Strój, specyfika tańca, orientalny urok tworzą niezapomnianą ucztę dla oka i ucha. Dlatego nie dziwię się rosnącej popularności i zainteresowania tańcem brzucha- sama również padłam jego ofiarą :)
Dlatego kiedy nadarzyła się okazja, sięgnęłam po książkę DeAnny Cameron "Tancerka z Kairu".
Chicago, 1893 rok, Wystawa Światowa a na niej grupa tancerek wykonująca taniec brzucha. Jak łatwo się domyśleć dla purytańskich zasad ówczesnych Amerykanów, taniec ten jest nieprzyzwoity, gorszący, niemoralny a nawet wulgarny i godzący w uczucia cnotliwych mieszkańców miasta. Pieczę nad tancerkami obejmuje Dora Chambers, przedstawicielka z ramienia Komisji Pań Zarządzających. Jej zadaniem jest zmusić tancerki do uległości, zmiany wizerunku i kroków- ruchów w tańcu. Dora Chambers nie jest zachwycona nową rolą, ale jako młoda mężatka próbująca uzyskać uznanie męża i towarzystwa sumiennie wykonuje swoje obowiązki.
"Tancerka z Kairu" to ciekawe połączenie romansu historycznego, powieści obyczajowej z nutą egzotyki i porcji tańca, który otwiera duszę, zaciera granice i poszerza horyzonty.
DeAnna Cameron bezlitośnie obnaża podwójną moralność amerykańskiego społeczeństwa pod koniec dwudziestego wieku. W świetle dnia negują czysto artystyczny przekaz tańca brzucha, uznając go za uwłaczający godności kobiet, piętnują tancerki, nakazują im własne zasady by nocą oddawać się rozkoszom pozamałżeńskiego seksu. Wszystkie rozrywki czy też zachowania są dozwolone o ile przestrzega się pewnych zasad: dyskrecja, skrytość i maskowanie się.
Uczciwość, skromność, wierność to zachowania, które straciły swoją pozycję, swój wysoki status w hierarchii wartości wyznaczającej człowieczeństwo.
DeAnna Cameron przedstawia obraz kobiety zagubionej, niezrozumianej i odrzuconej przez własne środowisko. Elita tamtych czasów nie uznawała żadnych półśrodków, albo jest się jednym z nich albo trafia się na margines społeczeństwa, gdzie imiona i twarze są natychmiast zapominane. Po części postać Dory jest skazana na podobne wygnanie. Jednak kobieta odkrywa w sobie siłę, która pozwala jej zmienić swój los i odkryć pasję i miłość życia.
A sam taniec brzucha? Jak został przedstawiony w książce? Moim zdaniem temat został potraktowany powierzchownie. Brakowało mi w nim entuzjazmu, powabu, czaru,mistyki, magii, historii i tradycji jakie ten taniec ze sobą niesie. Oczekiwałam baśni tysiąca i jednej nocy a otrzymałam zwykłą bajeczkę dla niewybrednych.
Akcja powieści od początku do końca toczy się miarowym rytmem. Autorka niczym mnie nie zaskoczyła, nie zafascynowała. Po prostu, bez udziwnień i ozdobników opowiada historię, którą ma do przekazania. Emocje, zainteresowanie, napięcie utrzymywało się na jednym poziomie, bez tzw. efektu "wow".
Ale tak naprawdę nie mogę też do niczego się przyczepić. Historia sama w sobie jest ciekawa, postacie barwne i dynamiczne, kolorytu dodaje jej także egzotyczny akcent.
Dlatego nie będę książki ani polecać ani odradzać. Sami musicie zadecydować czy macie ochotę zanurzyć się w świat Dory Chambers :)
DeAnna Cameron "Tancerka z Kairu", tł. Anna Bereta- Jankowska, Otwarte 2013, ISBN: 978-83- 7515-241-8
4/6
Recenzja napisana dla serwisu DużeKa, któremu bardzo dziękuję za egzemplarz recenzyjny książki :)) Dziękuję za zaufanie :))
Może być ciekawie. Ostatnio coraz więcej czytam o tym tańcu, więc po lekturę mimo wszystko sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie w moim guście, lecz znam osobę, dla której mogę ją polecić.
OdpowiedzUsuńEgzotyka w książce? A więc muszę ją przeczytać
OdpowiedzUsuńAle orientalnie się zrobiło:)
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie opis historii, ale skoro nie ma emocji, nie ma zaskoczenia, a sam taniec brzucha tak niemrawo opisany, to chyba raczej sobie daruję. Też oczekiwałabym jakiejś większej ikry ze strony autorki.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za taką tematyką, dlatego chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuń