Przeszłość puka do Twoich drzwi
Każda rodzina ma swoje tajemnice. Jedne są drobne, nieszkodliwe, a ich wyjawienie mogłyby przejść bez echa. Inne, mogą zszokować, przerazić lub zmienić życie.
Leo, bohater powieści „Jeśli tylko...” jest zwykłym chłopcem, nastolatkiem, a potem młodym mężczyzną. Ma kochających rodziców, sporo grono znajomych i przyjaciółkę, z którą spotyka się na plaży. Wydaje się, że z ta ostatnią łączą go szczególne więzy. Być może miłość. Dlaczego zatem Leila odrzuca jego propozycje spotkań poza plażą? Co przed nim ukrywa? Czy jej miłość to tylko zmyślna iluzja?
Leo poznajemy jako siedmioletniego chłopczyka. Jest rozgoryczony, zły, nieszczęśliwy. W chmurze emocji, na pięknej plaży, poznaje dziewczynkę, która próbuje utemperować jego złośliwy charakterek. Tak naradza się trwała, ale burzliwa przyjaźń. Przez lata towarzyszymy tej parze i oprócz upływającego czasu, nic się nie zmienia. Leo z rozwydrzonego chłopca wyrasta na aroganckiego mężczyznę. Powiem szczerze, nie polubiłam tej postaci. Niby zachowuje się poprawnie, a w niektórych sytuacjach przejawia empatię czy poczucie sprawiedliwości. Jednak jego stosunek do Leilii pozostawia wiele do życzenia. W chwilach wzburzenia, silnych emocji nie stroni od wulgarności i języka nienawiści. Jest w stanie zmieszać swoją przyjaciółkę z błotem i do tego bardzo lekko traktuje swoją winę, choć doskonale rozumie, że okropnie krzywdzi nim dziewczynę.
Z kolei Leila budzi współczucie i litość. Jest bardzo ciepła i wyrozumiała. Za każdym razem wybacza Leo i jest gotowa wziąć na siebie część win. Z jednej strony podziwiam ją za taką postawę, ale z drugiej denerwowała mnie jej naiwność. Za miękkie serce płaci się wysoką cenę. I Leila musiała pogodzić się z utratą ukochanego.
Inni bohaterowie byli jedynie tłem dla naszej pary. Podkreślali różnice pomiędzy nimi, ale także ich bliskość. Uwypuklali problemy i nadzieje. Nie wyróżnili się niczym szczególnym i nie zasłużyli na jakąś bardziej znaczącą wzmiankę.
Powieść rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu lat. Karolina Klimkiewicz musiała ją trochę „porwać”, by zmieścić ją w utworzonych przez siebie ramach. Nie do końca przemawia do mnie taka formuła. Powieść wydaje się być mniej płynna i odrobinę chaotyczna. Za to autorka bardzo wytrwale chowała przed czytelnikiem sens i istotę „Jeśli tylko...”. Utrzymuje się klimat tajemniczości i jakiegoś atutu schowanego w rękawie. Byłam okropnie ciekawa, o co chodzi z dziewczyną z plaży, dlaczego pojawiała się w konkretnych sytuacjach i czemu nie opuszczała swojego piaszczystego azylu. Oczywiście miałam swoje podejrzenie i zastanawiałam się, jak Karolina Klimkiewicz to udokumentuje, udowodni. Rozwiązanie mnie zaskoczyło. Tego się nie spodziewałam, ale taka wersja bardziej mi odpowiada. Cieszę się, że autorce udało się wywieść mnie w pole. Ta plaża kompletnie mnie zmyliła ;)
„Jeśli tylko...” to debiut literacki Karoliny Klimkiewicz. Jak na mój gust dość udany. Nie podobały mi się przeskoki w fabule i niektóre, nie do końca naturalne dialogi, ale cała reszta sprawiła mi wiele przyjemności. Trudny, niesympatyczny, ale dość rozwojowy bohater, tajemnicza dziewczyna o złotym sercu i sekret, którego ujawnienie zmieni życie wielu ludzi. Karolina Klimkiewicz wykazuje spory potencjał, który warto pielęgnować, wyostrzyć, doszlifować.
Pani Karolinie gratuluje odwagi i życzę weny, aby oczekiwanie na kolejną powieść nie trwało zbyt długo ;)
„Jeśli tylko...” Karolina Klimkiewicz, Novae Res, Gdynia 2017
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawiane komentarze :)
Wszystkie czytam i staram się odpowiedzieć na każde pytanie.
Pozostawiam sobie możliwość usuwania Spamu i komentarzy wulgarnych czy obraźliwych...