Miałam ochotę na mocniejszą lekturę, która zjeży włos na karku i przyprawi o gęsią skórkę. „Co zdarzyło się w Lake Falls” zapowiadało właśnie taką lekturę. Tajemnicza okładka, małe, hermetyczne miasteczko i tajemniczy mężczyzna, który proponuje pomoc, której cena może okazać się bardzo wysoka.
W całej euforii towarzyszącej mi przy oczekiwaniu na książkę rozpakowywaniu jej z koperty, oglądaniu z każdej strony, nie dopatrzyłam się ważnego elementu powieści, jakim jest wątek nieśmiertelności jednego z głównych bohaterów. Czy zmieniło to moje oczekiwania, bądź ocenę? Za chwilę się przekonacie :)
Victoria ma za sobą trudny okres życia. Właśnie rozstała się z mężem i jego toksyczną rodziną. Wyprowadzka do małej, górskiej miejscowości ma jej przywrócić spokój, umiejętność panowania nad własnym losem. Kiedy już na dobre zaaklimatyzowała się i zaprzyjaźniła z mieszkańcami, jej harmonię burzy wiadomość o ciężkiej i niestety nieuleczalnej chorobie córki. Kobieta ponownie staje na skraju załamania. I właśnie tę chwilę wybiera tajemniczy mężczyzna, budzi nadzieję i składa Vic propozycję nie do odrzucenia. Jednak czy cena, jaką za nią zapłaci, nie przerośnie jej możliwości? Czy jej moralność, sumienie zgodzi się na układ, który może zmienić ludzki los?
Artur K. Dormann bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Stworzył w powieści mroczny klimat, z którego wieje chłodem i grozą. Jest w tym konsekwentny i od początku do końca trzymał czytelnika w napięciu, potęgując je z każdą przewracaną stroną. Powieść jest przejmująco smutna i nawet iskierka nadziei, która powinna rozjaśnić mrok, zapada się w nim i przynosi jeszcze więcej boleści.
Ogromnym atutem jest język, którym posługuje się Artur K. Dormann. Bogaty, niezmiernie plastyczny, którym maluje historię niczym wytrawny malarz. Pobudza wyobraźnię, rozszerza percepcję, zachęca do zadawania pytań i poszukiwania odpowiedzi.
Victoria jest kobietą po przejściach. Przyjęła już swoją dawkę cierpienia. Jednak los bawi się nią i rzuca kolejne kłody pod nogi. Kobieta jest lekarką więc choroba jej dziecka, przynosi jej podwójne katusze. Nie może uleczyć swojej córeczki i nie potrafi pozwolić jej odejść. W takiej sytuacji człowiek chwyta się każdej deski ratunku. I nie ocenia w kategorii dobra i zła. Doskonale ją rozumiem. Sama jestem gotowa na wiele poświęceń w imię zdrowia i życia moich dzieci. Dopiero uzdrowienie małej jest tym momentem, w którym orientuje się, jak ogromną cenę będzie musiała zapłacić za ten cud.
Obcy, bo tak nazywa Vic swojego wybawcę nie liczy się z jej uczuciami i konsekwentnie dąży do odebrania swojej nagrody. Jest przy tym bardzo inteligentny, przebiegły, arogancki i powiedziałabym drapieżny. Mężczyzna jest wampirem i ze swoimi umiejętnościami z pewnością dopnie celu.
Wątek wampiryzmu jest przedstawiony w niebanalny sposób. Coś pomiędzy Draculą a Zmierzchem. Obcy nie jest słodziakiem z bursztynowymi oczami i romantycznym usposobieniu, ale też nie popada w skrajność w drugą stronę. Jego postać jest tajemnicza, nieodgadniona, a jego plany dość długo skrywane. Powieść bardzo na tym zyskała, gdyż z ciekawością śledziłam tok fabuły i odkrywałam kolejne sekrety przybliżające mnie do tragicznego finału.
„Co zdarzyło się w Lake Falls” to idealna symbioza gatunków. Jako powieść obyczajowa bardzo porusza i zachęca do refleksji. Jako powieść grozy trzyma w szachu własnych uprzedzeń i strachu. Napięcie, jakie wytwarza się pomiędzy nimi, przyprawia o ten dreszcz podniecenia, za który kocham książki.
„Co zdarzyło się w Lake Falls” Artur K. Dormann, wyd. II, Lemoniada, Warszawa 2017
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawiane komentarze :)
Wszystkie czytam i staram się odpowiedzieć na każde pytanie.
Pozostawiam sobie możliwość usuwania Spamu i komentarzy wulgarnych czy obraźliwych...