11 lipca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Wołyniu. Tego dnia w 1943 roku Polacy zostali bestialsko i brutalnie wymordowani, ograbieni z dóbr, a przede wszystkim z pamięci na długie lata. Obecnie wiedza dotycząca Rzezi Wołyńskiej jest znacznie szersza, podejmowane są liczne akcje upamiętniające ofiary tej zbrodni, powstają liczne publikacje dokumentujące tamten okrutny czas. Jedną z nich jest „Kolonia Marusia” autorstwa Sylwii Zientek. Ta poruszająca książka i intymne wyznanie pisarki, pozostanie ze mną na długi czas.
Tytułowa Kolonia Marusia to dawna, mała osada na Wołyniu, którą zamieszkiwało kilka polskich rodzin, w tym rodzina Sylwii Zientek. Sielskie krajobrazy, płodna ziemia, dobrobyt i szczęście przeplata się tu z przytłaczającą tragedią, która odcisnęła ogromne piętno na rodzinie Błońskich i następnych pokoleniach. Po dzień dzisiejszy napełnia trwogą, strachem, cierpieniem, którego trudno się pozbyć, które uprzykrza codzienność i nie pozwala cieszyć się życiem.
Tragedią tą jest czystka etniczna przeprowadzona na ludności polskiej przez ukraińskich nacjonalistów. Na ziemi wołyńskiej w 99 wioskach zginęło w latach 1943-45 ponad 100 000 Polaków, dzieci, kobiet, mężczyzn, starców. Rodzinie Błońskich cudem udało się przeżyć. Uciekli w ostatniej chwili, pozostawiając cały swój majątek, wspomnienia, nadzieje. Po wielu trudach osiedlili się w małej wiosce pod Zamościem, w opuszczonym poniemieckim gospodarstwie, gdzie musieli zaczynać wszystko od nowa. Wolni, żywi, ale przytłoczeni traumą ocalałych, przekazują swój ból i strach następnym pokoleniom.
Kolonia Marusia to bardzo intymna opowieść Sylwii Zientek, bo dotyczy historii jej rodziny, jej osobistych przeżyć, doznań, demonów przeszłości pojawiających się w chwilach szczęścia. Książka poraża ogromem emocji, które bardzo szybko przenoszą się na czytelnika. W części poświęconej Rzezi Wołyńskiej nie sposób swobodnie oddychać. Co chwilę serce przeszywa strzała bólu i strachu, które dla ludzi zamieszkujących tamte okolice, były chlebem powszednim, które towarzyszyły im także w chwili śmierci. Jestem przerażona bestialstwem Ukraińców, którzy bez cienia litości mordowali dzieci, gwałcili kobiety, plądrowali domostwa i gospodarstwa, palili dorobek życia oraz pamięć po swoich sąsiadach.
Nie mniej trudna i poruszająca jest część poświęcona matce autorki i traumie, która zniszczyła jej życie. Kobieta nie potrafiła zapomnieć o tragedii, którą przeżyła, nie umiała cieszyć się tym, co osiągnęła, a swoim strachem zaraziła swoje córki, z którym po dzień dzisiejszy muszą walczyć, by nie zatracić szczęścia.
Kolonia Marusia to ważna lektura. Tematyka, która zostaje w niej poruszona, to manifest pamięci. Nie tylko o rodzinie, której udało się przetrwać czy ludziach, którzy dosłownie zostali zmieceni z powierzchni ziemi, pochowani we wspólnych mogiłach, ale o uczuciach i emocjach, które się wtedy narodziły. Przekazywane z pokolenia na pokolenie nie zapewniają tylko wdzięczności za ocalenie, wiary i nadziei na lepsze jutro, ale przejmujący smutek i cierpienie, które mocno uprzykrzają życie.
Sylwia Zientek mocno poruszyła moje serce. Brak mi słów, by opisać wszystkie swoje wrażenia...
„Kolonia Marusia” Sylwia Zientek, W.A.B, Warszawa 2017
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawiane komentarze :)
Wszystkie czytam i staram się odpowiedzieć na każde pytanie.
Pozostawiam sobie możliwość usuwania Spamu i komentarzy wulgarnych czy obraźliwych...