Uwaga!


Wszystkie teksty zawarte na blogu Aleksandrowe myśli, chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.

Translate

Łączna liczba wyświetleń

I stał się cud, Lin Stepp


Wiara czyni cuda. W tym duchu żyje bohaterka książki Lin Stepp. Jej nietypowa relacja ze Stwórcom przysparza jej przyjaciół ale i wrogów, czyhających na jej życie.

Zola Devon jest właścicielką sklepu z pamiątkami w górskim miasteczku Gatlinburg. Swoim klientom oferuje nietuzinkowe towary, ale często również wskazówkę na życie, pochodzącą od samego Boga. Jej umiejętność jasnowidzenia jest przyjmowana dwojako. Dla jednych jest hochsztaplerką, dla innych wyrocznią. Jedną ze swoich porad przekazuje znanemu fotografowi. Staje się ona początkiem niezwykłego uczucia.

Zola jest obdarzona szczególną intuicją, a także ogromną miłością do natury i jej darów. Jej silna wiara i tradycyjne wychowanie pozwalają na niezwykłe rozmowy ze Stwórcą. Dzięki  niej mieszkańcy Gatlinburga mogą uchronić się przed katastrofalnymi decyzjami bądź szybko odnaleźć zaginione osoby. Z reguły przepowiednie Zoli przysparzają jej przyjaciół. Zdarza się jednak, że niepomyślne wiadomości wzbudzają nienawiść. Kobieta ma kilku wrogów, którzy czekają na odpowiedni moment, żeby zaatakować i zniszczyć jej życie.  Nietypowa relacja z Bogiem to przywilej, a Ten ma plan by uratować swoją przedstawicielkę. Stawia na jej drodze słynnego fotografa Spencera i łączy ich losy. Dziwny to wybór. Mężczyzna jest samotnikiem dręczonym przez demony przeszłości. Czy tych dwoje ma szansę na trwałe uczucie? Czy Spencer uratuje Zolę? A może to Zola ma uratować Spencera?

Choć, pozornie, treść i bohaterowie wydają się przesłodzeni i wyidealizowani, ale wcale tak nie jest. I Zola i Spencer mają swoje problemy, z którymi zmagają się każdego dnia. Oboje mieli trudne dzieciństwo. Ona musiała zmierzyć się z samotnością, izolacją, odrzuceniem. On z wrogością, nienawiścią, niską samooceną i brakiem poczucia własnej wartości. Jej udało się rozprawić z trudnymi emocjami. Jemu nie. Nadal walczy i ciągle rani go przeszłość. Przez co separuje się od rodziny, od ludzi i boi się zaufać kobiecie, którą poznał w sklepie z upominkami. Przed nim jeszcze długa droga do osiągnięcia pełni szczęścia.

"I stał się cud" to opowieść o wielu aspektach życia. Najwięcej w niej o miłości, narodzinach zaufania, bliskości. Jednak możecie w niej odnaleźć również sposoby dążenia do odnalezienia własnej drogi, swojego miejsca, samorealizacji. To także opowieść o poszanowaniu natury, jej darów, życia w zgodzie ze swoją wiarą oraz intuicji pozwalającej zajrzeć w przyszłość i poznać jej tajemnice.

Lin Stepp pisze prostym językiem, przejrzyście bez skomplikowanych przeskoków w czasie i nagłych zwrotów akcji. Dzięki temu pozwala skupić się na tym, co ważne i rozkoszować się odprężającą lekturą. Dużym atutem są barwne i plastyczne opisy górskich krajobrazów, które urzekają od pierwszego słowa.

"I stał się cud" polecam wszystkim, którzy lubią proste, ale jednocześnie bogate historie o miłości i życiu.







"I stał się cud" Lin Stepp, tł. Ewa Bobocińska, Jaguar, Warszawa 2016








Recenzja napisana dla serwisu DlaLejdis :)








Czytaj dalej...

Od urodzenia, Elisa Albert


Pojawienie się dziecka w rodzinie to najcięższy egzamin jaki trzeba zdać w całym dorosłym życiu. Z mediów, ale i z całego naszego otoczenia jesteśmy bombardowani obrazami sprzecznymi z rzeczywistością. Fałszywy wizerunek rodzicielstwa sprawia, że emocje które się pojawiają są powodem przerażenia, niezrozumienia i prowadzą do wielu traumatycznych wydarzeń ciążących na życiu rodziców i dziecka. 

Elisa Albert szczerze i bez owijania w bawełnę opowiada o swoim macierzyństwie przepełnionym strachem, złością, rezygnacją, a jednocześnie wypełnionym wielką miłością do maleńkiego człowieczka, będącego częścią samej siebie. 

Narodziny dziecka nie są bajką znaną z reklam i wielu rodzicielskich poradników. To stan kiedy raz przeważają cienie zagubienia, a raz jasność szczęścia. Trzeba pogodzić się z obiema stronami macierzyństwa, by nauczyć się czerpać radość z wychowywania rozkosznego, rozkrzyczanego bobaska i by z czułością zaspokajać jego potrzeby. Stany lękowe, depresja poporodowa zdarza się częściej niż nam się wydaje. Cieszę się, że ten temat jest poruszany coraz częściej, i w życiu codziennym, i literaturze. Łatwo jest ulec udrękom i frustracjom, trudniej jest się do nich przyznać i spróbować z nimi walczyć. Temat rodzicielstwa jest mi znany z autopsji. Jestem dwukrotną mamą, od kilkunastu lat. Jednak moje doświadczenie i wiedza nie uchroniły mnie przed atakami gorszego samopoczucia i oceniania siebie w roli rodzicielki jedynie w świetle emocji, które mną targały w pierwszych tygodniach po narodzinach. Wiele wylałam łez, wiele myśli kłębiło się w mojej głowie i bardzo wstydziłam się do nich przyznać mojej rodzinie. Co bardziej zadziwiające żadna znana mi kobieta, matka, babka nie uświadomiły mi realiów, kłopotów, jakie mogą pojawić się wraz z dzieckiem. Wyidealizowany obraz w głowie kompletnie, podkreślam k o m p l e t n i e, różni się od rzeczywistości. 

Wracając do książki "Od urodzenia"... Podobało mi się, że Elisa Albert prosto, rzeczowo i bez udziwniania przedstawiła bohaterkę targaną emocjami związanymi ze swoim macierzyństwem, własnymi pragnieniami i demonami z przeszłości. Jej niepewność i strach w roli matki potęgują chłodne relacje z własną mamą i jej przedwczesna śmierć. Kobieta porównuje siebie do zmarłej i ocenia jej oczami. 
Autorka nie boi się złamać "świętego" wizerunku rodziny i ukazuje wiele ciemnych barw wchodzących w skład macierzyństwa. 

"Od urodzenia" to nie jest książka, o której zapomina się po lekturze. To historia, która daje wiele do myślenia, która skłania do uważniejszej obserwacji i wyciągnięcia pomocnej ręki we właściwym czasie. Nie trzeba robić wiele, wystarczy dobre słowo, uścisk, rozmowa, jakikolwiek gest solidarności. 

Na koniec cytat, który bardzo mi się spodobał, który dobrze  odzwierciedla rzeczywistość wielu kobiet...

"Kobieta, która znajduje się w pokoju, ma pod swoją opieką tyle osób, ile ich jest w pokoju."







"Od urodzenia" Elisa Albert, tł. Aleksandra Weksej, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2016





Czytaj dalej...

Ritterowie, Patrycja Pelica



Uwielbiam sagi rodzinne, w których główną rolę odgrywają silne kobiety, będące korzeniami, trzonem, koroną rodu, pokoleń, małych społeczności, przeszłości, przyszłości, historią i nadzieją.

Właśnie takimi bohaterkami są kobiety z domu Ritter. Młode, odważne, mądre, niezwyciężone. Zapadają w pamięć mieszkańcom małego mazurskiego miasteczka. Są solą w ich oku, rozbudzają namiętności, skłaniają do zbrodni.

Młoda Niemka, Anna Ritter próbuje odnaleźć swoje korzenie na mazurskiej wsi. Pomaga jej w tym Marcin, miejscowy pisarz. Razem odkrywają przeszłość, smutną, bolesną, traumatyczną, naznaczoną nienawiścią ale i miłością gotową do wielu poświęceń. Wyniki ich poszukiwań prowadzą do narodzin uczucia, wzbudzają wiele kontrowersji i niepokój wśród mieszkańców wsi. Jednak im więcej nienawistnych ataków, tym większa ciekawość. Kim jest Anna i jej rodzina? Jak jest ich historia? Jakie tajemnice skrywa mała mazurska wieś?

"Uciekaj w przeszłość, zanim porazi cię teraźniejszość."

Akcja książki rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Towarzyszymy Annie i Marcinowi podczas poszukiwań, rozgrzebywaniu historii oraz uczestniczymy w rodzeniu się gwałtownego uczucia. Zagłębiamy się także w przeszłość i poznajemy losy młodego luterańskiego pastora Martina i jego żony. Próbuje on rozpocząć swoje dorosłe życie na Mazurach, gdzie powiększa swoją rodzinę, skupia wokół siebie społeczność luteranów i budzi gniew i nienawiść wśród Polaków. Obserwujemy również społeczność polsko- niemiecką w czasie II wojny światowej i podczas czasów komunizmu. Śledzimy dolę kolejnych pokoleń Ritterów, które coraz bardziej wydają się naznaczone tragedią, proroctwem, przekleństwem. 

To Martin złączył swoją przyszłość z Mazurami, ale to kobiety rodu Ritterów zapisały się w historii tej okolicy. Silne, odważne, piękne, kuszące, otoczone jakąś magią wabiącą miłość i nienawiść, radość i tragedię, jasność i mrok wielkiej historii. Niejedna Anna Ritter występuje w powieści. Jednak każdej z nich przynosi sporą dawkę cierpienia. Także ich niemieckie pochodzenie budzi wrogość, tym bardziej że kobiety nie kryją się ze swoją przynależnością, co więcej podkreślają ją na każdym kroku. Podczas wojny wzajemne animozje narastają i pobudzają konflikty, akty nienawiści.

"Nie trzeba żyć długo. Trzeba tylko wydrzeć życiu wszystko, co dobre."

Patrycja Pelica maluje słowem magiczne obrazy dawnych Mazur, spuściźnie po Krzyżakach, dawniej należących do terenu Prus, a do których rościli sobie prawo i Niemcy, i Polacy. Autorka opisuje trudne relacje pomiędzy zwaśnionymi, wrogo nastawionymi sąsiadami. W małe konflikty wkomponowuje krajobraz wielkiej historii i straszliwej wojny. Jednocześnie rysuje profil rodziny, których siłą, filarem są kobiety, ich mądrość, ich miłość. miłość.

"Ritterowie" to nie jest lekka powieść, to książka wymagająca cierpliwości, uwagi, skupienia. Warta jest jednak czasu, który z nią spędzisz. Odkryje przed Tobą urok mazurskiej wsi, siłę marzeń, wiary, potęgę miłości i niszczycielską falę nienawiści. Udowodni również, że przeszłość, korzenie, rodzina nie tylko buduje naszą tożsamość ale w jakimś stopniu wyznacza kierunek na przyszłość. 

"Kto przeżyje własną śmierć, inaczej patrzy na życie, bo to właśnie umieranie, paradoksalnie, uczy żyć."







"Ritterowie. Rzecz o Mazurskiej duszy" Patrycja Pelica, Muza, Warszawa 2016





Czytaj dalej...

Administrator strony Aleksandrowe myśli korzysta z systemu komentarzy Disqus. Adresy IP i adresy e-mailowe są przechowywane przez administratora Disqus'a. Zakładając stronę na platformie Disqus wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.
Aleksandrowe myśli © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka