Beata Majewska vel Augusta Docher potrafi zaskoczyć czytelnika. Okazuje się, że jest autorką wszechstronną i potrafi zapewnić rozrywkę oraz zaspokoić każdy głód literacki :) Za mną lektura dwóch tomów trylogii, która podbija serca fanów i pozwala zatopić się w lekturze słodkiej jak miód, gorzkiej jak piołun, ale także pełnej humoru czy ludzkich tragedii.
W „Konkursie na żonę” poznajemy wyrafinowanego prawnika Hugona Hajdukiewicza i naiwną studentkę Łucję Maśnik. Mężczyzna musi jak najszybciej zmienić stan cywilny, ale w sposób niezwykle lekceważący podchodzi do instytucji małżeństwa. Nieśmiała, niedoświadczona dziewczyna szybko wpada w zastawione na nią sidła. Czy Hugonowi uda się zachować pozory zakochanego narzeczonego? Czy Łucja odkryje niecny plan?
Bohaterowie powieści już od samego początku wzbudzają emocje. Arogancki, ironiczny, zblazowany bogacz, który za nic ma uczucia innych. Manipulacje ludźmi i sytuacjami ma opanowane w jednym paluszku i nie zawaha się ich użyć, gdy akurat mu tak wygodnie lub ma taką potrzebę. Otacza się podobnymi do siebie snobami i korzysta z życia, nie oglądając się na nikogo.
Łucja z kolei jest bardzo nieśmiała i jeszcze bardziej naiwna. Pochodzi z malusiej miejscowości i mam wrażenie, że czuje się gorsza od innych. Widzę ją jako dziewczynę ciągle walczącą o akceptację innych. Nie dostrzega swojej wartości, co jest nagminnie wykorzystywane. Obie postaci są rzetelnie nakreślone i choć ani jedna, ani druga nie budzi początkowej sympatii, to z postępem lektury zmienia się nastawienie czytelnika. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Raz Hugon, raz Łucja doprowadzali mnie do szewskiej pasji, rozbrajali znaczącymi gestami, rozśmieszali zachowaniem.
Całym sercem za to pokochałam babcię Zosię. To bardzo mądra kobieta z ogromnym bagażem doświadczeń. Nie obawiała się podjąć decyzji, które na zawsze zmieniły jej życie. Uwielbiam jej powiedzonka i umiejętność podsuwania, tak mimochodem dobrych rozwiązań i wyborów.
Łucja z kolei jest bardzo nieśmiała i jeszcze bardziej naiwna. Pochodzi z malusiej miejscowości i mam wrażenie, że czuje się gorsza od innych. Widzę ją jako dziewczynę ciągle walczącą o akceptację innych. Nie dostrzega swojej wartości, co jest nagminnie wykorzystywane. Obie postaci są rzetelnie nakreślone i choć ani jedna, ani druga nie budzi początkowej sympatii, to z postępem lektury zmienia się nastawienie czytelnika. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Raz Hugon, raz Łucja doprowadzali mnie do szewskiej pasji, rozbrajali znaczącymi gestami, rozśmieszali zachowaniem.
Całym sercem za to pokochałam babcię Zosię. To bardzo mądra kobieta z ogromnym bagażem doświadczeń. Nie obawiała się podjąć decyzji, które na zawsze zmieniły jej życie. Uwielbiam jej powiedzonka i umiejętność podsuwania, tak mimochodem dobrych rozwiązań i wyborów.
Pomysł na fabułę bardzo na czasie. Wszechobecna komercjalizacja nie omija żadnej dziedziny życia. Nie omija również miłości, która staje się pewnego rodzaju umową z obopólną korzyścią. Tak jest i w „Konkursie na żonę”, tyle że Łucja nie jest świadoma układu, na jaki się zgodziła. Ona widzi swój związek jako romantyczny ciąg wydarzeń uwieńczony białą suknią, welonem, ślubem. Rzeczywistość jest zupełnie inna...
UWAGA SPOILER!!!!
„Bilet na szczęście” jest kontynuacją powyższej książki i drugim tomem w trylogii. „Konkurs na żonę” kończy się dość tragicznie. Łucja dowiaduje się, że jest tylko elementem chytrego planu i kamieniem milowym do przejęcia spadku. Jej sen o miłości rozpływa się niczym mgła i brutalnie wyrywa ją z romantycznego letargu. Wszystko mogłoby się rozejść po kościach i być okrutną nauczką na przyszłość, gdyby nie rozwijające się tuż pod sercem dziecko i ciężka choroba ukochanej babci. Dziewczyna musi teraz rozważnie wybrać kierunek, w którym potoczy się jej życie. Wybiera stabilizację i bezpieczeństwo, czym pozbawia się najważniejszego, miłości.
Byłam ciekawa, jak zareaguje Łucja na stek kłamstw, którymi karmił ją Hugo. Najpierw wyzbyła się złudzeń, wypłakała morze łez, odeszła, ale za chwilę los zweryfikował jej plany. Choroba babci, a także sentyment i rozwaga sprawiły, że odsunęła honor i wróciła do mężczyzny, który tak bardzo ją skrzywdził. Nie oceniam tego zachowania, bo Łucja wybrała to, co podpowiadało jej serce. Teraz to ona wykorzystuje Hugona, ale tylko w sprawie, w której sama nie potrafi sobie pomóc. Jak się domyślacie przebywanie dwóch osób, które czują się zranione pod jednym dachem, to nie najlepszy pomysł. Emocje ścierają się na każdym kroku i pozostawiają po sobie jedynie bezsilność.
W tej części strony jakby się odwracają i także sympatie i animozje zmieniają kierunek. Hugo zmienia oblicze i staje się o wiele przystępniejszy, a Łucja wreszcie zaczęła dbać o swój interes. Pozostała jednak naiwną dziewczynką, której można wcisnąć każdy kit.
Do głosu doszły postaci, które w poprzednim tomie były jedynie dodatkiem, a ich role epizodyczne. Ci bohaterowie zaskakują i to dość poważnie. W życiu nie spodziewałam się pewnych wydarzeń, a także w żaden sposób nie zostałam o nich uprzedzona. Rzucało to zupełnie nowe światło na pewne sytuacje ;)
Do głosu doszły postaci, które w poprzednim tomie były jedynie dodatkiem, a ich role epizodyczne. Ci bohaterowie zaskakują i to dość poważnie. W życiu nie spodziewałam się pewnych wydarzeń, a także w żaden sposób nie zostałam o nich uprzedzona. Rzucało to zupełnie nowe światło na pewne sytuacje ;)
Beata Majewska proponuje nam książki o słodko- gorzkim odcieniu miłości. Nie zawsze wszystko układa się jak w bajce i nie zawsze miłość idzie w parze ze szczęściem. Jednak nie możemy się poddać i oddać życia walkowerem, bo na cóż wtedy żyć? Hugo i Łucja udowadniają, że kłopoty można przezwyciężyć. Wystarczy być cierpliwym i nieustępliwym. Po marzenia trzeba sięgać i nie wolno odpuścić po pierwszej nieudanej próbie. Tylko z wytrwałością mamy szansę osiągnąć sukces.
Obie książki Beaty Majewskiej „Konkurs na żonę” i „Bilet do szczęścia” śmiało mogę polecić fanom lekkiej literatury obyczajowej. Autorka z wprawą wprowadza nas w opisywany przez siebie świat. Umiejętnie łączy elementy komedii i dramatu, zmuszając czytelnika tym samym do śmiechu i do wzruszeń. Prosty, acz plastyczny język żwawo koreluje z wyobraźnią, co tym samym daje efekt usatysfakcjonowania z lektury i gotowości na kolejną przygodę wraz z Łucją i Hugo. Jestem przekonana, że w finałowej części trylogii „Zdążyć z miłością” Beata Majewska kompletnie mnie zaskoczy. Już teraz czekam niecierpliwie :)
„Konkurs na żonę”, „Bilet do szczęścia” Beata Majewska, wydawnictwo dolnośląskie 2017
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawiane komentarze :)
Wszystkie czytam i staram się odpowiedzieć na każde pytanie.
Pozostawiam sobie możliwość usuwania Spamu i komentarzy wulgarnych czy obraźliwych...