Uwaga!


Wszystkie teksty zawarte na blogu Aleksandrowe myśli, chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.

Translate

Łączna liczba wyświetleń

Kidnaping

"Utrata dziecka to wydarzenie, które każdy bierze do serca. Widzimy na świecie wiele cierpienia, ale jeśli dotyczy ono dziecka, dotyka nas tym mocniej i tym trudniej je znosimy."



Czasami chęć bycia matką, posiadania dziecka jest tak duża, że wymusza działania, które nie tylko jest niezgodne z prawem, piętnowane społecznie ale niesie za sobą ogrom bólu nie do zniesienia i nienawiści nie do opanowania.

"Pusta kołyska" jest opisem rzeczywistych emocji, doświadczeń Diany Walsh tuż po uprowadzeniu jej malutkiej córeczki z porodówki miejscowego szpitala. Autorka godzina po godzinie odtwarza najgorszy koszmar swojego życia by unaocznić czytelnikowi jak wielką traumą dla całej rodziny jest przestępstwo kidnapingu i uczulić na to, że życie nie jest przewidywalne i oczywiste. Dla Diany Walsh pisanie "Pustej kołyski" było swoistym katharsis i ścieżką terapii. Dla czytelnika niech będzie ostrzeżeniem.

Dzięki tej książce możemy uświadomić sobie jak wielkie znaczenie mają pierwsze godziny po przestępstwie, szczególnie w przypadku uprowadzenia dziecka i spostrzegawczość, uważność społeczeństwa. Wynieść dziecko ze szpitala paradoksalnie nie jest niemożliwe. Wystarczy przyjrzeć się pracy personelu i wychwycić luki w opiece nad pacjentami.
Porywaczka działała na zimno według wcześniej przygotowanego planu. Przerażające jak krok po kroku, z premedytacją oddalała się od matki uprowadzonego dziecka, swojej rodziny, swojego otoczenia. Na szczęście popełniła kilka błędów, które wzmogły czujność przypadkowych ludzi.

Tragedia rodziny- niezaprzeczalna. Na szczęście nie podzieliła ich ona, a zjednoczyła w tej trudnej chwili. Udało im się również uniknąć wzajemnego oskarżania się o popełnioną winę, podziałów i niezrozumienia. Co więcej obcy ludzie okazali im wsparcie, współczucie i modlitwę. To doświadczenie wzmocniło fundamenty tej rodziny i jeszcze bardziej zacieśniło relacje.

Diana Walsh przyznaje, że porwanie zmieniło ich jako rodziców. Stali się jeszcze bardziej uważni i z dumą mówi, że również nadopiekuńczy. Lepiej być nadgorliwym niż utracić dziecko i cierpieć niewyobrażalny ból.
Lęk o bezpieczeństwo dzieci tkwi w nich do dziś i trudno im opanować drżenie serca, kiedy trzeba pozwolić pociechom na samodzielność i chęć kontroli na każdym etapie ich życia.

Diana Walsh dzieli się nie tylko emocjami swoimi i swoich bliskich ale próbuje opisać postępowanie i motywacje porywaczki, opierając się o słowa zasłyszane podczas procesu. Dzięki temu daje pogląd na to, co działo się z jej dzieckiem, kiedy była w obcych, nieprzyjaznych rękach. Czy można wytłumaczyć i wybaczyć takie zło i wyrządzoną krzywdę? Czy w takim przypadku można czy akceptować okoliczności łagodzące?

"Pusta kołyska" to poruszająca historia matki, której odebrano bezbronne maleństwo. Ładunek emocjonalny zawarty w książce bardzo podziałał na moją wyobraźnię i kazał wejść w skórę Diany i zastanowić się "co by było gdyby". Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała stanąć na jej miejscu w rzeczywistości.




Diana Walsh "Pusta kołyska", tł. Krzysztof Skonieczny, Znak, Kraków 2013



Czytaj dalej...

Dieta nocna

Jak każda kobieta lubię dbać o siebie, swoje ciało i pilnować swojej wagi... Niestety, mam kilka nadprogramowych kilogramów i każdy kolejny to dla mnie przekleństwo. W swoim życiu stosowałam już wiele diet. Jedne pomagały i przynosiły spektakularne sukcesy ale były też takie, których rezultatem były jedynie wyrzeczenia i frustracja. "Dieta nocna" zwróciła moja uwagę już przewrotnym tytułem :) Chudnąć w nocy, podczas snu i nic nie robić, jeść do woli? Oj nie, nie...Nie ma tak łatwo :)


"Chudnięcie nie powinno przysparzać ci cierpienia."

Dieta nocna jest pomysłem, doświadczonej w swoim zawodzie, lekarki medycyny otyłości dr Caroline Apovian i dietetyczki Frances Sharpe. Pomysł wymusiło życie. Caroline sama zmagała się z wagą i dzięki badaniom naukowców, zachowaniu organizmu na dane produkty, metodzie prób i błędów powstała niniejsza dieta i książka.

Czym jest dieta nocna?

To hybryda dwóch strategii żywieniowych, które pozwolą ci oszczędzić mięśnie a skupić się na spalaniu tłuszczu, wspomożeniu metabolizmu i uśpieniu "genu otyłości". Dieta ta jest połączeniem zmodyfikowanej diety proteinowej i jednodniowym wyzbyciu się z jadłospisu pokarmów stałych (picie określonych koktajli), minimum 6- ścio godzinnego snu oraz zestaw nieskomplikowanych ćwiczeń fizycznych.

Dlaczego nocna?

Spożywanie dużych ilości "chudych węglowodanów" pobudza produkcję serotoniny w mózgu, która poprawia nastrój i sen, który z kolei pomaga zrównoważyć i kontrolować uczucie głodu, zmniejszyć stres i ochotę na zachcianki oraz zwiększyć poziom energii :)

Co należy zrobić?

Dieta dzieli się na dwa etapy:

1. Jednodniowy rozruch (dzień 1)-  Pobudza natychmiastową utratę wagi, przyspiesza spalanie tłuszczu, sprzyja optymalnej reakcji organizmu na sześciodniowe doładowanie.
W tym czasie należy pić obfite koktajle zwane smoothie wykonane własnoręcznie z:
- porcji białka (proszek proteinowy, izolat białka serwatkowego, izolat białka sojowego, beztłuszczowy jogurt grecki)
- porcji płynu (beztłuszczowe mleko, woda, lód, ewentualnie sok owocowy- o najmniejszej zawartości cukru)
- 1-2 owoce (wszystkie owoce świeże, mrożone bądź z puszki ale niesłodzone)
- 1-3 warzywa (nieskrobiowe świeże, mrożone, z puszki)
- 1-2 dodatki (opcjonalnie- syrop z agawy, awokado, melasa trzcinowa, płatki owsiane, pestki lnu, dyni, słonecznika)
- 1-2 próbki (opcjonalnie- kawa, aromat, zielona herbata, przyprawy, słodzik)

2. Sześciodniowe doładowanie (dni 2- 7)- utrzymuje spalanie tłuszczu, odżywia mięśnie optymalną dawką białka, zapewnia organizmowi szeroki wybór smacznych pokarmów, pozwalając na zdrową utratę wagi, nie pozbawiając organizmu niczego.

W tej części diety należy spożywać 5 do 7 posiłków, w których znajduje się białko z chudego mięsa, ryb, beztłuszczowy nabiał, owoce, warzywa, pełnoziarniste pieczywo, razowe makarony, zdrowe tłuszcze i obowiązkowo 8 szklanek wody (kawa, herbata liczone osobno).
Dieta musi być wspomagana snem i zestawem nieskomplikowanych ćwiczeń fizycznych.

Oczekiwane rezultaty?

Dieta nocna pozwala:
- schudnąć do 1 kg z dnia na dzień i do 4 kg w ciągu pierwszego tygodnia i kolejnych aż do osiągnięcia wagi docelowej
- zapobiec efektowi plateau (moment, w którym dopada cię zrezygnowanie i frustracja wynikająca z brakóu postępów diety)
- szybciej spalać więcej tłuszczu
- jeść więcej, a jednocześnie bardziej chudnąć
- ćwiczyć mniej, spalać więcej tłuszczu
- powstrzymać skurcze głodowe żołądka
- poprawić stan zdrowia


Ocena poradnika:

Książka dzieli się na cztery części. W pierwszej poznajemy genezę diety, badania na których bazowały autorki, jej działanie na orgazm. Możemy się również dowiedzieć jak poszczególne etapy wpływają na nasze zdrowie, funkcjonowanie poszczególnych organów, wyglądy tkanki tłuszczowej, mięśni przed i w trakcie diety. Lekarki w sposób szczegółowy przedstawiają każdy z etapów diety opisując jej korzyści.
Druga część to dieta w przykładach czyli rozpisany jadłospis na pierwszy miesiąc nowego żywienia.
Trzecia jest opisem, wraz z ilustracjami, ćwiczeń fizycznych, które wspomogą działanie diety nocnej.
Ostatnia część poradnika to utrwalanie efektów i modyfikacja diety do nowych warunków, które wynikają z zaprzestania intensywnego odchudzania.

Pomysł na tę hybrydę żywieniową wygląda kusząco i wiarygodnie. Już samo utytułowanie i doświadczenie w sprawach dietetycznych i otyłości jej autorek robi wrażenie. Nie mogę wam przedstawić miarodajnych wyników diety gdyż w tej chwili nie dam rady jej przeprowadzić, choć nie ukrywam, że mam na to ogromną ochotę.
Sam układ poradnika jest przejrzysty i wygodny. Łatwo jest się po nim poruszać i wyszukać interesujące informacje czy podpowiedzi. Jadłospis nie jest wydumany i wygląda zachęcająco, różnorodnie, smacznie. Na początku myślałam, że zdobycie proszku proteinowego czy izolatu białka będzie trudne, ale nie. Można bez problemu kupić w przystępnych cenach.
W tekst wtrącone są listy kobiet i mężczyzn, którzy dietę stosowali i polecają ją innym.  Poradnik obfituje również w zestaw tabelek, które ułatwiają komponowanie składników diety, przypominają o ważnych wytycznych diety lub zawierają ciekawostki naukowe i porady.

Zainteresowanym polecam zapoznać się z dietą nocną :) A jeżeli macie z nią doświadczenie, podzielcie się swoimi przemyśleniami i pochwalcie efektami :)





Dr Caroline Apovian, Frances Sharpe "Dieta nocna", tł. Ryszard Oślizło, Illuminatio, Białystok 2014




Za możliwość przeczytania poradnika dziękuję Pani Agnieszce reprezentującej wydawnictwo Illuminatio :)))) Dziękuję za okazane zaufanie :)



Czytaj dalej...

Stephanie Plum w cytatach: "Parszywa dwunastka"

"Kiedy miałam dwanaście lat, pomyliłam cukier z solą. Upiekłam ciasto, oblałam je polewą i oczywiście podałam na stół. Na pierwszy rzut oka wyglądało jak ciasto. Ale gdy tylko je przekroiłam, to od razu było wiadomo, że coś jest nie tak. Ludzie są właśnie tacy. Czasem, gdy się patrzy z zewnątrz, za nic nie można stwierdzić, co jest w środku. Niekiedy ludzie są taką niespodzianką z solą. Czasami to zaskoczenie jest jak najbardziej pozytywne. Czasami niespodzianka nie zalicza się do najlepszych. A czasami jest wściekle myląca."

"Na zewnątrz Komandos jest jak mleczna czekolada... pyszny, kuszący, zakazana przyjemność. A jaki jest w środku, nikt nie wie,"

"Cukiernia zawsze miała na mnie uspokajający wpływ. Puls mi zwalniał w obecności ogromnych ilości cukru i tłuszczy. A mój umysł łagodnie dryfował ponad hektarami ciastek, i tortów, i pączków, i cista udekorowanych posypkami, polewą czekoladową, i bitą śmietaną."

"- A jak się Mary Lee układa z mężem?
- Nie bardzo, od czasu gdy mu wsadziła nóż w tyłek. Z tego, co wiem, bardzo się o to czepiał, spakował swoje rzeczy i się wyniósł.
- A dlaczego go dźgnęła?
- Ponoć spytała go, czy jego zdaniem jej się przytyło, on odpowiedział, że tak, a ona go dźgnęła. To było takie spontaniczne działanie. Mary Lee akurat ma menopauzę i wszyscy wiedzą, że nie mówi się kobiecie z menopauzą, że robi się gruba. Przysięgam, niektórzy faceci to w ogóle mózgu nie mają."

"- Mam złe przeczucia- oznajmiła Lula.
- Sama chciałaś zgarnąć tę przebijaczkę pośladków.
- To zanim usłyszałam o menopauzie.  A jak będzie miała uderzenia gorąca, gdy tam wejdziemy, i jej odbije?
- To pilnuj, żeby się do niej tyłem nie odwracać. I nie rób uwag na temat jej wagi."

"- Mówię ci, homoseksualiści są teraz wszędzie- mówiła babcia- I dostają całkiem niezłe prace. Mogą być kowbojami albo przedsiębiorcami pogrzebowymi.Nigdy nie chciałam być homoseksualistą, ale zawsze chciałam być kowbojem. Jak to jest być homoseksualistą? Jak myślisz? Myślisz,że ich części intymne wyglądają inaczej?"

"- Co masz w tej torebce? Dźwięk był taki, jakbyś go zdzieliła patelnią.
- Pistolet. I kilka rolek bilonu do parkometrów. I latarkę, taką dużą Maglite. I paralizator. I kajdanki."

"- Wiem, że jestem zboczeńcem, ale nie jestem zboczeńcem takiego rodzaju. Jestem zboczeńcem z gatunku zrób- to- sam."

"- A co jest nie tak ze znajdowaniem Williego Reese'a?- zdziwiła się Connie- Dałam ci uczciwe zlecenie.
- Jest, kurna, martwy. Jest zajebiście martwy już prawie od roku. Co mam z nim zrobić? Wykopać i tu przywlec?"

"- Pickle, jak chcesz być zboczeńcem, to musisz przestać się rumienić- pouczyła go Lula- Psujesz zboczeńcom opinię."

"Caroline Scarzolli cofnęła się o krok i kopnęła Czołga w klejnoty. Aż nie mogłam uwierzyć, że ktoś tak stary zdołał podnieść nogę tak wysoko"

"- Hej, dziewczyno- przywitała mnie- Jak leci?
- Przyszłam zobaczyć, jak się czuje mój mąż Manuel Jakiśtam.
- Twoje szczęście, że pozwalamy tu wchodzić żonom, bo musiałabyś wyjść.- odpowiedziała Gail."

"- Och na litość boską- zniecierpliwiłam się- Dawaj mi to.- I włożyłam ten cały alarm do mojego "Superseksownego Cudownego Stanika".
- GPS- wyjaśnił Komandos Morellemu.
- Prawdopodobnie jestem w stanie znaleźć jej piersi i bez tego- odparł Morelli- Ale dobrze wiedzieć, że jakby co, to mam wsparcie nawigacji."

"- Hej, wy pierdoleni żałobnicy- krzyknął Sally- Jesteście, kurwa, na to gotowi?
Wszyscy cieszyli się, klaskali w ręce i pohukiwali. Jersey było, kurwa, gotowe na wszystko. Szczególnie jeśli było włochate i w stringach."

"Babcia pochyliła się, żeby włączyć wzmacniacz, i puściła bąka prosto w skórzane spodenki.
- Ups- powiedziała- Ktoś nadepnął na kaczkę- Puściła kolejnego bąka- To brokuły w sałatce- stwierdziła- Rany od razu mi lepiej."




Czytaj dalej...

Premierowo: "Parszywa dwunastka" Janet Evanovich


Cykl o Łowczyni nagród Stephanie Plum uzależnia! Takie ostrzeżenie powinno na okładkach drukować wydawnictwo :) Ale poważnie. Pamiętam z jaką ostrożnością, ociąganiem, nieufnością i sceptyzmem podchodziłam do pierwszego tomu by pochłonąć go w kilkadziesiąt minut. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez poznawania szalonych przygód Steph, a kolejne książki czytam z niecierpliwym drżeniem rąk i głośnym łoskotem serca. Tym razem w moich dłoniach "Parszywa dwunastka". Razem ze Stephanie zapraszam do Jersey. Zanurz się w świecie łowców nagród, fali przestępstw i słodkiego, gorącego miłosnego niezdecydowania.

Stephanie Plum oprócz zwyczajnych i monotonnych obowiązków łowcy nagród musi zmierzyć się z groźnym przestępstwem wymierzonym bezpośrednio w jej osobę. Ktoś bardzo profesjonalnie i skutecznie podszywa się pod Komandosa. Porywa jego córeczkę oraz planuje zdobyć uczucie Stephanie za lub bez jej zgody. Przeciwnik jest trudny, nieuchwytny i brawurowo wyprowadza wszystkich w pole. Prawdziwy Komandos musi się ukrywać a w jego interesie występuje urocza i skuteczna inaczej Stephanie. Czy uda im się odnaleźć dziecko? Czy wyjdą z tej opresji zwycięsko?

Janet Evanovich potrafi zaskoczyć, oj potrafi. W tej części o wiele mniej jest do śmiechu ale robi się za to bardziej dramatycznie. Anonimowy przestępca próbuje zlikwidować Komandosa, a dobrze wiemy, że jego i Steph łączą przyjacielsko- miłosno- romantyczne relacje. Dlatego dziewczyna bez namysłu próbuje go chronić. Najpierw daje mu schronienie we własnym mieszkaniu, co prowadzi do gorącej gry w przyciąganie i odpychanie. Niestety Stephanie nie może pozwolić na zmianę statusu ich relacji, gdyż jest w związku z Morellim. A ten z kolei jest zazdrosny o konkurenta wymusza pewne działania. Ten miłosny trójkąt w każdym tomie przekształca się, ewoluuje,  zmienia proporcje przewagi, przynosząc tym samym maksimum zadowolenia i ekscytacji przejętego czytelnika.
Poziom zagadki kryminalnej jest wystarczający by zaintrygować, śledzić go z uwagą, dywagować i szukać winnego na własną rękę. Oczywiście autorka kluczy, próbuje wywieść w pole co często jej się udaje. Finał był pełnią zaskoczenia.

Ten, kto czyta moje opinie o serii wie, że uwielbiam babcię Mazurową. W "Parszywej dwunastce" pokaże się jako babunia z piekła rodem. Najpierw wywoła zamieszki w domu pogrzebowym, a potem stanie się tancerką, a w konsekwencji gwiazdą rockowego zespołu Sally' ego i Luli. Wyobraźcie sobie staruszkę w stringach z piórami albo w białych, obcisłych, skórzanych szortach :))))

"Parszywa dwunastka" to jak sam tytuł wskazuje dwunasta część serii o Łowczyni nagród Stephanie Plum. Zaletą tych tomów jest to, że nie trzeba ich czytać wszystkich czy po kolei. Janet Evanovich zadbała o to by czytelnik wiedział o bohaterach to, co najważniejsze. Jednak, Drogi Czytelniku, nie będę Cię zwodzić. Musisz się liczyć z tym, że jak sięgniesz po jedną książkę, przeczytasz wszystkie :))))





Janet Evanovich "Parszywa dwunastka", tł. Dominika Repeczko, Fabryka Słów, Lublin 2014



1. Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy
2. Po drugie dla kasy
3. Po trzecie dla zasady- recenzja
4. Zaliczyć czwórkę
5. Przybić piątkę
6. Po szóste nie odpuszczaj- recenzja
7. Szczęśliwa siódemka
8. Ósemka wygrywa 
9. Wystrzałowa dziewiątka- recenzja
10. Dziesięć kawałków- recenzja

11. Najlepsza jedenastka
12. Parszywa dwunastka





Za książkę dziękuję wydawnictwu :))))






Czytaj dalej...

Wokół narodzin


Dla wszystkich, u których ciąża nie przebiega według książkowych wskazań, którzy borykają się z ciężkimi chorobami wykrytymi jeszcze w okresie prenatalnym, znane i szanowane jest nazwisko Dębski i Dębska. Do nich ustawiają się kolejki przyszłych matek z całej Polski, to oni mają odwagę i determinację pomagać w najcięższych przypadkach i często są ostatnią deską ratunku, ostatniej szansy. To właśnie z ukontentowania, docenienia ich dzieła i pracy między innymi powstała ta książka.

Kim oni są?

Prof. CMKP dr hab. med. Romuald Dębski jest absolwentem Akademii Medycznej w Warszawie, specjalista położnictwa, ginekologii i endokrynologii, Kierownik II Kliniki Położnictwa i Ginekologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, do roku 2007 również Kierownik I Kliniki Położnictwa i Ginekologii CMKP w Szpitalu im. Orłowskiego w Warszawie. Jeden z założycieli Polskiego Towarzystwa Ultrasonograficznego, dwukrotny wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, były prezes Polskiego Towarzystwa Menopauzy i Andropauzy. Wieloletni redaktor "Ginekologii po Dyplomie", obecnie redaktor czasopisma "Analiza Przypadków w Położnictwie i Ginekologii". Redaktor naukowy kilkunastu podręczników z zakresu położnictwa, ginekologii, endokrynologii i ultrasonografii. Wykładowca, organizator szkoleń i kongresów naukowych dla lekarzy.

Dr n. med. Marzena Dębska jest absolwentką Warszawskiej Akademii Medycznej. Specjalista położnictwa i ginekologii. Adiunkt w Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego w Warszawie. Autorka i współautorka prac zamieszczonych w renomowanych czasopismach. Wykładowca na kursach i kongresach naukowych dla lekarzy. Członek Towarzystw Naukowych: Polskiego Towarzystwa Medycyny Perinatalnej, International Society of Ultrasound in Obstetrics nad Gynecology, Fetal Medicine Foundation, Polskiego Towarzystwa Ultrasonograficznego i Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Posiada liczne certyfikaty z zakresu ultrasonografii i diagnostyki prenatalnej, w tym Certyfikat Przesiewowego Badania Serca Płodu Sekcji Ultrasonografii PTU oraz Certificate of Invasive Procedures Fetal Medicine Foundation.

Książka "Bez znieczulenia" Magdaleny Rigamonti, wielokrotnie nagradzanej dziennikarki  jest obszerną rozmową z tym lekarskim małżeństwem. Inspiracją, impulsem do jej powstania był wywiad do tygodnika "Wprost" na temat aborcji- tematu głośnego i bardzo kontrowersyjnego. Tym bardziej w kontekście teraźniejszej dyskusji na temat deklaracji wiary lekarzy - godna uwagi. Jednak terminacja nie jest tematem przewodnim a wręcz przeciwnie. To życie dla Romualda i Marzeny Dębskich jest wartością nadrzędną. Z wywiadu wyciągniemy doświadczenia i opinie lekarzy o powstawaniu człowieka, ciąży, porodzie, cięciu cesarskim, mężczyznach, początkach kariery, miłości, dzieciach, miesiączce, wadach rozwojowych,krwi, sercu, życiu, śmierci i zawodu ginekologa.
Małżeństwo odpowiada na pytania bez skrępowania, odważnie i rzetelnie, a pomiędzy pytaniami jesteśmy świadkami zawodu lekarza od tzw. "kuchni". Moja wiedza w zakresie medycznym, prenatalnym, położniczym znacznie się poszerzyła. Podziwiam ich za to, z jaką determinacją podchodzą do ratowania życia swoich najmniejszych pacjentów, często jeszcze w brzuchu mamy. Metod na pomoc tym dzieciom jest coraz więcej i często Dębscy są ich pionierami.

"Profesor uśmiecha się do kobiety leżącej na stole operacyjnym. Jest przytomna. Odwzajemnia uśmiech. Po chwili już z jej brzucha prof. Dębski wyjmuje dziecko. Chłopczyk. I już wiem, dlaczego pilnie wezwali profesora. Dziecko ma wszystkie jelita na wierzchu.
- Tylko on umie tak wyciągnąć dziecko z wytrzewieniem, żeby nie uszkodzić nic z tego małego brzuszka- słyszę od pielęgniarki."

O aborcji wypowiadają się z punktu czysto medycznego. Przekazują swoją wiedzę z wszystkimi czynnikami za i przeciw. Nie potępiają kobiet, które podjęły taką decyzję i nie odmawiają zabiegu, jak niektórzy koledzy po fachu. Piętnują jedynie hipokryzję niektórych lekarzy i pacjentek, którzy aborcją zajmują się po cichu, w tajemnicy a na zewnątrz zasłaniają się wiarą katolicką. Obecne czasy wymuszają perfekcję i w powierzchowności i działaniu. Niestety ta tendencja przenosi się również na medycynę i nasze oczekiwania wobec lekarzy...Szokujące ale niestety coraz powszechniejsze...

Oprócz medycznego poznajemy również życie prywatne małżeństwa Dębskich. Z tych pytań intymnych wyłania się obraz ludzi mądrych, ciepłych, kochających, kultywujących wartości rodzinne i potrafiących bez obaw uczyć swoje dzieci samodzielności i wychowywać ich z poszanowaniem ich odrębności, ale których nie omija proza życia. "Pytanie o miłość jest bardzo trudne. Mnie z Marzenką wiąże w tej chwili bardzo dużo- wspólna pasja i rodzina. Czasami mam dość, denerwuje mnie chaos w domu, wrzaski dzieci, problemy z lekcjami. Ale jak wyjadą na dwa dni, to już pod koniec pierwszego czegoś mi strasznie brakuje, czekam, a czasami po prostu rzucam wszystko , wsiadam w samochód i do niej jadę. Czy można mówić o miłości po kilkunastu latach? Można. Mnie w Marzence fascynuje to, że ona jest taka, jaka była, jak ja poznałem." 

"Bez znieczulenia" to skarbnica wiedzy o ludziach z pasją tak wielką, że podporządkowali jej niemal całe życie. To również wiedza z zakresu ciąży, przykładów leczenia trudnych chorób, wad rozwojowych jeszcze w okresie prenatalnym, cudu narodzin i miłości do życia...do dzieci :)))

Szczerze polecam :)




Marzena Dębska, Romuald Dębski, Magdalena Rigamonti "Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek", PWN, Warszawa 2014



źródło zdjęć: http://conowegowpwn.blogspot.com/2014/06/bez-znieczulenia-czyli-madrze-i-pieknie.html
wykonawca zdjęć: Maksymilian Rigamonti



Za możliwość "poznania" tych cudownych ludzi i lekarzy dziękuję Pani Marcie reprezentującej wydawnictwo PWN :)))) Dziękuję za okazane zaufanie :)






Czytaj dalej...

Wyspa dzieci*

"Jest wyspa, wyspa za morzem dziewięciu miesięcy,
Gdzie dzieci rosną, rosną! Rosną na drzewach
A słońce rozdaje im złote szturchańce,
I mogą, i mogą i mogą jak jabłka dojrzewać.
A kiedy, kiedy wichura nadciągnie od morza,
I gałąź o gałąź, o gałąź! O gałąź zastuka.
Zaczyna się wielkie, jesienne spadanie.
Za brzdącem brzdąc, za brzdącem brzdąc leci jak grucha."*





Bez opieki położnej nie wyobrażamy sobie współczesnego porodu. Położna zabezpiecza bezpieczeństwo maleństwu podczas jego narodzin.  Przyjmuje na świat dzieci bez w względu na status, pochodzenie jego rodziców i jest obecna w każdej kulturze. Położna jest zatem ważna w naszym życiu, zwłaszcza życiu dziecka i kobiety. Dlaczego w takim razie zawód ten jest pomijany w szeroko rozumianej literaturze? Ten temat deprymował również Jennifer Worth. Pod wpływem artykułu Terri Coates w magazynie "Midwives" postanowiła opisać swoje wspomnienia, dwudziestoletnie doświadczenie z praktyki położniczej. Jej wiedza jest ogromna i daje pogląd na macierzyństwo w najbiedniejszej, portowej dzielnicy londyńskiego East Endu lat ' 50 XX wieku.

Jennifer Worth do Domu Nonnata sióstr anglikańskich trafia trochę przez przypadek. Miała nadzieję na mały, przytulny, prywatny szpital położniczy a okazało się, że weszła w świat zakonnic, które opiekowały się najbiedniejszymi mieszkańcami Poplar. Z czasem okazało się, że siostrzyczki dysponują szeroką wiedzą medyczną, położniczą i stały się dla młodziutkiej dziewczyny bezsprzecznymi autorytetami w dziedzinie narodzin, połogu, opieki nad noworodkiem, wcześniactwem i chorób kobiecych.

Dzieci przychodzą na świat wtedy, kiedy są gotowe do życia poza brzuchem mamy. Okazuje się, że najczęściej ten "odpowiedni" czas wypada w środku nocy. Jennifer nie może sobie pozwolić na zwłokę. Czy słońce, czy deszcz, czy słota, siarczysta zima, czy gęsta, paraliżująca mgła musi stawić się na wezwanie i służyć pomocą matce oraz dziecku. Zakłada uniform, charakterystyczny czepek, zabiera ze sobą kuferek z potrzebnymi instrumentami medycznymi, siada na rower i mknie do kolejnej położnicy. Nie musi się obawiać o swoje bezpieczeństwo. "Najwięksi brutale i twardziele darzą nas takim szacunkiem, wręcz czcią, że bez obaw wszędzie możemy pojawiać się same, i w dzień, i w nocy."

Kiedy jest już na miejscu obserwuje komfort życia swoich pacjentek, jej pozycję w rodzinie, relacje między bliskimi, obyczaje, stosunek do higieny, zdrowia i podejście do macierzyństwa. Dzięki Jennifer i my stajemy się świadkami, uczestnikami losu kobiety w latach ' 50 XX wieku. Choć szokują standardy życia to nie na to zwróciłam największą uwagę. Mnie zainteresował sam moment narodzin. Wydawać by się mogło, że w tamtych czasach położnictwo będzie bardziej archaiczne i odległe od nowoczesnych metod. Pomyliłam się. Mimo braku dostępu do sprzętu znanego nam obecnie, Jennifer umiała dostępnymi i naturalnymi środkami doprowadzić do bezpiecznego porodu w wielu trudnych sytuacjach, np. rzucawka ciążowa, poród pośladkowy i wcześniaczy (28 t.c.). Zaskoczyło mnie jak mało podczas porodu było pęknięć krocza, gdzie w dzisiejszych czasach w wielu szpitalach w Polsce wykonuje się rutynowe nacięcia. Jestem pod ogromnym wrażeniem.

Jennifer na co dzień styka się z biedą, niewiedzą, naiwnością ale i silną, głęboką intuicją swoich podopiecznych. Najwięcej emocji wywołał na mnie poród Conchity. Kobieta urodziła swoje dwudzieste piąte dziecko w 28 t.c. Maleńki, siedmiuset gramowy chłopczyk cudem przeżył. Matka nie chciała go oddać do szpitala gdyż bała się, że bez jej opieki i czułości szybko umrze. Lekarze i tak nie dawali mu zbyt wiele szans na przeżycie. Conchita przez cztery miesiące nosiła go w prowizorycznej chuście prosto na piersi, tuż przy sercu. Dzieciątko przeżyło. Instynkt macierzyński, intuicja?? Współcześnie ten sposób, tzw. kangurowanie jest praktykowany na oddziałach wcześniaków w szpitalach na całym świecie.

Przed jednym muszę ostrzec ciekawego czytelnika. Opisy porodów są au naturel :) Innymi słowy bardzo naturalistyczne i dosłowne. Jennifer Worth nie owija w bawełnę i nie ubiera w piękne słowa porodu, który przeważnie jest mokry i krwisty. Wie o tym każda kobieta, która urodziła dziecko.

Historie opisane w "Zawołajcie położną" są różnorodne, ciekawe i emocjonujące.  Przeplatają się śmiechem i wzruszeniem, radością i tragizmem, życiem i śmiercią, modlitwą i świeckimi przyjemnościami. Z Jennifer Worth nie ma czasu na nudę bo już ktoś woła: Zawołajcie położną! I trzeba spieszyć z pomocą...

Nie ma nic piękniejszego niż nowo narodzone niemowlę :)





Jennifer Worth "Zawołajcie położną", tł. Marta Kisiel- Małecka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014




* tytuł i cytat pochodzi z piosenki "Wyspa dzieci" zespołu 2 plus 1 (1975, tekst: Marek Dutkiewicz)


Za możliwość przeczytania tej fantastycznej i emocjonującej książki dziękuję Pani Magdzie reprezentującej wydawnictwo Literackie :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)



Czytaj dalej...

Wszystkie odcienie macierzyństwa

"Być normalnym- to banał. Być anormalnym- to problem. Ale być poza wszelką normą: to tajemnica."

Macierzyństwo, rodzicielstwo to arcytrudne zadanie. Wie o tym każdy, kto ma dzieci. Z początku trudne są elementy, z której składa się opieka pielęgnacyjna a wraz ze wzrostem pociechy pojawiają się trudności z wychowaniem, wytyczeniem granic, konsekwencją, planowaniem, egzekwowaniem dobrego zachowania, dojrzewaniem itd. Rola matki i ojca staje się jeszcze trudniejsza gdy dziecko rodzi się niepełnosprawne ruchowo bądź umysłowo. Obowiązki stają się co najmniej dwa razy cięższe, spojrzenia społeczeństwa oceniające ale nie zmienia się miłość, którą ze sobą przynosi maleństwo.

Sophie Lutz jest mamą czwórki dzieci, w tym głęboko upośledzonej Philippine. W "Niewidoczne dla oczu" z prostotą i bez patosu opisuje swoją trudną acz przynoszącą zadowolenie i satysfakcję codzienność. Ma dość stwierdzeń postronnych osób "Ja bym nie dał rady". Ona też często w samotności krzyczy z bezsilności, zmaga się z poczuciem winy, zmęczeniem i trudami życia, jak każdy człowiek. Sophie nie rozstrząsa co by było gdyby, tylko działa w dobrym imieniu swoim i swoich dzieci. Nie chce uchodzić za bohaterkę, supermamę...chce cieszyć się swoim macierzyństwem i obserwować dobre, ulotne chwile szczęścia swojej córki i synów.

Sophie zdecydowała się opublikować swoją książkę by zjednoczyć, dać wsparcie rodzinom, które tak jak ona zmagają się z ciężką chorobą swojego dziecka. "Uświadamiając sobie, że nie tylko naszą łodzią tak strasznie kołyszą fale, nabieramy pewności siebie, zyskujemy poczucie "normalności" w tej "nienormalnej" sytuacji."

Serce moje rosło kiedy czytałam jak pięknie wyrażają się bracia o swojej siostrze. Oni nie dostrzegali jej ułomności ale postrzegali ją jako dziewczynkę, dziecko, kogoś bliskiego, Philippine. Zawsze stają w jej obronie nawet wobec swoich rodziców, jak tym przydarzy się nieopatrzne słowo.

Z oburzeniem za to czytałam o ludziach, pielęgniarkach, lekarzach sugerujących w przeszłości aborcję upośledzonego dziecka. Wszyscy oni przyjmowali za pewnik taką decyzję Sophie Lutz i z przeogromnym zdziwieniem konfrontowali rzeczywistość. Ich nieme pytania w oczach: "Jak to, ona nie usunęła uszkodzonego płodu????". Rozumiem postępowanie Sophie bo sama zrobiłabym dokładnie tak samo. (W tym miejscu wyraźnie chcę zaznaczyć, że nie potępiam kobiet, które zdecydowały się na aborcję. To ich życie, wybór, sumienie).

Życie rodziny Lutz nie byłoby takie gdyby nie silna wiara w Boga i jego boski plan. Wraz z narodzinami Philippine. Chciałoby się zapytać jak wierzyć w Boga, kiedy pozwala naszym bliskim cierpieć w tak okrutny sposób? Jak w tej sytuacji ufać Jego mądrości, nieomylności? Sophie mówi: "Wierzę, że w jej upośledzeniu jest głębszy sens, który trzeba odkryć."
Philippine zmieniła spojrzenie matki na świat, na społeczeństwo, na innych, na nią samą, na Boga, na dobro i zło. Kobieta nauczyła się odwagi dawania siebie, prawdziwego szacunku wobec bliźniego, dostrzegać kruchość życia, jego ulotność i doceniać każdy dzień nawet ten niedoskonały i chwile szczęścia nawet te najkrótsze.

"Niewidoczne dla oczu" to piękne świadectwo nadziei, miłości oraz pełni macierzyństwa, rodzicielstwa, małżeństwa i rodziny. Książka jest również pięknym wyznaniem wiary, oswajaniem z innością, akceptacją, tolerancją.




Sophie Lutz "Niewidoczne dla oczu. Przejmujące świadectwo o miłości ukrytej", tł. Sylwia Filipowicz, Wydawnictwo Św. Wojciech, Poznań 2014




Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Pani Jolancie reprezentującej wydawnictwo Św. Wojciech :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)




Czytaj dalej...

Kolonizacja


"Cienie ziemi" wieńczy trylogię Śmiertelna Odyseja autorstwa amerykańskiej pisarki Beth Revies. Rozpoczyna się w miejscu, w którym wszystko się rozpoczyna, wszystko jest możliwe, a multum rozwiązań może doprowadzić albo do szczęśliwego albo do tragicznego finału. Ciekawość nie pozwoliła mi zbyt długo zastanawiać się nad kierunkiem, tokiem myślenia autorki. Czem prędzej zagłębiłam się w futurystyczny świat Amy i Starszego.

Decyzja zapadła. Znaczna część załogi opuszcza "Błogosławionego" i wyrusza z misją kolonizacji Centauri- Ziemi. Pierwsze spotkanie z idealizowaną planetą nie przebiega według planu. Choć klimat, powietrze, zapach, widoki, dobrodziejstwa natury zapierają dech w piersi i są nadzieją na lepsze, pełniejsze, wartościowsze życie, to radość tego psują stwory wyglądem zbliżone do prehistorycznych pterozaurów. Potwory są mięsożerne i z lubością atakują nowo przybyłych. Ich pojawienie się nie jest przypadkowe a za każdym polowaniem stoi skrywająca się w cieniu inteligentna istota. Kim jest i dlaczego chce pozbawić życia wszystkich kolonistów? Starszy jak najszybciej musi znaleźć odpowiedzi. Pomoże mu w tym pułkownik Martin, ojciec Amy wraz z odhibernowanymi żołnierzami i naukowcami. Różnica pokoleń i doświadczeń okaże się rozgrywką, w której ceną jest szacunek, sumienie i  człowieczeństwo.

Starszy, który musiał przejąć dowodzenie na "Błogosławionym" nie chce ot tak po prostu oddać swojej władzy pułkownikowi Martinowi. Bynajmniej nie z pobudek egoistycznych. Boi się o podlegających mu członków załogi i nie ufa przywódcy hibernowanych. Jego zdaniem zbyt rygorystycznie poddaje się rozkazom GZF, Sol- Ziemi oraz zataja istotne informacje dotyczące całej kolonii. Współpraca również nie przynosi spodziewanego konsensusu. Tak jak nie ufają sobie dowódcy, tak i załoga dzieli się na dwa obozy. Podziały, tajemnice, obawa, niepewność, nieufność sprawia, że łatwo o błędy. Najważniejsze z nich to straty w ludziach.

Nowa rzeczywistość najbardziej daje się we znaki Amy. Jest rozdarta pomiędzy Starszym a odzyskanymi rodzicami. Kocha swojego ojca i próbuje dostosować się od jego reguł. Jednak gdy dostrzega niekonsekwencję jego działań i jawny ostracyzm załogi "Błogosławionego", sprzeciwia się kolejnym rozkazom. Ramię w ramię ze Starszym próbuje odkryć to, co przed nimi zatajono. Odnajdują budynki mieszkalne, nowoczesne kompleksy, pasy startowe i promy kosmiczne. Wszystkie są mocno zaniedbane i dawno opuszczone. Kto tu mieszkał, pracował i gdzie jest teraz?

Centauri- Ziemia stworzona przez Beth Revis jest piękna, surowa i brutalna. Na kolonistów na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo: roślinność z neurotoksynami, pterozaury i tajemniczy obcy. Język i opisy scen drastycznych są w tej części niesamowicie plastyczne i sugestywne. Niemal na własne uszy słyszymy odgłos rozrywanego ciała, lejącej krwi i mlaskania potwora przeżuwającego ludzkie członki. Jednak to nie natura niesie za sobą największe zagrożenie, a kłamstwa, pozory, manipulacje, hipokryzja i chciwość. Koloniści zmierzą się z tym , czego nie spodziewaliby się nawet w najokropniejszych koszmarach sennych. Nic więcej nie ujawnię żeby nie psuć Tobie czytelniku radości czytania i poznawania.

"Cienie Ziemi" to doskonałe, zaangażowane, z mocnym akcentem zakończenie i finał trylogii Śmiertelna Odyseja. Beth Revis mnoży tajemnice i nie daje łatwych odpowiedzi. Zadbała żeby każdy element powieści, nawet najdrobniejszy szczególik był spójny i idealnie wkomponowany w treść. Klimat i atmosfera powieści sprawia, że ciało zostaje zroszone potem strachu, włos jeży się na karku i łupie w uszach pobudzone do granic możliwości tętno krwi. A skłonni do poświęceń w imię najwyższych wartości nastolatkowie chwycą za serce wzruszającą emocją.

Z serca polecam całą trylogię.



1. W otchłani- recenzja
2. Milion słońc- recenzja
3. Cienie ziemi





Beth Revis "Cienie Ziemi", tł. Marta Kisiel- Małecka, Wydawnictwo Dolnośląskie 2014




Recenzja napisana dla serwisu DużeKa. Wydawnictwu Publicat dziękuję za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego książki :))))


Czytaj dalej...

Miłość wystawiona na ciężką próbę

"I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci." Tak brzmi przysięga małżeńska w polskim Kościele. Jednak z literatury i kina jest nam znana zupełnie inna formułka: "Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?"
Jak słowa wypowiadane w chwili wielkiego uniesienia i w rozkwicie uczucia mają się do rzeczywistych, realnych problemów jakie niesie za sobą życie? Czy po wielu latach często niełatwych dialogów, kompromisów miłość jest w stanie przetrwać każdą burzę?

Mel Taylor ma kochającego męża Adama, słodką córeczkę Mayę, piękny dom i pracę, w której się spełnia. Nic więcej do szczęścia jej nie potrzeba. Jednak kobieta żyje w ciągłym strachu przed utratą wszystkiego co do tej pory osiągnęła. Wierzy, że każdy ma swoja porcję kłopotów do przeżycia, a ona jest przecież taka szczęśliwa...
Kobieca intuicja jej nie myli... W przededniu dziesiątej rocznicy ślubu Adam ulega wypadkowi. Trafia do szpitala z rozległym urazem mózgu, jest nieprzytomny. Potrzebna jest natychmiastowa interwencja neurochirurga.  Po operacji mężczyzna pozostaje w śpiączce, a rokowania nie są pomyślne. Lekarze dają mu minimalne szanse na wybudzenie.
Po uzgodnieniu z lekarzami, Mel zabiera męża do domu by tam się nim opiekować i pielęgnować go.
Ta sytuacja niestety źle wpływa na rozwój Mayi. Mel staje przed trudnym wyborem. Komu jest bardziej potrzebna: bezwładnemu mężczyźnie czy małemu, bezbronnemu dziecku?


Mel jest zwykłą trzudziestotrzylatką, której nie obce są porażki i sukcesy, rozterki, śmiech, płacz, niepewność, miłość. Łatwiej jest jej przejść przez niepowodzenia gdyż ma przy sobie mężczyznę, któremu bezgranicznie ufa i na którego może liczyć w każdej sytuacji. Są małżeństwem od dziesięciu lat ale parą stali się już jako nastolatkowie. Od tamtej pory wszystko wokół nich się zmieniło ale nie uczucie, które ich połączyło. Miłość jest ich konstans, ostoją, jedyną pewną wśród niepewności. Irytującą Adama wadą Mel jest jej silna wiara w to, że kiedyś przyjdzie im rozliczyć się ze swojego szczęścia.
Adam jest mężczyzną idealnym ale nie nierzeczywistym. To ucieleśnienie faceta, o którym marzy każda kobieta. Opiekuńczy, czuły, obowiązkowy, przedkłada swoje dobro nad dobro innych, potrafi zaskoczyć, umie zaopiekować się swoją córeczką, potrafi ciekawie rozmawiać ale i pomilczeć przy nim jest niezwykle miło.
Maya to cudowna dziewczynka pełna życia, wigoru, rozgadana, rozemocjonowana, milusińska... i długo można wymieniać :)
Ogromnie polubiłam całą rodzinkę Taylor i mocno zaangażowałam się w ich życie. Bardzo przeżyłam wypadek Adama i dzieliłam emocje jego rodziny oraz towarzyszyłam im na każdym etapie w tym trudnym czasie. Choć dobrze wiedziałam, że to fikcja literacka, to Linda Green tak opisała i skonstruowała swoją opowieść, że nie mogłam nie wejść w nią całą sobą.

Narracja powieści jest naprzemienna. Wydarzenia poznajemy z perspektywy głównych bohaterów. Zatem mamy spojrzenie kobiety i mężczyzny, które pięknie ze sobą współgrają i dopełniają się. Linda Green pokusiła się również na dwojakość narracji nawet w obliczu śpiączki Adama. Jednak w posłowiu uprzedza, że to co chcemy uznać za słowa Adama nie koniecznie nimi są. To jak odbierzemy te rozdziały zależy od naszej wrażliwości, wyboru i wiary.

"I wtedy to się stało" dotyka trudnej tematyki jakimi są: ciężka, długotrwała choroba bliskiej osoby, zaufanie do lekarzy i opieki medycznej, poświęcenie drugiemu człowiekowi, rezygnacja z części swojego życia, salomonowe wybory między złym i gorszym.
Dzięki Mel i Adamowi poznajemy, oswajamy śpiączkę i uczymy się, że warto ufać swojej intuicji nawet wtedy, a zwłaszcza wtedy gdy wszyscy przestają wierzyć, starać się.

Autorka przyznaje, że inspiracją do książki były prawdziwe dramaty rodzin, które poznała zbierając materiały do swojego reportażu, w tym historia Jean- Dominique Bauby' ego zawarta w książce "Motyl i skafander" (którą czytałam i polecam pamięci). Poruszenie czułością, miłością i oddaniem w opiece nad chorymi wymusiły niejako, wyklarowały postacie jakimi stali się Mel i Adam. To co los dla nich przygotował było okrutne, bolesne, traumatyczne, ale to z jakim efektem przetrwali ten czas budzi nadzieję, że miłość rzeczywiście może przenosić góry.

Wizualnie powieść Lindy Green idealnie wpisuje się w lekki, bezpretensjonalny klimat serii Leniwa Niedziela. Treść z kolei zaskakuje świetnie napisaną i głęboko przemyślaną historią o miłości wystawionej na ciężką próbę. "I wtedy to się stało" z oczekiwanej łatwej rozrywki przemieniła się w opowieść, która długo pozostanie w moim sercu ku pokrzepieniu, ku pamięci, ku wierze i nadziei.





Linda Green "I wtedy to się stało", tł. Wojciech Nerkowski, Świat Książki, Warszawa 2014



Tę piękną książkę o miłości na długo zapamiętam dzięki Pani Katarzynie reprezentującej wydawnictwo Świat Książki :)))) Dziękuję za okazane zaufanie :)



Czytaj dalej...

Odzyskać radość życia

Życie nie jest bajką, której scenariusz napisany jest z jedynym możliwym zakończeniem- happy endem. W prawdziwym życiu zdarzają się choroby, wypadki, rozstania, niepowodzenia, depresja. Umiejętność radzenia sobie z tymi problematycznymi wydarzeniami budują drogę do szczęścia. Bo być szczęśliwym nie jest łatwo. Trzeba wiele pracy by je wyhodować, pielęgnować i utrzymać.

Trzydziestosześcioletnią Chiara straciła radość i sens życia. Jednocześnie porzucił ją mąż i straciła pracę w poczytnym tygodniku. Przez kilka miesięcy boryka się ze swoją stratą, rozpamiętuje każdą chwilę, boksuje ze swoją samotnością i nie potrafi poskładać na nowo swojej codzienności. Ładu życiowego nie potrafią przywrócić jej nawet rodzice, rodzina ani przyjaciele. Jedynym wyjściem z tego depresyjnego stanu jest fachowa pomoc psychologiczna. Terapeutka proponuje Chiarze nietypową i zaskakującą grę. Każdego dnia przez 10 minut, przez miesiąc musi zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie robiła.
Jak ta gra wpłynie na życie Chiary? Co jej przyniesie?

Książka "Przez 10 minut" nie jest fikcją literacką a zapisem prawdziwych wydarzeń. Chiara Gamberale sumiennie stosowała się do wytycznych w opisanej wyżej grze. Efekty tej zaskakującej terapii zaskoczyły zarówno ją samą jak i czytelnika. Gra wydaje się być banalna bo cóż trudnego jest przez dziesięć minut robić coś czego się do tej pory nie robiło i jaki może mieć ona wpływ na dalszy los? A jednak. Fuksjowy lakier do paznokci, pancake'i, rozmowa z matką, nauka gry na skrzypcach, lekcja hip- hopu, haft krzyżykowy, chińskie lampiony zdziałały cuda. Chiara zaczyna dostrzegać drobne elementy i niuanse własnego życia. Z bliska przypatruje się temu co do tej pory było dla niej nie dostrzegalne. Doceniła swoich bliskich, dostrzegła ich wartość, zauważyła jak wiele się wokół niej dzieje i jak ważna jest umiejętność cieszenia się z drobiazgów, chwil ulotnych, strzępków szczęścia.

Wraz z postępami Chiary w grze poznajemy jej przeszłość. Ze wspomnień rysuje się kobieta, która ma światu wiele do zaoferowania. Jej wrażliwość na innych, bezpośredniość w kontaktach, czułość, empatia gromadzi wokół niej ludzi, którzy czerpią z jej energii pełnymi garściami i odwdzięczają się uwagą, oddaniem, miłością.

Jedyny minus to chaotyczność. Nie zawsze czułam, że jestem w "temacie" co odrobinę utrudniało mi lekturę.

Mimo to "Przez dziesięć minut" to porcja tak ożywczego optymizmu, że nie sposób jej nie polecać. Jeśli myślisz, że wyczerpałaś limit na szczęście- zagraj w grę a przekonasz się, że na szczęście nie ma kartek, zapisów, granic :)




Chiara Gamberale "Przez 10 minut", tł. Elżbieta Derelkowska, Feeria, Łódź 2014




Za optymizm zaczerpnięty z książki dziękuję Pani Aleksandrze reprezentującej wydawnictwo Feeria :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)


Czytaj dalej...

Warto być perfekcyjną?

"Sukces polega na tym, by przechodzić od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu."

"Perfekcyjna kobieta to suka" to poradnik, który we Francji stał się bestselerem. Do tej pory sądziłam, że to właśnie Francuzki najśmielej dążą do perfekcji i są idealne w każdej dziedzinie życia począwszy od wyboru garderoby, poprzez wykwintny jadłospis po wychowanie dzieci (oczywiście nawiązuję do innego słynnego poradnika "Francuskie dzieci nie grymaszą" Pameli Druckerman  :P) Cóż... Życie pisze własne scenariusze i skoro Francuzki uważają, że ideałów nie ma, to coś w tym jest.

Mnie daleko do perfekcji. Zdarza mi się: wybuchnąć, powiedzieć coś zanim to dobrze przemyślę, rozpocząć coś i tego nie dokończyć, zrobić coś na chybcika nie bacząc na efekt, folgować zachciankom, nie trzymać diety, odejść od tworzonego w bólach planu, ulec lenistwu... Czy te potknięcia definiują mnie jako kobietę, żonę, matkę, kochankę? A może właśnie umiejętność popełniania błędów, przyznawania się do nich i do ich rozgrzeszenia tworzą ze mnie człowieka, z którym warto być, żyć, kochać???

Siostry Girard odważyły się powiedzieć  "dość, wystarczy już tej perfekcji". To ona odbiera nam przyjemność życia. Ciągła kontrola nad zachowaniem, wyglądem wpędza w irytację, złość, depresję. Anne- Sophie i Marie- Aldine pozwalają a wręcz zmuszają do pozbycia się winy za coś na co nie mamy wpływu. Pokazują jak pokochać siebie, swoją nieperfekcyjność, jak zaakceptować swoje wady i być może się z nimi zaprzyjaźnić.

"Perfekcyjna kobieta to suka" to  nie jest typowy poradnik gdzie z wydumaną powagą ktoś próbuje powiedzieć Ci jak żyć, wytyka błędy i wskazuje tylko jedno rozwiązanie. Oj nie. Autorki postarały się by do swojej książki wprowadzić przewrotność, humor, anegdoty, zbiór złotych myśli ale i miejsce na własne notatki, przemyślenia, przykłady, listy. Nie zawarły w nim jednego, jasno określonego celu, do którego trzeba dążyć a uwzględniły słowa, w których odnajdziemy i zaakceptujemy siebie, takie jakimi jesteśmy. W niej dostrzegłam swoje odbicie, uśmiechnęłam się do siebie z poczuciem ulgi... dobrze nie być perfekcjonistką :)

Spostrzeżenia sióstr Girard są trafne, dowcipne, przedstawione w sposób zwięzły i zrozumiały dla każdego. Lektura "Perfekcyjnej..." staje się swego rodzaju śmiechoterapią i to jest coś czego ostatnio mi brakuje. Poradnik "połknęłam"  w godzinkę i obiecuję, że będę do niego wracać przy każdym pogorszeniu samopoczucia.

Na koniec krótki fragment poradnika :)

"Komu się zdarza jeść 5 porcji warzyw i owoców dziennie?

Poważnie! Tylko perfekcyjna kobieta może przestrzegać tej zasady!
Je tylko EKO, często jest wegetarianką i w dodatku zmierza w kierunku odżywiania się wyłącznie nasionami. Gdyby jeszcze tylko nie miała misji nawracania nas, nieszczęsnych grzesznic!

"Uprawianie własnych topinamburów to naprawdę nic skomplikowanego".
Okej. Jeszcze trzeba wiedzieć, co to jest ten topinambur.

"Jestem wegetarianką, ale mogę jeść jajka, bo wiesz- a to warto wiedzieć- jajko jest neutralne, jeśli chodzi o zadawanie cierpienia zwierzętom."
Nie do wiary, "co warto wiedzieć" według niektórych ludzi.

"Nie powinnaś pić krowiego mleka, bo nie jesteś dzieckiem krowy!"
Aha! A ty może jesteś dzieckiem soi? "





Anne- Sophie Girard i Marie- Aldine Girard "Perfekcyjna kobieta to suka", tł. Marynia Bicz, Feeria, Łódź 2014




Poradnik w godzinkę "połknęłam" dzięki uprzejmości Pani Aleksandrze reprezentującej wydawnictwo Feeria :)))) Dziękuję za okazane zaufanie :)



Czytaj dalej...

Przemoc wobec bezbronnego dziecka

Ostatnimi czasy media zdominował temat przemocy fizycznej i psychicznej wobec dzieci. Przerażająca jest myśl jak wiele dorosłych swoją złość, strach, niepowodzenia wyładowuje na bezbronnych maluchach oraz jak nieudolność i słabości systemu sprawiedliwości doprowadzają do coraz bardziej tragicznych w skutkach wydarzeń. Jeszcze bardziej przeraża milcząca zgoda społeczeństwa na ataki agresji, na płacz dziecka w pokoju, mieszkaniu obok, na ból i cierpienie sąsiada.

Siedmioletni Alex Andersson sprawia problemy w szkole. Jest agresywny: popycha, bije, gryzie swoich kolegów i nauczycieli. Wychowawczyni nie jest w stanie poradzić sobie z zachowaniem chłopca. Pewnego dnia przypadkiem odkrywa rany i siniaki na ciele Alexa. Zaczyna podejrzewać, że jest on ofiarą przemocy domowej. Zawiadamia opiekę społeczną. Chłopiec zostaje umieszczony w placówce, gdzie z dnia na dzień otwiera się i uspokaja. Na straży bezpieczeństwa Alexa staje Sophia Weber, która nie zgadza się z rozwiązaniami systemowymi, w które wpychany jest jej małoletni klient.
O powrót syna do domu zaciekle walczy Linda Andersson. Uczęszcza na obowiązkową terapię psychologiczną, pozbywa się z domu męża- agresora i prowodyra wszelkich domowych kłótni. Sąd i opieka społeczna daje wiarę jej staraniom i Alex wraca do mamy. Krótko po tym dochodzi do tragedii...


Przyjmuje się, że sprawcą przemocy domowej jest mężczyzna. Nie jest to jednak reguła i coraz częściej okazuje się, że to kobiety dopuszczają się najbardziej przerażających aktów agresji. Jak to wygląda w domu Alexa? Kto i dlaczego go krzywdzi?

Wypowiedzi, przemyślenia, swoista spowiedź jednego z rodziców wtrącona w narrację powieści, jednoznacznie wskazuje odpowiedź. Jednak mimo, że znamy agresora nie są jasne pobudki jego działania. Krok po kroku odkrywamy te motywy, które ze słowa na słowo stają się bardziej szokujące.

"Dzieci nie rozumieją, kiedy się do nich mówi, ale kiedy boli, wtedy każde załapie."

Malin Persson Giolito nie obarcza czytelnika opisami samej przemocy fizycznej. Poznajemy jedynie jej skutki, które okropnie wpłynęły na życie małego Alexa. "Kiedy chłopiec trafił do szpitala, miał złamane trzy żebra. Niewielkie, okrągłe ślady na ciele były najprawdopodobniej pozostałościami po przypalaniu papierosami. Ponadto zdjęcie rentgenowskie wykazały cztery dawne pęknięcia kości: dwa palca środkowego prawej ręki, jedno żebra oraz jedno lewego przedramienia (...) Alex cierpi na niedosłuch w lewym uchu oraz na zaburzenia zmysłu równowagi." Fizyczne cierpienia idą w parze z cierpieniami psychicznymi. Chłopiec jest wycofany, apatyczny i agresywny. Jednocześnie złakniony czułego dotyku i boi się bliskości. Potrafi otworzyć się jedynie w towarzystwie koni, które są dla niego ścieżką terapii.

Choć system sądownictwa i opieki społecznej z nazwy działa na jego korzyść to realnie rzecz biorąc zapatrzeni w przepisy, nieświadomie wpędzają chłopca w coraz większe kłopoty. Nawet jego kurator, Sophia Weber ma związane ręce. I choć usilnie stara się pomóc, na przeszkodzie stają kruczki prawne i zasadniczy przełożeni. Kilka razy Alex skarży się, że go nie słuchają, nie rozumieją. Czy zdążą na czas z pomocą? Czy dopatrzą się tego, co na prawdę dzieje się w otoczeniu dziecka?

Malin Persson Giolito oprócz błędów i słabości systemu sprawiedliwości ukazuje brak wzorców jako źródło aspołecznych zachowań. Brak miłości, czułości opieki matki wskazuje jako brak umiejętności okazywania uczuć własnemu potomstwu, ignorancji i narodzin agresji.

"To tylko dziecko" jest książką przejmującą bo dotyczy cierpienia małego dziecka. Potrzeba mocnych nerwów by czytać o bestialskich zachowaniach dorosłych i biurokracji organów władzy. Pokazuje również, że nie należy spoglądać na życie przez pryzmat schematów gdyż okazuje się to być największą krzywdą wyrządzoną człowiekowi.




Malin Persson Giolito "To tylko dziecko", tł. Małgorzata Kłos, Czarna Owca, Warszawa 2014





Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pana Moisesa reprezentującego wydawnictwo Czarna Owca :)))) Dziękuję za okazane zaufanie :)


Czytaj dalej...

Wybór


"Niektóre wybory niosą życie, inne niosą śmierć."

Kiedy w 1974 r. w Stanach Zjednoczonych uznano aborcję za legalną jako "fundamentalne prawo konstytucyjne" każdej kobiety, dano jej możliwość wyboru do rozporządzania własnym ciałem, swoją płodnością i zamknięto go w formę świadomego macierzyństwa. Jednak czy ten wybór ogranicza się jedynie do przerwania ciąży? Czy istnieje dla niego alternatywa?

Nad tym trudnym, drażliwym i w dalszym ciągu kontrowersyjnym tematem nieplanowanej ciąży, macierzyństwa nieletnich, aborcji, adopcji rozważa autor dwunastu thrillerów prawniczych, Robert Whitlow.

Siedemnastoletnia Sandy zachodzi w nieplanowaną ciążę. Legalizacja prawa aborcyjnego daje jej możliwość "załatwienia" i "pozbycia się" kłopotu, za czym stanowczo obstaje przyszły ojciec Brad i jego rodzice. Nastolatce bardzo trudno jest podjąć decyzję. Na szczęście ma mądrą mamę, która przedstawia jej wszelkie możliwe opcje i pozwala na samodzielny wybór. Jak postąpi Sandy? Jedno jest pewne, jej decyzja zmieni całe jej życie.
Mijają 34 lata. Sandy jest nauczycielką. Pod jej skrzydła trafia Maria, ciężarna nastolatka, która tak jak ona kiedyś, staje przed najważniejszym wyborem w życiu. Co doradzi podopiecznej. Co przyniesie jej przeszłość, która stoi u progu jej drzwi?

Nieplanowana ciąża często przynosi mieszane uczucia gdzie radość miesza się ze strachem, obawą i niepewnością. To całkiem normalne. Odpowiedzialność za potomstwo jest ogromna, a nasze życie często zmienne i niestabilne. Okrzepnięcie w myśli o rodzicielstwie, wsparcie bliskich, zdejmuje ten ciężar  z ramion przyszłych rodziców. Trochę inaczej wygląda to z perspektywy ciężarnej nastolatki. Nie wszyscy dorośli, opiekunowie umieją podołać tej hiobowej wieści. Na usta cisną się słowa o zdradzie, bólu i zawodzie, a to od nich zależy życie, zdrowie dzieci i przyszłych wnuków. Powinni pewnie stanąć u boku i podsuwać możliwości, ścieżki postępowania.

Robert Whitlow w swojej książce ukazał dwie postawy zachowań. Pierwsza z nich to nakłanianie do aborcji. Brad wykorzystuje uczucia jakim darzy go Sandy i próbuje zmusić ją do usunięcia ciąży. Wabi, kusi, w końcu stawia ultimatum- albo miłość albo dziecko. Jego rodzice również widzą tylko tę, jedyną drogę postępowania. Nie chcą by zmarnowała się przyszłość i kariera ich syna.
Rodzice Sandy z kolei proponują dziewczynie adopcję. Oni również uważają, że wykształcenie, kariera jest ważna, co urodzenie dziecka zdecydowanie przekreśli.
Podjęcie decyzji jest bardzo trudne. Trzeba pamiętać, że akcja tej części książki toczy się w latach' 70 ubiegłego wieku, gdzie ciąża przedmałżeńska wiąże się ze społeczną stygmatyzacją.

Kiedy akcja przenosi się do 2008 r. dziwi jak mało zmieniło się w zakresie planowania ciąży, antykoncepcji i ciąży nastolatek. Obecnie nie muszą już przerywać nauki, ukrywać się u ciotek w innym stanie, schodzić z oczu wszelkiej maści dewotkom, ale w dalszym ciągu nie omijają je krzywdzące plotki oraz próbuje się za nie podejmować decyzje i nakłaniać do aborcji. Przypadek Marii jest tego doskonałym przykładem. Władze szkoły próbują ubezwłasnowolnić dziewczynę i w jej imieniu rozporządzać jej ciałem. Straszne... Na szczęście znajdują się takie osoby, które z poświęceniem własnej kariery, wynagrodzenia próbują do tego nie dopuścić. Jednak jak zakończy się ta historia, musicie przeczytać sami.

Bohaterowie książki ogromnie przypadli mi do gustu. Są wielobarwni, trójwymiarowi, niemal krystalizują się na naszych oczach. Mają swoje zdanie, zalety, wady i potrafią igrać z uczuciami czytelnika. Głęboko weszłam i przeżywałam historię Sandy i Marii, być może dlatego że sama jestem matką i nie wyobrażam sobie by ktoś mógłby za mnie decydować o mojej płodności i macierzyństwie.
Mocno rozdrażniła mnie za to postawa Brada, który chciał sam kształtować przyszłość swoją i Sandy. Uważał, że "rola jako mężczyzny:planować przyszłość" bez względu na zdanie bliskich. Denerwowało mnie jak mamił swoim uczuciem, jak kupczył swoją miłością by zmusić ukochaną do aborcji. Jego niedojrzałość można również rozpoznać po słowach jakie wypowiedział do swojej dziewczyny: "Jak urodzisz dziecko, będziesz już zużyta." To przeważyło szalę żalu moją i na szczęście Sandy.

Robert Whitlow z racji wykonywanego zawodu, jest prawnikiem, doskonale poprowadził wątki rozgrywające się w sądzie. Dynamika, żywa riposta, rzucanie "sprzeciw" wprowadziły mnie na prawdziwą salę rozpraw przed oblicze prawdziwego wymiaru sprawiedliwości.

"Wybór" to poruszająca historia o macierzyństwie i możliwości wyboru, ale nie do przerwania ciąży ale do jej donoszenia i darowania życia niewinnej istotce. Ta książka wedle słów Roberta Whitlow'a ma być hołdem dla wszystkich matek, których ofiara ciąży i urodzenia dziecka nie zawsze jest doceniona.





Robert Whitlow "Wybór", tł. Zbigniew Zawadzki, WAM, Kraków 2014




Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki Panu Łukaszowi reprezentującemu wydawnictwo WAM :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)




Czytaj dalej...

Dziecko niezgody


Głośne medialne dzieciobójstwo stało się inspiracją dla powstania książki „Zabójczy mezalians” Arkadiusza Babczyka. 

Młodzi ludzie u progu ważnych życiowych wyborów, dowiadują się, że zostaną rodzicami. Ciąża jest nieplanowana i mocno pokrzyżuje plany obojga nastolatków. Jakich wyborów dokonają i czy potrafią odpowiedzialnie podejść do jednego z najważniejszych egzaminów, które niesie życie?

Historia jak ze sztuki Shakespeare'a „Romeo i Julia” - pełna przeciwieństw, złości, miłości i nienawiści. On bogaty, ona biedna. On ugodowy, ona bezkompromisowa. Jego rodzice nieprzychylnie patrzą na związek syna, mama dziewczyny marzy o szczęściu córki. Młodzi chcą być ze sobą i realizować swoje założenia. Czego chcą? Wykształcenia, dobrej pracy, błyskotliwej kariery i życia na wysokim standardzie materialnym i społecznym.

Mimo niewątpliwej inteligencji i świadomości pułapek, oboje igrają z ogniem. Wadliwe zabezpieczenie w intymnym zbliżeniu skutkuje nieplanowaną ciążą. I to właśnie ona jest punktem zapalnym i uwypuklającym charaktery, osobowości Oli i Rafała. Z dziewczyny wychodzi kompletna ignorancja, naiwność, infantylność, zła wola, chorobliwa ambicja, nieprzejednaność, wygodnictwo, egocentryzm, wyrachowanie. Chłopak z kolei przyjmuje na swoje barki ciężar odpowiedzialności. Dla swojej dziewczyny i nienarodzonego dziecka jest w stanie zmienić i dostosować swoje życie. Czy to wystarczy?

„-Nie rozumiesz, baranie, że ja nie jestem matką Polką, czyli głupią suką, dla której najważniejszym celem w życiu jest narobienie gromadki bachorów? - tłumaczyła - Ja marzę o ukończeniu studiów. O wysokim stanowisku. O dobrych samochodach. Wypasionym domu i zagranicznych podróżach.”
Postawy Oli, Sylwii i ojca Rafała, choć całkowicie naganne w realnym świecie, na kartach powieści stworzyły doskonały przykład nowego konsumpcyjnego trendu życia i próby wyrwania się, bądź utrzymania na swoim stanowisku. Te postacie są skrajnie czarnymi charakterami w tej powieści i z góry skazane na negację czytelnika. Przewidywalne za to są sylwetki obu mam młodych kochanków i Rafała, są przeciwwagą, są ostoją. Jednak i one nie uniknęły błędów, które doprowadziły do tragedii.

Moim zdaniem Arkadiusz Babczyk zbyt mocno zainspirował się prawdziwymi wydarzeniami, czego konsekwencją jest czarny i jeszcze czarniejszy scenariusz powieści. Nie dał szansy bohaterom na jeszcze bardziej wiarygodną huśtawkę emocji. Zauważyłam także powtórzenia, które śmiało mogłyby zostać pominięte i kilka fałszywie brzmiących dialogów.


Mimo tych kilku mankamentów „Zabójczy mezalians” wzbudza feerię emocji, wywołuje dyskusję na temat wychowania seksualnego, gotowości do współżycia, antykoncepcji, nieplanowanej ciąży, macierzyństwa oraz alternatyw dla matek i dzieci, by miały szansę na godne życie..




Arkadiusz Babczyk "Zabójczy mezalians", Novae Res, Gdynia 2014




Recenzja napisana dla serwisu DlaLejdis, któremu bardzo dziękuję za egzemplarz recenzyjny książki :))))




Czytaj dalej...

Tajemnice Luizy Bein


Odkrywanie tajemnic rodzinnych, zagubionych pamiątek, odnajdywanie starych dokumentów, poszukiwanie własnych korzeni w historii swojego rodu i regionu, który zamieszkujemy staje się potrzebą ale i pasją dzisiejszych czasów. Budowanie własnej tożsamości zależne jest od znajomości rodzinnych przeżyć, dziejów, czasem grzeszków naszych przodków. Nagrodą jest znajomość ówczesnych wydarzeń, konotacji ale również możliwość odnalezienia i połączenia na nowo wcześniej zerwanych więzi.
Dla Renaty Kosin tajemnica z przeszłości stała się punktem wyjścia, zaczepienia, początkiem powieści "Tajemnice Luizy Bein".

Podczas rewitalizacji starówki w warmińskim miasteczku archeologowie odkrywają cmentarzysko mnichów. Wśród zakonników znajdują się również szczątki kobiety z dzieckiem w objęciach. Wszystko wskazuje na to, że w tym miejscu została pochowana Luiza Bein, miejscowa filantropka, której miejsce pochówku było do tej pory nieznane. Największą tajemnicą okazuje się szkielet dziecka, gdyż ze wszelkich odnalezionych dokumentów wynika, że Luiza miała tylko jednego syna, który dożył spokojnej starości. Sensacyjnym odkryciem zainteresowana jest młodziutka dziennikarka, która przy współpracy krewnego Luizy Bein, Alexandra próbuje rozszyfrować tożsamość znalezionych szczątków. Jej ciekawość nie jest przypadkowa. Co łączy ją z tą rodziną? Co uda im się odkryć?

Zacznę od bohaterów, którzy sprawili że cała historia od samego początku przyciąga uwagę i jest rumiana niczym polskie jabłko. Klara jest fantastyczną, odważną, ambitną, spontaniczną, ekspresyjną, impulsywną  ale nieco roztrzepaną i nierozważną dziewczyną. O czym pomyśli natychmiast realizuje bez przewidywania czy to odpowiedni i bezpieczny krok. Zjawia się u Alexandra Beina w Szwajcarii bez zapowiedzi, uzbrojona jedynie w nadzieję na wspólne działanie i odkrycie tajemnicy. Alex z kolei to zupełne przeciwieństwo Klary. Jest pedantem, który musi mieć kontrolę nad życiem, całym swoim otoczeniem, a nawet nad poprawnością swoich wypowiedzi. Nie jest zainteresowany propozycją Polki, mimo to ulega jej presji. Dochodzi między nimi do starć niemal na każdym kroku, słowie, decyzji. Jakimś cudem udaje im się krok po kroku zbliżać do upragnionego celu. Szybko okazuje się, że nie tylko im zależy na odnalezieniu prawdy i klucza do sejfu sekretów rodziny Bein. Ktoś śledzi każdy ich krok i próbuje zdyskwalifikować ich w tym wyścigu z historią.

Akcja "Tajemnic Luizy Bein" jest dynamiczna i zaskakująca. Wraz z bohaterami powieści podróżujemy pomiędzy Polską a Szwajcarią, między przeszłością a teraźniejszością, miłością a nienawiścią, konwenansami a potrzebami serca. I jest to podróż, która zapewnia zaspokojenie wszelkich emocji i potrzeb. Książka pani Renaty Kosin jest połączeniem przygodówki, powieści historycznej, kryminału, sensacji, odrobiny thrillera i kropli miłości w odpowiedniej proporcji.

Renata Kosin udowodniła, że potrafi snuć intrygę przez wiele stron i zwodzić czytelnika niemal na każdym kroku. W powieści roi się od sekretów, które w miarę rozwiązywania, nawarstwiają się niczym popularne niegdyś rosyjskie laleczki matrioszki. Uwielbiam to. Mimo tego zapętlenie tajemnic, autorka spójnie i logicznie prowadzi fabułę. Każdy dokument, każdy znaleziony przedmiot ma wytłumaczenie kompatybilne z założonymi faktami. Odkrycie kart, rozwiązanie zagadki sprawiło mi prawdziwą czytelniczą rozkosz.

Podejrzewałam jak ta historia może się zakończyć, a mimo to autorce udało się mnie zaskoczyć :) Brawo!
Jednym słowem jestem zachwycona najnowszą powieścią Renaty Kosin. "Tajemnice Luizy Bein" intrygują, inspirują i wzmagają apetyt. Aż chciałoby się powiedzieć: "Cudze chwalicie, swego nie znacie"! Z całą odpowiedzialnością polecam :)





Renata Kosin "Tajemnice Luizy Bein", Nasza Księgarnia, Warszawa 2014





Recenzja napisana dla serwisu DużeKa. Pani Kasi i wydawnictwu Nasza Księgarnia dziękuję za egzemplarz recenzyjny książki :)))



Czytaj dalej...

Idealna? Nie, dziękuję :)

18 czerwca nakładem wydawnictwa Feeria ukarze się przewrotny poradnik przetrwania dla nowoczesnych kobiet. 



Czy jesteście zainteresowani?



Czytaj dalej...

Tajemnicza Syberia

"Ziemia szamanów" zaintrygowała mnie niemal od samego początku. Interesuje mnie metafizyka i nadnaturalność zjawisk, którymi kiedyś żył człowiek. Dawniej ufano znakom dawanym przez naturę, wystrzegano się tajemnych miejsc, które poznawano z nauk ojca, dziadka, pradziadka, wierzono w moc ziół oraz zawierzano swoje zdrowie i życie szeptuchom czy szamanom. Dziś ta wiedza jest już zapomniana, wyśmiewana, podciągnięta pod szeroko rozumiany zabobon. A jednak w dalszym ciągu zdarzają się sytuacje niewytłumaczalne, których nie można udowodnić w sposób naukowy...

"Martyrologia syberyjska zdominowała naszą narodową wyobraźnię."

Syberia, rozległa kraina na północy Azji, była dla tysięcy Polaków spełnieniem najkoszmarniejszego snu i jest synonimem okrutnego reżimu radzieckiej władzy. Nieprzystępna, groźna, surowa, przenikliwie mroźna zimą i upalna  latem zbierała śmiertelne żniwo wśród zesłańców, w tym kobiet i dzieci. Pozbawieni dobytku, majątku, zmuszeni do katorżniczej pracy, z podciętymi skrzydłami przelewali krew i pot, by budować swoją nową przyszłość, a ci co nie dali rady, na zawsze pozostali w zapomnianych grobach gdzieś w syberyjskiej tajdze.

Obecnie Syberia urzeka i fascynuje podróżników, badaczy dzikością i naturalnością przyrody nie zmąconej ręką cywilizacji. Ta nienaruszona i niewyeksploatowana przez człowieka ziemia jest miejscem niezwykłych zjawiskach matki natury, nadnaturalnej energii i tajemniczych zjawach, które mogą zaskoczyć nawet największych niedowiarków.

Poszczególne wydarzenia, zawarte na kartach książki, Wojciech Grzelak doświadczył, odwiedził, poznał osobiście bądź usłyszał o nich od naocznych świadków. Autor w "Ziemi szamanów" zdradzi ci prawdziwą historię o o horrorze w pskowym lesie, czarnej tęczy, fenomenie Diabelskiego Cmentarza, błędnych ognikach, starożytnych kurhanach, podziemnych labiryntach, uroczysku Dharkan, histerii bajkalskiej, upiorach starego Bijska, przerażającym czerwiem mongolskim czy mandragorze oraz tajemnej wiedzy o syberyjskich ziołach i roślinach.

Wojciech Grzelak opisuje w swojej książce wydarzenia, które brzmią jak bajki dla dzieci, mity, legendy. Jednak jego doświadczenie podróżnicze i praca naukowa nie pozwala wątpić w jego słowa, a z kolei ta wiedza sprawia, że czytane opowieści jeżą włos na karku.

Autor posłużył się prostym językiem przystępnym dla każdego czytelnika. Książkę czyta się z rosnącym zainteresowaniem i mnożącą się ilością pytań, których nie sposób zatrzymać.

"Ziemia szamanów" to fascynujący zapis zdarzeń gdzie natura, magia, metafizyka bierze w posiadanie los i życie człowieka.




Wojciech Grzelak "Ziemia szamanów. Tajemnicze zjawiska z Syberii", Illuminatio, Białystok 2014




Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pani Agnieszki reprezentującej wydawnictwo Illuminatio :)))) Dziękuję za okazane zaufanie :))



Czytaj dalej...

Podróże kształcą

Podróże kształcą- to fakt bezsprzeczny. Uczymy się nie tylko o historii, kulturze i obyczajowości odwiedzanych miejsc, ale poznajemy własne możliwości i ograniczenia, mocne strony i słabości, odnajdujemy także pokłady swojej wrażliwości, emocjonalności, odkrywamy pasje, doświadczamy życia bardzo głęboko gdzie napotykamy swoje prawdziwe "ja". 

Podróżowanie to jak na razie moje niespełnione marzenie. Żeby zaspokoić swoją ciekawość posiłkuję się opowieściami innych, którzy odważyli się wyściubić nos ze swojego wychuchanego gniazdka. Jedną z takich osób, globtroterką z pasją jest Marzena Filipczak. Dzięki jej książce "Między światami" miałam okazję poznać miejsca, które nie są zbyt często odwiedzane przez turystów, czy dostępne podczas standardowych pakietów oferowanych przez biura podróży. A szkoda. Autorka udowadnia, że właśnie takie wyprawy są najciekawsze, najbardziej odkrywcze i niezapomniane :)

"Przeczytałam gdzieś relację z Nouruz, czyli Nowego Roku, obchodzonego w dzień równonocy wiosennej. Zdjęcia Kurdów w tradycyjnych strojach spowodowały, że chciałam pojechać natychmiast, bo radości, jaka malowała się na ich twarzach, nie widziałam już dawno."

"Między światami" to zapis podróży po krajach, miastach, wioskach gdzie status kobiety jest diametralnie różny od tego co jest nam znane na co dzień, a niebezpieczeństwo w nie wpisane, to jedynie stereotyp masowo wtłaczany w naszą świadomość. Armenia, Górski Karabach, Osetia Północna, buddyjska Kałmucja, pozostałości Jedwabnego Szlaku w Uzbekistanie, Kirgistan, Kurdystan turecki, Kurdystan iracki, Iran, izolowany od świata Turkmenistan i stepy Kazachstanu zostały "odczarowane" z czarnego PR- u, a ciekawy czytelnik doświadczy "opowieści o gościnności tak wielkiej, że aż zapierającej dech w piersiach i niepojętej z zachodniego punktu widzenia, która każe gospodarzom towarzyszyć gościowi nawet w toalecie i oddać mu miejsce w swoim łóżku".
 
Marzena Filipczak preferuje podróże w pojedynkę. W ten sposób łatwiej jest jej wejść w świat tubylców odwiedzanego miejsca, wtopić się w tłum, zapoznać z miejscowymi, a ci z kolei chętniej zapraszają ją do prywatnych domów, do wspólnego stołu, zaproponują nocleg czy towarzystwo i przewodnictwo na terenie własnego kraju. Wiele z tych zaproszeń pozwoliło podróżniczce przyjrzeć się codzienności swoich gospodarzy, uczestniczyć w ich zabawach czy świętach. Dzięki temu "ucztowała" na cmentarzu wspominając w ten sposób  zmarłego ojca pewnego Armeńczyka lub bawiła się na trzydniowym uzbieckim weselu.
 
Razem z autorką wsiądźmy do marszrutki i wyruszmy po przygodę, po emocje, po doświadczenia. 

Z książki dowiecie się również co robił minibus w salonie uzbeckiego domu, dlaczego torby uzbeckich cinkciarzy są takie ciężkie, gdzie robi się najwięcej operacji plastycznych nosa oraz dlaczego Marzena Filipczak przewiozła przez granicę 60 kg kołpaków i kto oprócz Romów porywa dziewczynę by móc się z nią później, bez skrępowania ożenić. 

Marzena Filipczak jest fantastyczną gawędziarką. W ciekawy, zajmujący i bardzo przystępny  sposób opowiada o swoich doświadczeniach, przeżyciach, obserwacjach. Krótko przybliża historię miejsca, obyczaje, różnice kulturowe, rolę kobiety i mężczyzny w społeczeństwie, zdobycze cywilizacyjne, wskazuje miejsca godne zwiedzenia i służy dobrą radą w ważnych jak i przyziemnych sprawach. Dodatkowo umiejętnie wplata podróżnicze anegdoty, które idealnie dopełniają oraz cementują całą relację. Autorka posługuje się językiem prostym, zrozumiałym, żywym, plastycznym, dowcipnym. W żadnym momencie nie czułam znużenia, a coraz większe zainteresowanie. Wybrane fotografie tylko zaostrzają apetyt na samodzielną wyprawę. Nietypowy alfabetyczny indeks na końcu książki jest równocześnie Instrukcją obsługi Wschodu i okolic. Zawarte tam informacje przydadzą się, gdy sami będziecie planować wyprawę :)

Marzena Filipczak otwiera umysły i wyobraźnię. Nic w życiu nie jest uznane za pewnik. Świat się zmienia a wraz z nim, my. To co dziś jest przed nami zamknięte, jutro może wyglądać zupełnie inaczej. Autorka udowadnia, że wyobrażenia o krajach, kulturze, zachowaniu bywa iluzją. Jeżeli chcesz się czegoś nauczyć, musisz to sprawdzić, poznać, dotknąć, posmakować. 

Wszystkim entuzjastom podróży, smakowania życia polecam książkę "Między światami". Doskonała, pełna wrażeń przygoda bez konieczności wstawania z fotela :)))





Marzena Filipczak "Między światami", Poradnia K, Warszawa 2014




Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pani Katarzyny reprezentującej Go Culture :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)



Czytaj dalej...

Administrator strony Aleksandrowe myśli korzysta z systemu komentarzy Disqus. Adresy IP i adresy e-mailowe są przechowywane przez administratora Disqus'a. Zakładając stronę na platformie Disqus wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.
Aleksandrowe myśli © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka