Po tę książkę sięgnęłam z kilku powodów. Pierwszy najważniejszy, bardzo lubię ten gatunek. Dystopia, postapokaliptyczna wizja świata, która nie wróży przyszłości niczego dobrego. Drugim powodem jest znane z politycznej areny nazwisko. Joannę Muchę zna chyba każdy. Posłanka na Sejm, Minister Sportu i Turystyki. Trzecim powodem jest zaskakujące połączenie pierwszego i drugiego oraz ciekawość czy książka i autor mają coś do zaproponowania, czy to tani chwyt marketingowy mający nakręcać sprzedaż. Wy też jesteście tego ciekawi?
Anna jest czterdziestopięcioletnią rozwódką, matką dwóch pełnoletnich synów i zastępcą burmistrza w niewielkim miasteczku. Żyje normalnie, spokojnie, jak inni, do czasu katastrofy. Po niej już nic nie jest takie samo. Ludzie stracili zdrowy rozsądek, swoje umiejętności, zdobycze kultury i nauki. Zaczęli żyć zgodnie z naturą, pierwotnymi instynktami, bez sumienia, wiary, miłości. Jedynie kilkoro zachowało świadomość, w tym Anna. Czy uda jej się przetrwać w nowym drapieżnym, niebezpiecznym świecie?
Nie zdajemy sobie sprawy, że w zagrożeniu jakiejkolwiek katastrofy, która zmusiłaby ludzi do życia bez prądu, bez maszyn, bez technologii, do których zdążyli się przyzwyczaić, ludzkość czeka zagłada i powolne konanie w bólu i strachu. Anna typowa mieszczanka nie potrafi uprawiać roli, nie wie, jak i kiedy sadzić warzywa, jak przechowywać jedzenie, a w szczególności mięso bez użycia lodówki. A niestety nowy świat stawia przed nią takie wymagania. Cała żywność, którą udało jej się zebrać, w końcu straci ważność, zepsuje się i nie będzie zdatna do użytku. Co wtedy? Jak przeżyć? Nie ma już rolników, młynów, fabryk. Zastąpili ich zwarte grupy ludzi, którzy stracili świadomość, których zdominował instynkt, przemoc. Walczą między sobą o przywództwo, o jedzenie. Kopulują bez skrępowania, bez moralności, jedynie po to, by zapewnić genom przetrwanie, nie rozumiejąc po co, dlaczego?
W swojej samotności i nieszczęściu pamięci Anna spotyka Teresę. We dwie stawiają czoło okrutnemu losowi. Żyją w opuszczonym gospodarstwie, ciężko pracują ręka w rękę, aż dochodzi do kolejnego nieszczęścia. Teresa umiera, a Anna pozostawiona sama sobie wspomina życie przed katastrofą i próbuje zrozumieć cel swojego istnienia.
Akcję książki poznajemy z kilku perspektyw, przed katastrofą, po katastrofie i świat widziany oczami Anny, Teresy i jeszcze kilku bohaterów. Ich rzeczywistość jest brutalna. Proste życie opisane jeszcze prostszymi słowami, przez co bez przeszkód trafiającymi w tryby naszego umysłu. Nie sposób nie zgodzić się z tezami stawianymi przez Annę. Podważanie solidarności, sprawiedliwości i prawości współczesnego człowieka, który odrzuca wiarę, wychowanie, zasady moralne na rzecz mamony, nieodwracalnie zmienia świat i prowadzi go do zguby.
Postapokaliptyczna wizja niedalekiej przyszłości Joanny Muchy nasiąknięta jest bólem, cierpieniem, samotnością i niestety przemocą, która zatacza coraz większe kręgi. Śmierć już nie jest straszna, bardziej przerażająca jest codzienna przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna, od której trudno się odciąć, zapomnieć. Najgorsze, że staje się częścią życia, coraz bardziej akceptowalną. Resztki ludzkiej godności są chowane głęboko w siebie w imię przetrwania.
Postapokaliptyczna wizja niedalekiej przyszłości Joanny Muchy nasiąknięta jest bólem, cierpieniem, samotnością i niestety przemocą, która zatacza coraz większe kręgi. Śmierć już nie jest straszna, bardziej przerażająca jest codzienna przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna, od której trudno się odciąć, zapomnieć. Najgorsze, że staje się częścią życia, coraz bardziej akceptowalną. Resztki ludzkiej godności są chowane głęboko w siebie w imię przetrwania.
Jak już wcześniej pisałam, język powieści jest prosty, a użyte wulgaryzmy, potoczność wypowiedzi podkreślają brutalizm i grozę sytuacji. Akcja powieści jest dość płynna, a egzystencjalne rozważania na temat ludzkiej natury, moralności, człowieczeństwa w żadnym stopniu jej nie spowalniają. Dają natomiast wytchnienie od scen jeżących włos na głowie, przesiąkniętych okrucieństwem, gwałtem, pierwotną siłą miażdżącą okruchy dobroci.
Zakończenie powaliło mnie na kolana. Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji. Chociaż w czasie kiedy człowiek przestał się liczyć, a rządzi instynkt i chęć przetrwania za wszelką cenę, mogłam się na to nastawić.
Zakończenie powaliło mnie na kolana. Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji. Chociaż w czasie kiedy człowiek przestał się liczyć, a rządzi instynkt i chęć przetrwania za wszelką cenę, mogłam się na to nastawić.
Zabrakło mi jedynie informacji o samej katastrofie. Co tak naprawdę się wydarzyło. Odrobinę w niej również chaosu, co można zwalić na karb debiutu. Jednak nie wpływa, nie umniejsza przekazu, wartości powieści.
„Wszystko się stało” należy do tych książek, które pozytywnie mnie zaskoczyły. Nie spodziewałam się niczego wielkiego, a otrzymałam historię, która czy chcesz, czy nie zmusza do myślenia. Tym bardziej że spostrzeżenia, obrazy w niej zawarte są tak trafne, tak bliskie temu, co dzieje się wokół nas. Po prostu strach się bać...
„Wszystko się stało” Joanna Mucha, W.A.B., Warszawa 2017
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawiane komentarze :)
Wszystkie czytam i staram się odpowiedzieć na każde pytanie.
Pozostawiam sobie możliwość usuwania Spamu i komentarzy wulgarnych czy obraźliwych...