młodość spędziła w Przedborzu. Od 2000 r. mieszka w Toruniu i chyba już jest Torunianką, bo jak rodowici mieszkańcy miasta jednocześnie kocha je i nie znosi. Wiedzie nocny tryb życia, bo w nocy najlepiej jej się pisze i czyta. Śpi, gdy przyzwoici ludzie pracują, co chyba czyni ją człowiekiem nieprzyzwoitym.
Nie interesują jej małe wyzwania – skoro już spełnia się dziecięce marzenia o pisaniu powieści, nie ma powodu, by się ograniczać. Tak powstała sześciotomowa seria o Dorze Wilk, toruńskiej policjantce-wiedźmie. Nie lubi bezczynności i nudy, więc kończąc prace nad heksalogią, już obmyśla kolejne powieści.
Czyta wszystko co jej wpadnie w ręce, uwielbia seriale kryminalne i muzykę rockową. Byłaby dziś frontmenką kapeli rockowej, gdyby nie została obdarzona słuchem wystarczająco dobrym, by wiedzieć, że za grosz nie potrafi śpiewać.
Gdyby miała 9 żywotów jak kot, mogłaby zrealizować fantazje o zawodach idealnych: byłaby policjantką, dziennikarką, aktorką, szalonym naukowcem… Ale że na stanie posiada pojedynczy żywot, zajmuje się pisaniem, a jej bohaterowie przeżywają przygody, których starczyłoby na 9 żyć.
Na studiach polonistycznych wciąż wysłuchiwała, że fantastyka nie jest poważną literaturą i że nie powinna marnować na nią talentu. Na kilka lat nawet uwierzyła. Do czasu gdy nie uznała, że uwielbia pisać powieści niekoniecznie poważne i skoro sama woli spędzić wieczór z kryminałem czy urban fantasy niż z Konwickim, dlaczego nie miałaby pisać książek, jakie sama lubi czytać?


 1. Jak wygląda zwykły dzień Anety Jadowskiej?

Zależy od tego, czy akurat piszę kolejną powieść, czy nie. Jeśli tak i jeśli powieść jest już na tyle zaawansowana, że jestem w ciągu, wstaję koło 13 i pracuję do 5-6 rano, z rzadkimi przerwami. Wtedy nie mam czasu na nic innego i nie widuję ludzi, poza tymi, których sama wymyślam :) Jeśli mam przerwę między powieściami, plan dnia jest znacznie bardziej elastyczny. Czytam powieści na tony, oglądam seriale sezonami, włóczę się po okolicy, czasem nawet sypiam nocą a nie za dnia. Zwykle mój dzień jest mieszanką powyższych: piszę, czytam, oglądam seriale na zmianę, pozwalając, by dni zlewały się w konglomerat, nierozróżnialne, a rytm wyznaczało tylko „padam – idę spać”. Oczywiście gdzieś pomiędzy są zwykłe czynności: gotowanie, ogarnianie rzeczywistości na poziomie konkretów, na ile to konieczne. Wyciągam, ile mogę, z tego, że nic nie muszę, albo przynajmniej muszę wystarczająco niewiele, by nie było to przesadnym ograniczeniem.

2. Toruń jest w tej chwili miejscem Pani zamieszkania. Skąd ten wybór? Co Pani w tym mieście kocha a co nienawidzi?

Toruń wybrałam sobie jako osiemnastoletnia dziewczyna jako miejsce do studiowania i miejsce do życia. Był na tle daleko od rodzinnego domu, bym czuła, że oto zaczynam samodzielną przygodę, na tyle piękny, by przygoda miała odpowiednią scenografię i na tyle nieduży, by mnie nie przytłoczył. Uważam, że to był dobry wybór, dlatego tu zostałam. Lubię to miasto, jego niespieszny rytm, klimat nieco poza czasem. Nie lubię (bo nienawidzę to za duże słowo) tego, że jak w wielu innych miejscach w naszym kraju, decyzje zapadają latami, pieniędzy brakuje na to, co uważam za najważniejsze i mniej ważne, ale wciąż ważne. Irytuje mnie to, że mentalność „nic się nie da, można tylko narzekać” ma się tu świetnie i ma wielu wyznawców. A gdy szukam połączeń kolejowych z resztą świata (aktualnie wyznaczam trasę Toruń – Wrocław, czyli nie jakiś Bangladesz całkowity) okazuje się, że moje miasto jest poza rozsądnymi węzłami komunikacyjnymi i zawsze mam mnóstwo przesiadek. Ale to są rzeczy, z którymi mogę żyć na tyle, by wciąż czuć się w tym mieście dobrze.

3. Jakie książki czyta Pani prywatnie i czy jest taka, do której wciąż powraca?

Czytam bardzo dużo, bo to, moim zdaniem, jedna z najmilszych czynności, jakie ludzkość wymyśliła. Najwięcej czytam kryminałów i urban fantasy, bo te gatunki dostarczają mi najwięcej frajdy. Nie potrafię wskazać jednej. Obecnie na szczycie moich ulubieńców jest seria Jo Nesbo o Harrym Hole. Chętnie wracam do serii Andrews czy Briggs, mam do nich sentyment. Nie mam konkretnej książki, którą czytam jak dobry protestant Biblię, przynajmniej raz do roku.

4. Pisanie było Pani marzeniem z dzieciństwa. Czy trudno było je zrealizować?


Pod pewnymi względami bardzo łatwo. Napisałam pierwszą powieść, wysłałam ją do pierwszego wydawcy na mojej liście i została ona wydana. Pod tym względem uważam się za ogromną szczęściarę. Wszyscy słyszeli zapewne poradę – znajdź pasję i spraw, by stała się ona tym, jak zarabiasz na życie, a nie przepracujesz jednego dnia. Uważam się za szczęściarę, bo mi się to udało – zawsze chciałam pisać i piszę. Trudny jest ten kawałek z „zarabiaj tym na życie”, ale jestem na dobrej drodze. Szklanka jest w połowie pełna, a nawet jeśli pusta, to przynajmniej czysta. Jestem optymistką, wolę działać, niż narzekać.

5. Kto jest pierwszym recenzentem Pani książek?

Teraz pierwsza jest moja agentka, Tess Gołębiowska, która śpi jeszcze mniej niż ja i w równie dziwnych porach, więc dostaje tekst w miarę powstawania, zwykle w środku nocy. Potem jest Kometa, czyli moja wierna fanka i głowa fanpage’a, która jest bardzo dobra w wyciąganiu ode mnie rozdział po rozdziale tego, co mam na tapecie. Trzecim czytelnikiem jest mój mąż, który dostaje powieść, gdy jest gotowa jej pierwsza wersja.

6. Jak ocenia Pani książki fantasy w wykonaniu naszych rodzimych pisarzy? Czy czytuje Pani powieści swoich konkurentów?

Pytane o konkurencję jest jak pole minowe. Czytuję kolegów i koleżanki, ale nie mam zwyczaju komentować ich w prasie. Polska fantastyka jest różnorodna, zdarzają się takie pozycje, które mi pasują jako czytelnikowi lepiej lub gorzej.

7. Którą książkę  fantasy uważa Pani za najlepszą i dlaczego?

To jak pytanie o ulubiony smak lodów. Niby najczęściej wybieram kawowe czy pistacjowe, ale czekolada, wanilia, karmel, kokos… Po co się ograniczać, jeśli można wybrać pucharek siedmiu smaków z polewą, omijając tylko różowe, bo nie lubię? Nie sądzę, by istniało coś takiego jak najlepsza książka. Jako filolog przeczytałam tysiące książek, fantastycznych i niefantastycznych, mam wielu autorów, serie, konkretne powieści czy całe kierunki, które cenię, do których mam sentyment, które mi, jako czytelnikowi, trafiają w gust bardziej od innych, ale to naprawdę wielki temat. To takie pytanie otwierające całonocną dyskusję między zapalonymi czytelnikami i nerdami, gdzie wyciąga się z głowy kolejne i kolejne tytuły, aż nastaje świt, a lista  omówionych pozycji ciągnie się w nieskończoność. Bardzo duży deser lodowy.

8. W serii o Dorze Wilk postacie kobiece są bardzo silne, mocne, pewne siebie, dominujące, władcze, harde, niezależne. Dlaczego? Czy w życiu prywatnym przypomina Pani swoje bohaterki?

Pewnie tak. I nie jestem wyjątkiem. W moim otoczeniu jest wiele silnych i pewnych siebie kobiet – duża część mojej rodziny to właśnie takie kobiety, moje siostry, mama, babcia nie dają sobie w kaszę dmuchać, nie czekają aż im życie da coś na srebrnej tacy, tylko same od tego życia potrafią wyegzekwować to, co im się należy. Mają też niezły temperament, co chyba łączy wszystkie kobiety z mojej rodziny. Jestem wdzięczna mojej mamie, że kiedy byłam dzieckiem zachęcała mnie do samodzielności, podsycała odwagę i pasje, popychała do działania hasłem „jak nie ty, to kto?”. Gdyby nie to, może byłabym dziś strachliwym stworzonkiem, które boi się własnego cienia i czeka aż ktoś za nią spełni marzenia.

9. Bóstwa, olbrzymy, wróżki, czarty, magowie, wiedźmy, anioły, diabły, wampiry, wilkołaki to bohaterzy Pani książek. Dlaczego akurat oni? Skąd ta różnorodność gatunkowa postaci?

A czemu nie? Jedną z najfajniejszych rzeczy w pisaniu fantasy czy urban fantasy jest to, że jedynymi ograniczeniami, jakie ma autor jest granica jego wyobraźni. Moja wyobraźnia stworzyła uniwersum, w którym wszystkie te rasy mają swoje miejsce.

10. Czy spodziewała się Pani takiego sukcesu, jakim cieszy się seria o Dorze Wilk?

Miałam nadzieję, że tak się to potoczy. Wierzyłam w swoje dzieło. Uda się lub nie to wciąż szanse 50/50, większe niż na wygraną w totka. Tylko ten, kto nie próbuje nie ma szans na wygraną :) To, jak czytelnicy przyjęli serię o Dorze Wilk cieszy mnie ogromnie, jest jak gwiazdka, która się nie kończy. Mam nadzieję dostarczać coraz liczniejszej rzeczy fanów Dory Wilk jak najwięcej przyjemności z lektury.

11. Czy łatwo przychodzą pomysły na kolejne przygody Teodory?

Tak. Dora to taka postać, która przyciąga kłopoty, a są kłopoty, jest zabawa.

12. Jakimi słowami zachęciłaby Pani czytelników, którzy nie znają jeszcze Dory Wilk?

Nie spróbujesz, nie dowiesz się, czy ci pasuje. Ale ostrzegam, możesz mieć kłopot z odłożeniem książki i zarwiesz noc.

13. Czy chciałaby Pani, żeby heksalogia została zekranizowana? Kto według Pani idealnie pasowałby do roli Dory, Mirona, Joshuy?

Ekranizacja? Hmm… przykład Wiedźmina każe się zastanawiać, czy to na pewno ma sens. Ale serial HBO? Dlaczego nie :) Aktorów nie będę podpowiadała, jak każdy mam tam jakieś swoje typy, ale siedzę cicho – zaznaczę sobie w umowie prawo do uczestnictwa w castingach i sobie popatrzę na wszystkich kandydatów.

14. Jakie są Pani plany literackie po heksalogii? Czy ma Pani w głowie kolejny zamysł na cykl?


Napisałam już powieść o Witkacu, z nim jako pierwszoplanowym bohaterem. Pierwszą z zaplanowanych dwóch. Czytelnicy niedługo będą mieli okazję poznać nieco lepiej melancholijnego szamana. To świat znany z heksalogii, choć jednocześnie tak inny, jak różni są Witkac i Dora. W tym roku skończę 6 tom serii o Dorze i zabiorę się za serię 2-3 tomową, za Nikitę, postać, o której czytelnicy usłyszeli w „Bogach…” i poznają nieco bliżej w „Zwycięzcy…”. Pomysłów na kolejne rzeczy mam sporo. Zawsze myślę tak 3-4 powieści do przodu.

15. Co Pani robi lub chciałaby zrobić, aby zachęcić ludzi a przede wszystkim młodzież do czytania książek?

Daję dobry przykład? A serio, wydaje mi się, że kluczem jest to, by młody człowiek dowiedział się, że czytanie to przede wszystkim świetna zabawa. Nie dowie się tego ze szkoły, gdzie lista lektur i sposób pracy z nimi są zwykle zabawą porównywalną z leczeniem kanałowym trzonowców. Ale od czego są fandomy, Internet, konwenty? Mam siostrzenicę, ma 3 lata, nie mogę się doczekać, kiedy będzie na tyle duża, bym mogła zabrać ją na konwent. Jestem pewna, że będzie się bawiła znakomicie i złapie bakcyla fantastyki błyskawicznie.




Pani Aneto, pięknie dziękuję za "rozmowę" i za szczere odpowiedzi na moje pytania :)) Liczę, że osiągnie Pani to, co sobie zamyśliła :) A heksalogia niech trwa wiecznie :))))))

Czytaj dalej...

Niezwyciężony triumwirat?

"Zwycięzca bierze wszystko" to już kolejny trzeci tom heksalogii o Dorze Wilk. Poprzednie części okazały się fenomenem polskiej literatury fantasy. Odniosły spektakularny sukces i przyciągnęły uwagę rzeszy czytelników, miłośników tego gatunku. Śmiem zauważyć, że seria Anety Jadowskiej może śmiało konkurować z paranormalami zza zachodniej granicy, a nawet zbić je z podium :)

Teodora Wilk nie ma łatwego życia. Jest twarda, harda, pewna siebie, dominująca, władcza, niezależna, co przysparza jej więcej wrogów niż przyjaciół. Nie przejmuje się tym dopóki ma przy sobie anioła stróża Joshuę i osobistego diabełka Mirona :) To różnorodne gatunkowo trio przyspieszy puls czytelnikowi, natchnie ich pożądliwością i przyniesie ogrom rozrywki słowno- sytuacyjnej. W "Zwycięzcy" Aneta Jadowska jeszcze bardziej ich ze sobą związała tajemniczym triumwiratem. Czy przyniesie to korzyści, a jak tak, to jakie?
Dora jest wiedźmą obdarzoną wieloma magicznymi mocami, osławionymi przodkami, co przynosi jej zainteresowanie świata magicznego, ale i generuje mocarnych sprzymierzeńców. Jednym z nich jest Lucyfer.
Tuż przed Bożym Narodzeniem Dora śni dwa prorocze sny. Jeden z nich dotyczy właśnie Lucyfera. Ktoś odważył się wszcząć rewolucję i przejąć władzę w piekle. "Czy można zmienić porządek świata w jedną noc?"

W porównaniu z "Bogowie muszą być szaleni" w "Zwycięzcy" życie Dory diametralnie się zmienia i staje się jeszcze bardziej zawiłe i nieprzewidywalne. Poprzez niespotykane połączenie magii- triumwirat, wiedźma zostaje zmuszona do udowodnienia swojej lojalności i swoich dobrych zamiarów. Wyrusza do Nieba oddać swoją duszę pod Sąd Ostateczny. Tam nie tylko jej dusza ale i życie zostanie wystawione na ciężką próbę. Do tego rewolucja w Piekle, przymierze z Baalem...

Aneta Jadowska zaserwowała czytelnikowi wiele wrażeń i emocji. Udowodniła, że można napiać kontynuację kultowej już serii z równym zaangażowaniem i ciekawością. "Zwycięzcę" czyta się jednym tchem i z przerażeniem obserwuje upływający czas i roszadę kartek powieści. Nie wiem jak i kiedy się to stało ale mocno zaangażowałam się w fantastyczny świat Dory i jej anielsko- diabelskiej świty. Nie wyobrażam sobie oczekiwania na kolejny tom heksalogii. Nie wiem jak zorganizuję sobie ten czas ale będę bardzo tęsknić za Thornem, Trójprzymierzem, stadem wilków, ekscentrycznych wilkołaków a nawet Archaniołem Gabrielem :)

Heksalogia to śmiałe połączenie świata realnego z magicznym światem alternatywnym, odrobiną podniecającej seksualności i dobrą literaturą akcji.
Zapraszam na niesamowitą podróż, z jeszcze bardziej niesamowitym przewodnikiem- Anetą Jadowską :)):)



Podsumowanie


Plusy:
- pomysłowy świat fantasy
- połączenie realnego Torunia z magicznym Thornem czy Trójprzymierzem
- rozpalające zmysły trio: wiedźma- diabeł- anioł
- różnorodność postaci
- ciekawe sylwetki i charaktery
- twarda, harda, pewna siebie, dominująca, władcza, niezależna główna postać kobieca
- niesamowite przygody
- realistyczne sceny walki wręcz
- postacie i sytuacja są odzwierciedleniem ludzkiej nauki, wiedzy, wiary, wierzeń, uprzedzeń czy zabobonów
- dynamiczna, wartka akcja
- seksualna i sensualna
- przyciągające oko zintegrowane okładki

Minusy:
- każdy tom kończy się za szybko :)

Jednym zdaniem:
Świetne połączenie świata magicznego i ralnego, które przynosi multum rozrywki.


Aneta Jadowska "Zwycięzca bierze wszystko", Fabryka Słów, Lublin 2013



5+/6


 "Złodziej dusz" / "Bogowie muszą być szaleni" / "Zwycięzca bierze wszystko"


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pani Uli reprezentującej wydawnictwo Fabryka Słów :))) Dziękuję za zaufanie :)


Czytaj dalej...

Miłosne dylematy

Gabriela Gargaś to jedna z moich ulubionych współczesnych polskich autorek.  W jej powieściach odnajduję cząstkę swej duszy i serca. Za każdym razem czuję, jak jej słowa wypełniają mnie w całości, dają radość i inspirują pozytywną energią. Ponadto wydaje mi się, że z Gabrielą Gargaś łączy nas identyczny poziom emocjonalności, który pozwala mi zagłębić się w jej świat, w jej rzeczywistość, jej uczucia.

Najnowsza książka Gabrieli Gargaś to "Trudna miłość". Już sam tytuł jest niesamowicie wymowny. Jeszcze przed lekturą zmusza do refleksji i zadumy nad tą królową ludzkich uczuć.  Miłość z natury bywa trudna. Dlaczego? Ponieważ tak łatwo ją zatracić. Miłość wymaga uwagi, zabiegów, pielęgnacji. Kto raz ją zdobędzie, nie może osiąść na laurach. Każdego dnia trzeba na nowo ją oswajać i nigdy nie wolno wystawić jej na pokuszenie. Miłość, o którą tak zadbamy, przyniesie spełnienie, spokój, szczęście...

Natalia jest śmiertelnie znudzoną trzydziestodziewięciolatką, żoną, matką i "kurą domową".  Nie czuje się ani szczęśliwa ani spełniona. Co więcej uważa, że stoi na poboczu życia, które mija ją ze świstem powietrza. Nie wie i nie potrafi tego zmienić. Swoje rozdrażnienie wyładowuje na mężu, który i tak z dnia na dzień coraz bardziej się od niej oddala. Natalia ma wrażenie, że łączy ich już tylko wspólna córka- Julia, codzienna rutyna i brak odwagi by odmienić swoje życie. Irytację kobiety pogłębia także jej przyjaciółka Gośka, która robi co chce i z kim chce. Nie przejmuje się konwenansami, oceną, dekalogiem, uczuciami, ludzką zawiścią. Natalia chciałaby być taka jak ona ale czy odważy się na tak radykalny i zdecydowany krok?
Nowo poznany tajemniczy mężczyzna zmienia życie Natalii. Czy będzie tak, jak to sobie wymarzyła? Czy polubi nową, samą siebie?
Jak sami dobrze wiecie, los bywa przewrotny. Natalii przyjdzie się zmierzyć z rzeczywistością, którą sama stworzyła. Co z tego wyniesie, czego się nauczy?

Natalia to specyficzna osoba. W dzieciństwie nie została nauczona ani nie pokazano jej jak okazywać uczucia. Matka kobiety była bardzo powściągliwa w tej dziedzinie, wiecznie zapracowana nie miała czasu dla swojej jedynej córki. Dlatego Natalia rzuca się na miłość całą sobą. Jest zachłanna na czułość, dotyk, ciepłe słowa. Innym wydaje się być zaborcza, pazerna i zazdrosna a ona próbuje jedynie nacieszyć się bliskością. Czasami miałam wrażenie, że poszukuje związku jedynie dla tych dowodów miłości, że nie interesuje jej człowiek sam w sobie, a jego gesty.
Dlatego po części jestem w stanie zrozumieć jej zauroczenie nieznajomym mężczyzną. On okazał jej zainteresowanie, zrozumienie, zabiegał o nią, sprawił, że poczuła się ważna a przede wszystkim doceniona. W domu czekała na nią codzienna rutyna, gary, gotowanie, sprzątanie, pranie...Zero wrażeń, zero emocji.
Dopiero gwałtowna zmiana powoduje otrzeźwienie. Natalia wreszcie odkrywa jak zmienić swoje życie i jednocześnie odświeżyć, zawalczyć o swój związek. Wreszcie odnajduje i rozumie istotę małżeństwa: "Małżeństwo to kilka nakładających się na siebie sfer: sfera rozmowy, milczenia, wspólnego spędzania czasu, modlitwy, wychowania dzieci, chorowania i starzenia się."

Mam wrażenie, że "Trudna miłość" eksponuje jedynie osobę Natalii, jej wnętrze, jej emocjonalność i jej postrzeganie świata. Inne postacie są tylko tłem, które ma za zadanie wyłuszczać i interpretować, a nawet generować zachowanie bohaterki.

Powieść "Trudna miłość" jest podzielona na trzy części. Każda z nich opisuje pewien etap z życia Natalii. Razem tworzą spójną wędrówkę od kobiety znudzonej po kobietę spełnioną.
Spodobała mi się taka konstrukcja. Jest ład, porządek, chronologia. Fabuła jest przejrzysta i pozwala na płynną lekturę.
Narracja pierwszoosobowa, charakterystyczna dla książek Gabrieli Gargaś pozwala wejść w skórę Natalii i choć na chwilę stać się kobietą opętaną miłością.

Miłość i jej odcienie choć jest tematem numer jeden w powieści Gabrieli Gargaś, to muszę zaznaczyć, że nie jedynym. "Trudna miłość" jest również o przyjaźni, takiej do grobowej deski, o wybaczaniu, o radzeniu sobie w trudnych życiowych sytuacjach, trudnych wyborach, samorealizacji oraz byciu kobietą, matką, żoną, człowiekiem...

Na koniec muszę wspomnieć o okropnej okładce. Mam nadzieję, że autorka nie będzie mi miała tego za złe...
Okładka nie ma nic wspólnego z treścią książki. Sugeruje banalne romansidło, z którym "Trudna miłość" nie ma nic wspólnego! Treść powieści to esencja kobiecej natury, odrobina metafizyki i wulkan emocji.




Podsumowanie

Plusy:
- doskonały portret kobiety zagubionej w meandrach miłości
- idealnie scharakteryzowana główna bohaterka
- historia, która może przytrafić się każdemu
- wulkan emocji
- przejrzystość
- konstrukcja powieści
- narracja pierwszoosobowa

Minusy:
- okładka!!!

Jednym zdaniem:
Kto nie zna twórczości Gabrieli Gargaś, koniecznie musi to nadrobić.


Gabriela Gargaś "Trudna miłość", Damidos 2013



4/6

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję autorce oraz wydawnictwu Damidos :)) Dziękuję za zaufanie :)))


Czytaj dalej...

Administrator strony Aleksandrowe myśli korzysta z systemu komentarzy Disqus. Adresy IP i adresy e-mailowe są przechowywane przez administratora Disqus'a. Zakładając stronę na platformie Disqus wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.
Aleksandrowe myśli © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka