Uwaga!


Wszystkie teksty zawarte na blogu Aleksandrowe myśli, chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.

Translate

Łączna liczba wyświetleń

"Żniwo gniewu" Lucie Di Angeli-Ilovan

Wydawnictwo: Zysk is- ka
Rok wydania: 2011
Stron:
368
Oprawa: broszurowa
Format: 155x235
Pakowanie: 10
Premiera: 28 czerwca 2011
Moja ocena: 6/6


Lucie Di Angeli-Ilovan, Polka mieszkająca w Ameryce, urodziła się w 1945 r. w Zielonej Górze. Wychowywały ją matka i ciotka, wdowy, których mężowie polegli na wojnie.
W 1965 r. poślubiła Leonarda Mielnika (repatrianta z Rosji Sowieckiej) i wyjechali do jej matki już wówczas mieszkającej we Francji. Po kilkunastu latach wyemigrowała wraz z nim i trójką dzieci do Stanów Zjednoczonych, i osiedli w San Bruno koło San Francisco. Tam podjęła pracę jako fizjoterapeutka. Po śmierci matki Leonarda sprowadziła z Polski teścia. W 1989 r. przeniosła się wraz z rodziną do Portland w stanie Oregon. Tam znalazła zatrudnienie jako pielęgniarka w klinice dla uchodźców i emigrantów. W tym też czasie rozpadło się jej małżeństwo. W 2002 r. wyszła powtórnie za mąż.
Przez całe życie utrzymuje więzi z Polską, chcąc, by pamięć o jej ojczystym kraju była wciąż żywa w sercach najbliższych.



Książka jak wiele innych o tematyce wojennej rozpoczyna się od spadku, testamentu i tajemniczego żółtego pudełka, w którym ukryty jest sekret pochodzenia jednej z głównych bohaterek- Magdaleny. W miarę oglądania zdjęć i czytania starych pamiętników odkrywa Historię Kaszmiry i Maruszki, sióstr które wychowywały się w biedzie na wileńskich Kresach. Opiekowała się nimi głównie matka, zielarka. Ojciec natomiast był słabym człowiekiem, który nie umiał odmawiać, rządziła nim wódka.
Maruszka była doskonałą krawcową, poślubiła Zygmunta- polskiego żołnierza, właściciela majątku ziemskiego, zginął z rąk hitlerowców.
Kaszmira natomiast odziedziczyła po matce zdolności zielarskie, była również wspaniałą kucharką. Szuryk jej mąż był komunistą i rosyjskim Żydem, również zginął z rąk hitlerowców. Kobiety pozbawione rodziców,obarczone małymi dziećmi Maruszki, wplątane w machinę wojny wyruszają w podróż szukając swojego miejsca na ziemi.

Książka opowiada o sile przetrwania, o oddaniu dla drugiego człowieka, o miłości i zachowaniu człowieczeństwa w tych podłych czasach. O cierpieniu i śmierci.
Jest to kolejny przykład na to, że mężczyźni wywołują i walczą podczas wojny ale to kobiety płacą za nią najwyższą cenę. To one muszą zadbać o rodzinę. Muszą wykarmić, ubrać i uchronić przed złem. Zostają same z tęsknotą, bólem i strachem o bliskich. Okrucieństwa i brutalność wojny dotyka je bezpośrednio, w ich własnym domu. Okupacja, represje, mordowanie jest ich udziałem na przemian z próbami zwyczajnego życia.

Nowością było dla mnie podglądanie pracy przymusowej Polaków "u Niemca" na rzecz III Rzeszy. Robotnicy byli poddawani selekcji, z reguły nie mogli być obciążeni potomstwem. Musieli być młodzi i silni. Ci, którzy zostali odrzuceni zostali wywożeni do obozów pracy.
Nie wszyscy pracodawcy byli źli czy okrutni. W książce poznajemy jednak "Pana", który wykorzystywał swoją władzę w sposób najbardziej okrutny i obraźliwy dla kobiety. Kaszmira była piękną dziewczyną a żona Niemca była ciężko chora. Podejrzewam, że molestowanie seksualne było częstym przestępstwem popełnianym w tych wojennych czasach.
Moja babcia była nastolatką w 1939 r. Wiem, że była wywieziona na roboty. Było to dla niej wydarzeniem tak traumatycznym, że nigdy nikomu nie opowiedziała co się tam wydarzyło. Denerwowała się gdy zadawaliśmy pytania. Zniszczyła wszystkie dokumenty, papiery z tamtych lat. Babcia od kilkunastu lat nie żyje, swoja tajemnicę zabrała do grobu.
Czytając "Żniwo gniewu" zaczęłam ją rozumieć. Ją również musiały spotkać przerażające wydarzenia, możliwe że podobne jakie były udziałem Kaszmiry.
Nie były to łatwe czasy dla kobiety. Mimo, że nie brała udziału w walkach, nie stanęły oko w oko z wyszkolonym żołnierzem. Musiały jednak zmierzyć się z podstępnym, często złym człowiekiem.

Lucie Di Angeli-Ilovan opisuje w bardzo szczegółowy sposób sytuacje, w których znalazły się siostry. Niekiedy są one bardzo brutalne i okropne ale na pewno są też bardzo szczere. Chce zaszokować czytelnik, chce by jeszcze lepiej zrozumiał okropieństwa wojny. W ten sposób autorka jeszcze lepiej trafia do odbiorcy i głęboko porusza serce. Przeżywamy lekturę, rozpamiętujemy słowa, współczujemy bohaterkom i próbujemy zaklinać ich los.

"Żniwo gniewu" to również opowieść o rodzinie, o sile siostrzanej miłości i więzi. Z bliskimi można przetrwać nawet najbardziej okropne wydarzenia, największe zawirowania losu i najbardziej pokręcone ścieżki życia.
Maruszka i Kaszmira były silne bo były razem i mogły na siebie liczyć w każdej sytuacji. Niejednokrotnie ich wzajemne przywiązanie uratowało im życie podczas wędrówki przez Kresy po ziemie odzyskane.

"Żniwo gniewu"- oficjalny trailer książki
Czytaj dalej...

"Dziewczyny wojenne" Łukasz Modelski

Oprawa twarda
Wydanie: pierwsze
ISBN: 978-83-240-1814-7
Opracowanie graficzne: Paweł Panakiewicz 
Rok wydania: 2011
Format: 144x205
Ilość stron: 300
Wydawnictwo: Znak
Cena detaliczna: 39,90 zł
Moja ocena: 5/6


”Produkowały broń, montowały granaty, wykonywały wyroki i trudne bojowe zadania. Wszystkie bohaterki książki Łukasza Modelskiego, młodziutkie dziewczyny chciały działać - to je łączy. Każda opowiada fascynującą historię swojego życia, a każda z tych opowieści jest inna.”
Justyna Sobolewska, ”Polityka"


Książka miała premierę 22 września 2011 . Od tamtej pory nie mogłam się doczekać kiedy będę ją miała w swoich rękach i oddam się pasji czytania.
Książka ukazuje wojnę kobiecymi oczami. Opowiada jedenastoma głosami historie zwykłych kobiet, dziewczyn, które zastała wojna kiedy zaczynały nowe przedsięwzięcia, kiedy zaczynały żyć.
W chwili wybuchu wojny najstarsza z dziewczyn miała 21 lat a najmłodsza 14. Jedne były z dużego miasta inne ze wsi. Jedne mieszkały na terenie okupacji niemieckiej inne na terenie okupacji sowieckiej. Wojna widziana z punktu widzenia absolwentki szkoły powszechnej na Podlasiu i uprzywilejowanego dziecka prominentnej rodziny. Bohaterkami są:
Dzidzia Rajewska wychowuje się w dostatnim domu  poznańskiego przemysłowca, marzy o jeździe figurowej na łyżwach i olimpiadzie. Dziedziczy pasję chemiczną po ojcu i w 1939 r. rozpoczyna studia w tym kierunku. Ma 18 lat. W czasie wojny zostaje pielęgniarką i zapisuje się do konspiracji. Wychodzi za mąż za chłopca, którego zna jeszcze z przed wojny. Prosto z wesela trafia na tortury.
Magda Rusinek pochodzi z wielkiej rodziny. Świetnie pływa i jeździ na nartach. W dniu wybuchu wojny ma 14 lat, przeprowadza ludzi przez góry. Trzy lata później trafia do oddziału wykonujących wyroki śmierci.
Hala Chlistunow chce zostać historykiem, w 1938 r. zdaje maturę. Mając lat 19 zostaje łączniczką w BIP- ie (Biurze informacji i propagandy AK), dwukrotnie brała udział w akcjach egzekutywy.
Zenia Żurawska która w 1939 r. zgłasza się do sekcji żywych torped Marynarki Wojennej.
Basia Matys marzy o medycynie. Miała 16 lat a jej głównym zajęciem było przygotowywanie ładunków wybuchowych.
Jagoda Piłsudska dzieciństwo upływa jej wśród postaci "historycznych". Jako 12 latka składa pierwszy model samolotu, interesuje się matematyką potem konstrukcjami lotniczymi. Pilotowała samoloty szkoleniowe, myśliwce i bombowce często zdezelowane i bez radia.
Irka Baranowska córka oficera. Bierze udział w brawurowych akcjach związanych z przekazywaniem meldunków, broni, ludzi.
Wanda Cejkówna jej rodzice repatriowali się do Wilna po traktacie ryskim, zamieszkali na Zarzeczu. W 1939 r. ma 17 lat. Niemal przez całą wojnę szuka przynależności, nie ma szczęścia w kontaktach z podziemiem. W końcu udaje jej się lecz zamiast iść na odsiecz Warszawie, trafia do Kaługi a jej wojna na dobre zacznie się w 1945 r.
Lala Lwow jest Rosjanką ale czuje się Polką. Ojciec choć książę pracował jako agronom w Nowogródku. W 1939 r. porwała ją historia Stanęła przed wyborami, z których wyszła jako Polka. Opatrywała rannych, nosiła meldunki, podawała amunicję.
Ala Wnorowska dziewczyna z Przemyśla. Do podziemia wstąpiła w 1944 r. Była łączniczką. Otrzymała zadanie aby przeniknąć do jednego z ośrodków nowej władzy. Zatrudnia się w UB. Związała się z sowieckim przełożonym.
Zosia Wikarska w chwili wybuchu wojny miała 19 lat. Pomagała ojcu w gospodarstwie. Już zimą trafiła do podziemia. Była łączniczką. Przeżyła okupacje i areszty  niemieckie i sowieckie.

Książka jest napisana prostym językiem bez żadnych udziwnień i ozdobników. Słowa nie miały zagłuszyć wyrazu dokonań, heroizmu i tragedii bohaterek. Przekaz jest zrozumiały dla każdego przez co "Dziewczyny wojenne" jak i ich opowieści są jeszcze bardziej realne i dosadne.
Relacje czyta się jednym tchem, ciągle nie dowierzając, że tak młode dziewczyny, nastolatki miały w sobie tak wielką siłę aby przeciwstawić się okropieństwom wojny i walczyć o swoje przyszłe, wolne życie.
Tak jak zauważył Łukasz Modelski one nie marzyły o oficerkach, nie bawiły się w wojsko, nie salutowały ale umiały wybrać i pokierować swoim losem. Odważyły się dojrzeć, dorosnąć i zmierzyć z doskonale wyszkolonymi hitlerowcem czy bolszewikiem.

Książka jest wzbogacona o zdjęcia pochodzące z rodzinnych archiwów bohaterek. Dały mi one szansę na jeszcze lepsze poznanie tych kobiet, zaglądnięcie w ich życie prywatne i jeszcze lepsze wyobrażenie o ich charakterze i osobowości.

Wszystkie historie opisane przez Łukasza Modelskiego są wzruszające, poruszają serce i podbudowują ducha. Jednak opowieść o Ali Wnorowskiej na długo utkwiła mi w pamięci. Szczególnie ten fragment, w którym jest osadzona w więzieniu i skazana na karę śmierci- jest wtedy w ósmym miesiącu ciąży. Czekając na wykonanie wyroku rodzi syna. Jak się później okazało dziecko uratowało ją przed straceniem. Wyrok zmieniono na dożywocie. Straszne warunki więzienne, głód, robactwo i choroby, sprawiają że zdrowy prawie roczny chłopiec staje się opóźniony w rozwoju, jest na granicy śmierci.
Dla mnie, jako dla matki, jest to nieludzkie i po prostu podłe. Tęsknota i strach o dziecko może złamać nawet najtwardszy charakter.
Do tej pory nie mogę otrząsnąć się z emocji jakie kłębiły się we mnie podczas lektury "Dziewczyn wojennych".

Uważam, że powinniśmy czytać takie książki aby pamiętać jak dzielne mieliśmy babcie, ciocie czy matki. Musimy czytać aby na nowo odkryć zatracone wzorce i ideały.
Wojna niszczy wszystko na swojej drodze, rujnuje miasta i państwa, okalecza ludzi nie tylko fizycznie. Warto czytać, promować  i pamiętać o przeszłości aby w przyszłości być mądrzejszym i nie dopuścić do sytuacji, w której znalazły się bohaterki książki "Dziewczyny wojenne".


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pana  Jakuba z Wydawnictwa Znak

Czytaj dalej...

"Cisza pod sercem" Monika Orłowska

Wydawnictwo: Replika
premiera: 26.09.2011
ISBN: 978-83-76741-37-6
EAN: 9788376741376
rok wydania: 2011
nr wydania: 1
oprawa: miękka + skrzydełka
il. stron: 444
Moja ocena: 6/6


Bardzo chciałam przeczytać tę książkę gdyż w moim mniemaniu cały czas za mało mówi się o stracie dziecka, stracie ciąży. Kobieta zostaje sama ze swoim bólem, znikąd nie otrzymuje pomocy. Często zatraca się w swojej rozpaczy a wszyscy naokoło są zdziwieni aż tak wielkimi emocjami. 
Wiem co mówię (piszę) bo sama osiem lat temu przeżyłam tę samą tragedię. Straciłam dziecko będąc w 14 tc (tygodniu ciąży). Jak się okazało w szpitalu, moje maleństwo umarło w 8 tc. Pamiętam, że bardzo się bałam, nie wierzyłam w to co mówi do mnie lekarka. Jak to się mogło stać, przecież tak na siebie uważałam. Byłam bardzo zdenerwowana i odrętwiała. Dopiero po zabiegu, po wybudzeniu się z narkozy dałam upust mojej rozpaczy. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak pusta jestem pod sercem. Nikt nie przyszedł ze mną porozmawiać o mojej tragedii, nikt nie powiedział mi dlaczego straciłam moje dziecko mimo, że usilnie próbowałam się tego dowiedzieć. Lekarze i pielęgniarki podsuwały mi jedynie leki uspokajające. Nie pomagały, całymi dniami płakałam a nocami rozpamiętywałam każdą chwilę ciąży szukając oznak zwiastujących poronienie. 
Po powrocie ze szpitala usiłowałam zmierzyć się z rzeczywistością. Musiałam znieść pytania rodziny, przyjaciół i znajomych. Najgorsze zdanie jakie może usłyszeć kobieta po stracie dziecka- " Jesteś młoda. Jeszcze nie raz zajdziesz w ciążę i urodzisz zdrowe dziecko." Mnie obchodziło to, które właśnie straciłam!!!
Nawet od lekarza ginekologa, do którego udałam się na kontrolę usłyszałam słowa wypowiedziane protekcjonalnym tonem " To nie było dziecko. To był dopiero zarodek." Gdyby nie to, że była ze mną moja mama wyszłabym trzaskając drzwiami. Co on sobie wyobraża! To nie był zarodek, to był mój Aniołek, którego bardzo mocno  pokochałam. 
To nie do pomyślenia, że kobieta w tak trudnej dla siebie sytuacji jest traktowana tak przedmiotowo, że nie ma wsparcia i pomocy medycznej aby łatwiej mogła uporać się z tak wielką stratą.
Dopiero po kilku latach, podczas oglądania jakiegoś programu o kobietach takich jak ja, dowiedziałam się jakie miałam prawa, jakich informacji powinnam się domagać, i że mogłam godnie pochować szczątki swojego dzieciątka. 
Dlatego chcę o tym mówić i pisać aby już żadna matka nie przeżywała podobnych do moich doświadczeń. By miały większą wiedzę i była bardziej świadoma swoich praw. Dziennie ponad 100 kobiet roni swoje dzieci a w Polsce poronienia w dalszym ciągu są tematem tabu a w wielu kręgach jest nawet porównywane do aborcji. To jest straszne i nie do pomyślenia w XXI wieku w cywilizowanym kraju.

Monika Orłowska opisuje wspólną tragedię czterech bohaterek: Pis-Anki, Kotuśka, Kapibary75 i ghij- poronienie. Odnajdują się na forum internetowym i zakładają wspólny wątek o swoich przeżyciach, który staje się dla nich miejscem, w którym mogą się wyżalić, wygadać, pocieszyć.
Muszę przyznać, że "Ciszę pod sercem" czytałam, "pożerałam" wręcz w bardzo szybkim tempie. Losy bohaterek i sytuacje w jakich się znalazły bardzo mnie wciągnęły.  Byłam bardzo ciekawa co kryje się na kolejnych kartkach. Bardzo trudno było mi odłożyć książkę i zająć się innymi, zwykłymi sprawami. 
Cały czas miałam wrażenie, że czytam o sobie, że to ja udzielam się na forum matecznika, że to ja zaprzyjaźniam się z tymi dzielnymi dziewczynami.
Rozmowy jakie prowadziły pozwoliły mi uporać się z moim własnym sumieniem, z bólem. Książka była dla mnie taką ścieżką terapii, której zabrakło mi osiem lat temu. 
Myślałam, że "Cisza pod sercem" tylko podrażni moje z trudem zagojone rany ale nie. Była jak łagodzący balsam, jak ciepły okład przynoszący ulgę i dla serca i dla duszy i dla głowy. 
Tak jak bohaterki książki doczekałam Happy Endu. Urodziłam dwóch zdrowych synów chociaż nie obyło się bez trudności z ich donoszeniem. Obie ciąże były zagrożone, musiałam leżeć , do porodu zażywać leki. Jednak radość z narodzin jest tak wielka, że te małe niedogodności rozmyły się  w niebycie. O Aniołku będę pamiętać do końca życia.

Książka tak naprawdę nie jest tylko o poronieniu. Tak naprawdę Monika Orłowska ukazuje nam prawdę o sile przyjaźni, która napędza nas do życia, do walki o szczęście.


Z możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Pani Karolinie z Wydawnictwa Replika

Czytaj dalej...

Administrator strony Aleksandrowe myśli korzysta z systemu komentarzy Disqus. Adresy IP i adresy e-mailowe są przechowywane przez administratora Disqus'a. Zakładając stronę na platformie Disqus wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.
Aleksandrowe myśli © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka