Uwaga!


Wszystkie teksty zawarte na blogu Aleksandrowe myśli, chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.

Translate

Łączna liczba wyświetleń

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Małe tęsknoty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Małe tęsknoty. Pokaż wszystkie posty

Pragnienia Elżbiety, Aneta Krasińska // zapowiedź, fragment #3




Elżbieta

Nie wiedziała, ile czasu minęło, odkąd obydwaj lekarze wyszli, ale nagle drzwi znowu się otworzyły i tym razem usłyszała znajome kroki.
Tuż nad nią nachyliła się Olga i pocałowała ciotkę w policzek. Elżbieta o tym wiedziała, ale nie czuła dotyku. Pamiętała jednak zapach jej perfum; jaśmin z nutą kardamonu.
– Cześć, ciociu. – Elżbieta usłyszała łagodny głos Olgi. Bratanica przysunęła sobie krzesło.
„Cześć, skarbie”, odpowiedziała jej w myślach. „Dobrze, że jesteś, potwornie się nudzę, nikt nie chce ze mną pogadać”, pożaliła się. „Nie to, żebym nagle polubiła rozmowy, ale może dzięki temu szybciej zleciałby mi czas i przestałabym się przejmować tym, że wciąż nie mogę wstać. To mnie najbardziej irytuje, oględnie mówiąc”.
– Ładnie dzisiaj wyglądasz. – Olga wzięła do ręki grzebień i zaczęła czesać długie włosy chorej, które zdążyły stracić blask.
„Nie musisz kłamać”, westchnęła Elżbieta. „Myślisz, że nie wiem, jak wyglądam? Ale kto by się tym przejmował?”
– Wygodnie ci? – spytała Olga, układając świeżo zapleciony warkocz na poduszce.
„Żartujesz”, obruszyła się Elżbieta. „Jest mi dokładnie wszystko jedno, na czym leżę i czym jestem przykryta, bo – jeśli nie pamiętasz – niczego nie czuję!”
– Poprawię ci poduszkę – nalegała bratanica, jakby od tego zależało życie Elżbiety.
„Daj już spokój”, zdenerwowała się Elżbieta.
– Teraz lepiej, prawda? – Młoda kobieta usiadła i obciągnęła sięgającą kolan obcisłą spódnicę. – Może powinnam przynieść ze sobą jakąś książkę? – zastanowiła się na głos.
„Halo. Ja nie mogę czytać”.
– Mogłabym ci poczytać. Może usłyszałabyś jakieś słowa…
„Ja doskonale słyszę, tylko nikt o tym nie wie”.
Olga zamilkła i przez moment głaskała chłodną dłoń Elżbiety leżącą na kocu obleczonym w białą poszewkę. Zastanawiała się, co jeszcze mogłaby zrobić, by pomóc ciotce. Udało jej się skontaktować z wybitnym neurologiem, który po przejrzeniu badań Elżbiety zdecydował się przyjechać na konsultację, ale póki co wciąż trwały wakacje, dlatego jego wizyta została wyznaczona na trzeciego września.
Niespodziewanie do sali wszedł doktor Koch. Olga wstała i przywitała się z niskim mężczyzną, który nie wyglądał na więcej niż czterdzieści lat, ale wzbudzał szacunek wśród personelu fachowością i nieustępliwością w kwestiach medycznych.
– Witam, panie doktorze – odezwała się pierwsza.
– Dzień dobry. Właśnie skończyłem konsultację z profesorem Wierzbickim w sprawie pani Elżbiety. Doszliśmy do wniosku, że zrobimy badanie EEG – powiedział Koch, nie kryjąc zadowolenia.
– I co to da, panie doktorze?
– Dowiemy się, czy pacjentka jest świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Podczas badania umieścimy na jej głowie małe elektrody, które rejestrują aktywność elektryczną mózgu.
– Będziemy wiedzieli, czy ciocia słyszy? – spytała Olga, nie kryjąc podniecenia.
– Dokładnie. Dzięki temu uda nam się określić, czy czuje dotyk albo czy próbuje wykonywać ruchy, nawet jeśli jej ciało się nie porusza.
– To naprawdę możliwe?
– Proszę być dobrej myśli. – Lekarz poklepał ją po ramieniu.
„Ja na pewno jestem”, pomyślała Elżbieta.
Kiedy zostały same, Olga opadła na krzesło i przez chwilę wycierała cieknące jej po policzkach łzy. W końcu jakiś przełom. Potrzebowała go tak bardzo. Za każdym razem, gdy przychodziła do szpitala, patrzyła, jak ciało jej ciotki traci witalność. Miała wrażenie, że kobieta jest coraz chudsza, jej twarz staje się bardziej pomarszczona, a cera matowa.
– Gdyby tylko ta kretynka była bardziej uważna, nie leżałabyś tutaj – powiedziała, odgarniając niewielki kosmyk włosów z twarzy Elżbiety.
„Leżałabym, leżała…”
– Nawet się nie rozejrzała – utyskiwała Olga, troskliwie gładząc twarz chorej.
„Gdyby to nie była ona, byłby ktoś inny”, pomyślała Elżbieta.
– I to teraz, gdy wszystko zaczynało się dobrze układać.
„Nic się dobrze nie układało. Zawiodłam się na kimś, kto przez wiele lat był dla mnie najważniejszy w życiu, choć nie chciałam się do tego przyznać. Drwił z miłości. Nie mam pojęcia, dlaczego pozwoliłam mu zostać w sercu po tym, jak zmusił mnie do rozstania z dzieckiem…”
– Obrazy wreszcie zostały dostrzeżone przez krytyków, a klienci zaczęli pukać do twoich drzwi – ciągnęła Olga.
„To pięknie brzmi. Mów jeszcze. Sztuka jest dla mnie tym, czego nie znalazłam wśród ludzi. To jest świat, który jest mi naprawdę bliski, w którym mogę być sobą i bezkarnie wyobrażać sobie własną przyszłość”.
– Za kilka lat na pewno twoje prace wisiałyby w niejednej galerii. – Olga spojrzała czule na Elżbietę.
„Moje prace i tak zostaną, nawet wtedy, gdy mnie już nie będzie. Terapeutka radziła, żebym zaczęła pisać pamiętnik, ale ja wolałam w inny sposób opowiedzieć o swoim życiu. Nie znałam słów, które wyraziłyby mój ból po stracie dziecka. Nie umiałabym opisać uczuć, które towarzyszyły mi, gdy samotnie kładłam się na kozetce w nędznej suterenie, przerobionej na gabinet lekarski, a po zejściu z niej czułam się oszołomiona i całkowicie samotna. Potem jeszcze długo próbowałam zrozumieć, dlaczego wybrałam mężczyznę, zamiast własnego dziecka”.
– Musisz do nas wrócić. Nie możesz się poddać – poprosiła Olga, nachylając się nad Elżbietą.
„Jestem tu i nigdzie się nie wybieram”.



Czytaj dalej...

Pragnienia Elżbiety, Aneta Krasińska // zapowiedź, fragment #2

Zapraszam Was na kolejny fragment powieści, która już niedługo będzie miała swoją premierę ☺
Mam ten zaszczyt i przyjemność patronować medialnie „Pragnieniom Elżbiety”




Lena

Spojrzała na stojące na biurku zdjęcie, na którym stała obok ojca, gdy po raz pierwszy przyjechał ją odwiedzić w Warszawie. Obejmowali się, uśmiechając się do siebie. Miała wtedy dziesięć lat. W tle widać było fragment szarej budowli, którą doskonale zapamiętała od pierwszej chwili, gdy przybyła do stolicy z Otwocka. Wtedy Pałac Kultury przerażał ją swą wielkością; dzisiaj jakby zmalał, a może po prostu przyzwyczaiła się do jego widoku. Lecz choć minęły cztery lata, odkąd zabrano ją od rodziców, wciąż za nimi tęskniła i wierzyła, że kiedyś znowu wróci do Otwocka.
Gdy usłyszała, że obiad jest gotowy, podniosła się z łóżka i poszła do kuchni. Pozostałe dzieci, które mieszkały razem z nią w rodzinie zastępczej, właśnie wróciły z półkolonii, organizowanych przez jedną z pobliskich szkół, i rozemocjonowane opowiadały o dzisiejszej wyprawie na basen. Lena zdawała się nie słuchać ich paplaniny. Przyzwyczaiła się do hałasu, który pojawiał się wraz z ich powrotem do domu, dlatego tym bardziej doceniała chwile, gdy zostawała sama i mogła wsłuchać się w ciszę.
– Lenko, może w czwartek przyjdziesz do mnie do pracy i razem pojedziemy do ośrodka na pierwszą rehabilitację? – zaproponowała Halina, nakładając na swój talerz sałatkę z pomidorów.
Lena kiwnęła głowa, nie podnosząc wzroku znad talerza. Nabijała na widelec ziemniaki na zmianę z kotletem.
– Jak spędziłaś dzień? – włączył się do rozmowy Jacek, oblizując wąsy. Od niedawna był ich dumnym posiadaczem.
– Trochę ćwiczyłam – odparła Lena bez entuzjazmu, mając nadzieję, że w końcu przestaną skupiać na niej uwagę.
Z pomocą przyszły jej młodsze dzieci, które po chwili zdominowały rozmowę.
Kiedy skończyli jeść, Lena pomogła przy sprzątaniu ze stołu, a następnie wróciła do swojego pokoju. Położyła się na łóżku i spróbowała skupić na czytaniu, jednak nie była w stanie. Jej wzrok znowu spoczął na zdjęciu ojca. Tak bardzo chciałaby się teraz do niego przytulić i usłyszeć, że wszytko będzie dobrze. Takie miała wyobrażenie prawdziwej rodziny, tyle że nie jej. Nerwowo zacisnęła pięści i na nowo rozprostowała palce, jakby zbierała się w sobie, przekonując się do pomysłu, który nagle jej zaświtał.
Pospiesznie złapała telefon i wybrała numer.
– Halo – odezwał się ojciec zaspanym głosem.
– Cześć, tato – zaczęła, uśmiechając się do siebie. – Dawno nie dzwoniłeś.
– Tak? – spytał zaskoczony. – Wydawało mi się, że dopiero co rozmawialiśmy.
– W ubiegłym tygodniu – przypomniała, choć nie chciała robić mu wyrzutów z tego powodu, dlatego zmieniła temat: – Jak się czujesz?
– Raz lepiej, raz gorzej, ale dramatu nie ma – oświadczył, jakby chciał ją uspokoić.
– Dawno się nie widzieliśmy. – Lena nie potrafiła ukryć smutku. – Może mógłbyś mnie odwiedzić?
– Tylko jak mam się dostać do Warszawy? – gderał. – Na wózku trudno mi się poruszać po mieście, a bez niego sobie nie poradzę.
Doskonale znała tę wymówkę i za każdym razem podsuwała to samo rozwiązanie.
– Mogłabym poprosić pana Jacka, żeby po ciebie pojechał – zaproponowała, nerwowo skubiąc rozdwojone końcówki ufarbowanych włosów.
– Nie będę robił problemu obcym ludziom – oburzył się ojciec, jakby zaproponowała mu wyprawę na księżyc. – Wystarczy, że muszą się tobą zajmować.
Na chwilę zmilkła, usiłując zrozumieć, co miał na myśli. Zrobiło jej się przykro, że w tym, co mówił, zabrakło wdzięczności dla ludzi, którzy starali się zapewnić jej opiekę i normalne życie, a przynajmniej jego namiastkę. Wiedziała, że nigdy nie będzie mówić o normalności, dopóki nie będzie miała prawdziwej rodziny.
Nie miała na to szans w domu, który zapamiętała z dzieciństwa.
Do dzisiaj pamiętała, jak matka wysłała ją na zakupy. Miała wtedy nie więcej niż sześć lat, a na długiej liście sprawunków znalazły się papierosy. Sklepowa doskonale wiedziała, że to dla matki, ale uparła się i nie chciała sprzedać. Kiedy Lena wróciła do domu, matka natychmiast spytała o papierosy. Lena pamiętała jej nienawistny wzrok, który mógłby przestraszyć niejednego dorosłego, i wściekłość, gdy wyzywała ją od nieudaczników. Dziewczynka schowała się pod stołem w kuchni i z całych sił przycisnęła dłonie do uszu, ale krzyk matki i tak przenikał do jej umysłu. Drżała nawet wtedy, gdy ojciec wrócił do domu i wyciągnął ją spod stołu. Nie była wówczas w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Bała się cokolwiek zrobić czy powiedzieć, by nie narazić się na gniew matki. Stała przed ojcem ze spuszczonym wzrokiem, a tuż za nim sterczała rozjuszona matka, skarżąc się na nią i nie przebierając w słowach. Do Leny docierało głównie jedno słowo: nieudacznik… Tak bardzo wierzyła wtedy matce, że wreszcie sama zaczęła tak o sobie myśleć.
Wreszcie zebrała się w sobie i udając, że nie słyszała poprzednich słów ojca, powiedziała:
– Niedługo zaczyna się szkoła i nie będziemy mieli okazji się spotkać aż do świąt…
– Przecież to szybko zleci i nawet się nie obejrzysz, kiedy do mnie przyjedziesz – oświadczył, a Lena natychmiast wyczuła w jego głosie ignorancję, której tak bardzo nienawidziła.
Wstała i zaczęła kuśtykać po pokoju. Usiłowała znaleźć argumenty, które mogłyby skłonić ojca do zmiany decyzji, jednak podświadomie zdawała sobie sprawę, że to nierealne.
Ojciec od dawna był więźniem we własnym domu. Zamiast wyjść, porozmawiać z sąsiadami, iść na spacer, zasiadał przed telewizorem i całe dnie oglądał coraz bardziej ogłupiające programy telewizyjne. Odkąd zaczęła do niego przychodzić pracownica z ośrodka pomocy społecznej i robić mu zakupy, nie wyściubił nosa z domu. Wyjątkiem były wizyty u lekarza, choć ostatnio wspominał, że i z tym sobie poradził, zamawiając wizyty do domu.
W jaki sposób miała go przekonać, by przyjechał? Powinna powiedzieć, że czuje się samotna, że oddałaby wszystko, by móc zamieszkać z nim w Otwocku? Być może zrozumiałby, jak bardzo za nim tęskni, gdyby zobaczył swoje zdjęcie, które stało na jej biurku? Może gdyby się przyznała, że jakiś mężczyzna ją prześladuje i nęka telefonami, ojciec przestałby być taki nieprzejednany?
Przegrała.
Straciła nadzieję.
Samotność była jej przeznaczeniem.


Czytaj dalej...

Małe tęsknoty: Pragnienia Elżbiety, Aneta Krasińska pod patronatem medialnym Aleksandrowych myśli

Z ogromną przyjemnością ogłaszam, że blog Aleksandrowe myśli po raz kolejny ma zaszczyt patronować medialnie powieści pióra bardzo utalentowanej pisarki Anety Krasińskiej. To drugi tom serii Małe Tęsknoty, które tak jak i za pierwszym razem, odkryją przed Wami pragnienia z głębi serca i duszy. 






Tak o książce pisze wydawca: 

W drugiej części trylogii Małe tęsknoty spotykamy znajome już bohaterki: Kalinę, Elżbietę i Lenę. Pewnego dnia przewrotny los przypadkowo splótł ze sobą ich losy i wywrócił ich życie do góry nogami. Każda na własną rękę usiłuje się pozbierać i rozliczyć z demonami przeszłości. Elżbieta po wypadku zapada w śpiączkę i choć nie ma z nią kontaktu, ona sama odbywa podróż w przeszłość, do wydarzeń z młodości, które położyły się cieniem na całym jej życiu.
Kalina traci dziecko i dręczona wyrzutami sumienia nie jest w stanie wrócić do pracy, która do tej pory dawała jej mnóstwo satysfakcji. Dodatkowo żyje w ciągłym lęku, że trafi do więzienia za spowodowanie wypadku.
Lena, najmłodsza z bohaterek, wciąż ma problemy z budowaniem relacji. Nie znajduje wspólnego języka z rówieśnikami, nie lubi chodzić do szkoły. Kiedy spotyka dużo starszego od siebie Adama, przez chwilę wierzy, że teraz wszystko w jej życiu się zmieni. Niestety, ten związek zwiastuje wyłącznie kłopoty…
Czy kobiety będą umiały stawić czoło przeciwnościom i pierwszy raz w życiu powiedzieć, że są szczęśliwe?





Premiera: 27.02.2018




Kto już czytał pierwszy tom: „Marzenia Kaliny”? Kto niecierpliwie czeka na kontynuację losów bohaterek?




Serdecznie zapraszam na bloga autorki: Klik  i fanpage na Facebooku: klik





W drugiej części trylogii Małe tęsknoty spotykamy znajome już bohaterki: Kalinę, Elżbietę i Lenę. Pewnego dnia przewrotny los przypadkowo splótł ze sobą ich losy i wywrócił ich życie do góry nogami. Każda na własną rękę usiłuje się pozbierać i rozliczyć z demonami przeszłości. Elżbieta po wypadku zapada w śpiączkę i choć nie ma z nią kontaktu, ona sama odbywa podróż w przeszłość, do wydarzeń z młodości, które położyły się cieniem na całym jej życiu.
Kalina traci dziecko i dręczona wyrzutami sumienia nie jest w stanie wrócić do pracy, która do tej pory dawała jej mnóstwo satysfakcji. Dodatkowo żyje w ciągłym lęku, że trafi do więzienia za spowodowanie wypadku.
Lena, najmłodsza z bohaterek, wciąż ma problemy z budowaniem relacji. Nie znajduje wspólnego języka z rówieśnikami, nie lubi chodzić do szkoły. Kiedy spotyka dużo starszego od siebie Adama, przez chwilę wierzy, że teraz wszystko w jej życiu się zmieni. Niestety, ten związek zwiastuje wyłącznie kłopoty…
Czy kobiety będą umiały stawić czoło przeciwnościom i pierwszy raz w życiu powiedzieć, że są szczęśliwe?


Czytaj dalej...

Patronat: Marzenia Kaliny, Aneta Krasińska



„Życia się nie traci, ale każdego dnia zdobywa się nowe doświadczenie, które albo się wykorzysta do tego, żeby coś na nim zbudować, albo rezygnuje się z realizacji marzeń.” 

Każdy z nas ma marzenia. Małe, duże, te całkiem materialne, przyziemne, ale też takie, które mogą urosnąć do rangi misji ratującej świat, ludzi, uczucia.

Aneta Krasińska w swojej najnowszej powieści prezentuje takie, które dla jednych są naturalne, czasem nawet niezauważalne, dla innych są niedoścignionym celem.

Kalina ma pracę, w której odnajduje spełnienie. Ma kochającego męża i nie musi martwić się o jutro. Do pełni szczęścia brakuje jej jedynie dziecka. W jej przypadku upragniona ciąża jest trudną, wyboistą drogą, która budzi skrajane emocje. Jednak na końcu ścieżki czai się nadzieja i tylko dla niej Kalina ma siłę walczyć o swoje marzenia. Ze skomplikowaną dolą kobiety splatają się losy dwóch innych bohaterek, Elżbiety i Leny. Każda z nich boryka się z przeciwnościami, które tylko dzięki determinacji udaje się okiełznać. Czy wszystkie odnajdą upragnione szczęście?

Aneta Krasińska jest jedną z moich ulubionych autorek powieści obyczajowych. Nikt jak ona nie potrafi przedstawić zawiłych i dość burzliwych problemów kobiet zmagających się ze złą passą, brzemieniem przeszłości czy barkiem nadziei na lepsze jutro. Tak samo jest w przypadku postaci z książki „Marzenia Kaliny”. Tytułowa bohaterka nie może mieć dzieci. Specjalistyczne badania, inseminacja i zabiegi in vitro nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Kalina oprócz braku spełnienia się w roli matki musi znosić emocjonalną bitwę na widok swoich wychowanków w przedszkolu czy zajmując się dziećmi siostry. Ukłucie serca jest tym większe, jak zbyt częste obserwacje niedoceniania tego, co otrzymujemy. Rodzina jest wartością najwyższą, a nie każdy uzmysławia sobie, jak cennej materii jest częścią. 
Lena z kolei jest nastolatką i wychowuje się w rodzinie zastępczej. Buntuje się przeciwko swojemu położeniu i nie widzi, że największą krzywdę przynosi samej sobie. Jest bardzo podatna na wpływy i za odrobinę akceptacji jest w stanie zapłacić wysoką cenę.
Elżbieta została skrzywdzona w przeszłości. Nie potrafi sobie poradzić z traumą, która jest jej następstwem. Swoje emocje wyraża poprzez malarstwo. Ono daje jej wytchnienie i godziwy zarobek. 

„Podobno czas leczy rany. Są jednak takie, których nie da się niczym zasklepić, dlatego krwawią przez całe życie.” 

Aneta Krasińska w sposób prosty, ale bardzo zajmujący łączy losy trzech kobiet. Pozwala zaprzyjaźnić się z każdą z nich i pilnie śledzić wszystkie troski i radości. Emocje, które są udziałem bohaterek, bardzo szybko udzielają się czytelnikowi. Nie trudno więc kibicować Kalinie, Elżbiecie i Lenie i przejmować się ich losem. Nie jest tak, że zachowanie opisywanych postaci jest jasne, klarowne i kryształowe. Mają swoje wady, czasem działają impulsywnie i popełniają błędy. Tym bardziej sylwetki wypadają naturalnie, a wiele z czytelniczek odnajdzie w nich własne cechy bądź odkryje w nich własne pragnienia i tęsknoty. To jest największa zaleta powieści Anety Krasińskiej. Bohaterkami są kobiety, które mogłyby być Waszymi sąsiadkami, przyjaciółkami, siostrami, matkami. 

„Każdy człowiek ma swoje słabości, ale nie należy się im poddawać. Inaczej to one zdominują nasze życie, a nam pozostanie jedynie wegetacja”

Akcja powieści jest naładowana (ale nie przeładowana ;)) treścią, w której znajdziecie i odrobinę retrospekcji i przemyśleń bohaterów, oceny danych wydarzeń, ale także sytuacji, które nie są akceptowalne społecznie czy moralnie. Autorka nie moralizuje, ale daje odczuć wszystkie emocje z nimi związane. Umożliwia też wysnuwanie wniosków i być może bardziej wyrozumiałego spojrzenia na bliźniego i jego poczynania, zwłaszcza te, które powinny być prywatne, intymne, a nie poddawane pod dyskusję narodową, kościelną czy polityczną. 
Tym razem Aneta Krasińska mocno mnie zaskoczyła. Dramatyczny finał o mocno cierpkim posmaku dał mi wiele do myślenia.

Czy pogoń za marzeniami warto pozostawić czasem w sferze niedoścignionego celu???

„Marzenia Kaliny” to powieść o determinacji, z którą realizujemy swoje pasje i dążymy do celu przynoszącego spełnienie. Jednak na ile jest to wytrawna gra, a na ile zwykły przypadek dowiesz się z tej porywającej lektury.

„Marzenia Kaliny” otwiera serię Małe Tęsknoty, której kolejne tomy już są w przygotowaniu :) Czekam na nie z dużą niecierpliwością :)










„Małe tęsknoty. Marzenia Kaliny” Aneta Krasińska, Replika 2017




Czytaj dalej...

Marzenia Kaliny. Małe tęsknoty, Aneta Krasińska

24 października odbędzie się premiera najnowszej powieści Anety Krasińskiej „Marzenia Kaliny. Małe tęsknoty”, którą blog Aleksandrowe myśli obejmie patronatem medialnym.

W powieści przeplatają się ze sobą losy trzech bohaterek, które na pozór nie mają ze sobą nic wspólnego. Są w różnym wieku i z odmiennym bagażem doświadczeń, mają zupełnie inne zainteresowania oraz usposobienie. Tym, co je łączy, jest pragnienie posiadania rodziny, którą utożsamiają ze szczęściem.
Kalina ma cudowną pracę, kochającego męża i własny dach nad głową. Wydawać by się mogło, że nic więcej nie potrzeba młodym ludziom do szczęścia. Nic bardziej mylnego…
Lena to nastolatka poturbowana emocjonalnie przez los, jaki zgotowali jej rodzice. Skrzywdzona przez najbliższych i osamotniona, staje się łatwym celem dla człowieka, który chce wykorzystać jej niewinność…
Elżbieta jest dojrzałą kobietą. W młodości spotkała mężczyznę, który odcisnął piętno na jej życiu. Dramatyczna decyzja dotycząca dziecka wciąż głęboko tkwi w jej podświadomości i nie pozwala normalnie funkcjonować …
Okrutny los drwi z kobiet, a feralny wypadek splata ich historie…




Aby uprzyjemnić Wam chwile oczekiwania, zapraszam na trailer promujący książkę :)



 
Czytaj dalej...

Administrator strony Aleksandrowe myśli korzysta z systemu komentarzy Disqus. Adresy IP i adresy e-mailowe są przechowywane przez administratora Disqus'a. Zakładając stronę na platformie Disqus wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.
Aleksandrowe myśli © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka