II wojna światowa, nazizm wyzwoliły pierwotne instynkty w ludziach w całej Europie. Ich dumne, radosne oblicza naznaczył strach, ból, rozpacz i chęć zemsty za doznane krzywdy. W swoim cierpieniu nie zawsze dostrzegają prawdziwych oprawców, sprawców swojej tragedii. Niekompletna wiedza nie tłumaczy chęci odwetu, a czas zamiast koić rany, roznieca gniew i kumuluje negatywne emocje.
Dramatyczne skutki wojny i Holokaustu dają o sobie znać trzydzieści lat później w domku na przedmieściu Houston. Doświadczyła jej niczego nieświadoma Nora de Jong. Po dniu pełnym zawodowych wyzwań, w swoim domowym azylu odnajduje mrok i destrukcję zbrodni. W salonie na śnieżnobiałym dywanie leżą okaleczone zwłoki matki Anneke, a w sypialni martwe ciało nieznajomego mężczyzny. Nigdzie, natomiast, nie ma jej malutkiej córeczki Rose. Kto mógł ją porwać i dlaczego?
Dość szybko okazuje się, że za zbrodnią stoi historia i holenderska przeszłość matki. By rozwiązać zagadkę, Nora musi powrócić do korzeni.
Do tej pory myślałam, że amerykańska policja jest najbardziej profesjonalna, kompetentna i skuteczna na całym świecie. Książka Antoinette van Heugten udowadnia, że nawet oni nie mogą dokonać niemożliwego. Tropy odnalezione na miejscu zbrodni nie wystarczają by móc rozwikłać i zakończyć sprawę. Wiadome jest, ze zabójca pochodził z Holandii, ale jaki mógł mieć motyw aby zabić szanowaną obywatelkę Stanów Zjednoczonych?
Dopiero Nora, podczas porządkowania rzeczy matki, odkrywa do tej pory nie ujawnioną przeszłość Anneke. Holenderskie papiery, sfałszowane paszporty choć rzucają nikłe światło na śledztwo, to są jedynym punktem zaczepienia. Jednak i tym razem policja nie daje sobie rady. Międzynarodowa biurokracja przerasta ich możliwości. To dla mnie niepojęte. Służbowe kanały komunikacyjne w sprawach kidnapingu czy brutalnej zbrodni powinny być prostą drogą wymiany informacji. A tu detektywi napotykają trudności na każdym kroku.
Mam wrażenie, że gdyby nie Nora poddaliby się bez walki nie bacząc na zdrowie, życie zaginionego sześciomiesięcznego dziecka...
To ona w końcu bierze sprawy w swoje ręce, przejmuje dowodzenie i wyjeżdża do Holandii. Tam rozpoczyna prywatne śledztwo i podróż w przeszłość.
Razem z Norą poznajemy losy Holendrów podczas II wojny światowej, okupacji i stosunek do holenderskich Żydów.
Czytając Dziennik Anny Frank, można by przypuszczać, że Żydzi w Holandii nie przeżyli takiej traumy i przemocy jak Żydzi z innych terenów będących pod okupacją. Mogłoby się wydawać, że ich sąsiedzi tylko czekali by ich chronić, ukryć, żywić przez całą wojnę. Niestety. Nazizm miał swoich wiernych wyznawców w każdym europejskim narodzie. W Holandii również. Bieda, potworny głód, choroby i śmierć odebrały resztki godności, uczuć i empatii. By bronić bezpieczeństwa swojego i bliskich można podpisać pakt nawet z samym diabłem.
Żydowską rodzinę Rosen nie ominęło cierpienie, brutalność i bestialstwo wojny. Morderstwo, gwałt, śmierć w komorach gazowych odcisnęły na niej swoje piętno. Ci co przeżyli już zawsze będą obwiniać sibie o tragiczny los bliskich i szukać ukojenia w planowaniu zemsty.
Co przed trzydziestoma latami połączyło Anneke i rodzinę Rosen?
"Smak tulipanów" to dla mnie, miłośniczki historii, ciekawa i obowiązkowa lektura. Ujmuje ona temat Holokaustu i holenderskich Żydów z zupełnie innej perspektywy. Do tej pory poznałam jedynie punkt widzenia i doświadczenia Anny Frank, które nie odnosi się do setek tysięcy wszystkich Żydów w Holandii.
Antoinette van Heugten bardzo realistycznie oddała horror tamtych czasów, kiedy człowiek był człowiekowi wilkiem. Ciekawie połączyła również losy obu rodzin, wzajemnych stosunków, uczuć, emocji ale i nieporozumień, strachu, niezrównoważenia i szaleństwa, które na zawsze zostały niezmienione, w którym trwały następne pokolenia.
Podobała mi się niepewność, dynamika i przekora z jaką Nora prowadziła swoje śledztwo. Miała ku niemu zresztą swoisty motywator, życie swojego dziecka. Nie poddawała się nawet wtedy, gdy zaczęła grozić jej śmierć. Była tym bardziej zdeterminowana, im w większym była niebezpieczeństwie.
Nie przekonała mnie opieszałość policji, jej brak zainteresowania i niekompetentność. Nie dość, że nie odnaleźli żadnych tropów związanych ze śmiercią Anneke, to nie brali poważnie słów Nory.
Zdziwiło mnie również z jaką łatwością bohaterowie podrabiali ważne dokumenty. Nora bez problemu dostała się do Holenderskiego Instytutu Dokumentacji Wojennej po fałszywym nazwiskiem, ukryła się w nim i grzebała w niedostępnym, chronionym archiwum...
Tak samo zaskakujące było przewiezienie przez dwie granice porwanego dziecka, bez papierów, bez bagaży, nawet bez doświadczenia w opiece nad małym dzieckiem...
"Smak tulipanów" to powieść, którą z pewnością warto polecić. Po pierwsze opisuje najbardziej tragiczny moment w historii współczesnego świata. Po drugie portretuje rodzinę, która z pokolenia na pokolenia spala nienawiść i chęć zemsty za doznane krzywdy.
"Smak tulipanów" Antoinette van Heugten, tł. Janusz Maćczak, Harlequin, wyd. II, Warszawa 2015
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawiane komentarze :)
Wszystkie czytam i staram się odpowiedzieć na każde pytanie.
Pozostawiam sobie możliwość usuwania Spamu i komentarzy wulgarnych czy obraźliwych...