Rita Antkowicz to zwyczajna trzydziestolatka, taka jak Ty czy Ty. Pracuje w sklepie z pamiątkami, żyje w stałym związku, ma wierne grono przyjaciółek i zastanawia się czy jej życie jest takim, o jakim zawsze marzyła? Czy jest spełniona? Wątpliwości dopadają ją także względem miłości. Czy Mikołaj to ten jedyny? Czy jego miłość jest na tyle silna, że przetrwa wszystkie burze? Pytań w głowie Rity rodzi się coraz więcej. Z każdym dniem czuje się coraz bardziej zagubiona i niepewna siebie. Niespodziewany spadek, gospodarstwo na końcu świata, po zmarłej ciotce daje jej szansę na ucieczkę od teraźniejszego życia. Zabiera kilka drobiazgów i bez pożegnania wyjeżdża do miejsca, która ma jej przynieść uwolnienie od trosk. Jednak czy to jest możliwe? Czy Rita odnajdzie się w nowym miejscu? Czy tubylcy przyjmą ją do swojego grona? Czy odnajdzie siebie i sens życia?
Dokonania i losy Rity poznajemy jej głosem, z jej perspektywy, obserwujemy świat jej oczami. Tak prowadzona narracja pozwala na łatwiejszy dostęp do odczuć i uczuć bohatera oraz na lepsze zrozumienie jego działań czy postępowania.
Z początku zachowanie Rity irytowało mnie. Dziewczyna ma wszystko, co do życia i szczęścia jest potrzebne. Ma gdzie mieszkać, ma pracę, pensję, która starcza na wygodne życie, przyjaciół i ukochanego, który wydaje się być ideałem. Rozterki Rity były dla mnie kaprysami samolubnej, niedojrzałej smarkuli.
Jednak im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej tłumaczyłam postępowanie kobiety. Można mieć wszystko a jednocześnie cierpieć i odczuwać brak własnego miejsca w świecie. Rita nie odczuwa, moim zdaniem, że jest coś warta, że jest zauważalna i potrzebna.
Kiedy zamieszkała w malej mieścinie Bartnicy Nowej, kiedy zaczęła pracę własnymi rękami i nam własny rachunek, zaczęła się rozwijać, dojrzewać, zmieniać i rozumieć swoje ja. Odnalazła pasję tam, gdzie jej się zupełnie nie spodziewała i zrozumiała jak może ją wykorzystać w służbie innym, bardziej poszkodowanym przez los. Dopiero taką nową, odmienioną bohaterkę byłam w stanie polubić.
A co z miłością zapytacie. Miłości jest w książce aż nadto. Lecz nie jest to tylko uczucie o zabarwieniu sentymentalno- romantycznym. Jak dobrze wiecie miłość ma wiele twarzy i część z nich odnajdziecie na kartach książki "Rok na końcu świata". Będziecie mieli do czynienia z uczuciem niespełnionym, platonicznym, od pierwszego wejrzenia czy toksycznym. Odkryjecie, że nie jest łatwo miłość zdobyć i zatrzymać oraz niełatwo jest uwolnić się z jej szponów choć rozum podpowiada całkowite zerwanie kontaktów. Nie wiem czy wiecie ale miłość także boli i nie chodzi mi tu jedynie o cierpienie psychiczne ale to całkiem realne bo fizyczne. Te wszystkie historie miłosne poznajemy dzięki wielu ciekawym bohaterom. Niektórzy zaszczycili nas swoją obecnością na stałe a inni jedynie epizodycznie ale zawsze w zgodzie z konstrukcją powieści.
"Rok na końcu świata" to debiut literacki Renaty Adwent i jak dla mnie godny poznania. Jest to historia nie tylko o poszukiwaniu sensu życia lecz o znajdywaniu siły wewnątrz siebie, które pozwolą na dokonywanie zmian, choćby i na przekór innym a nawet wbrew sobie. Autorka podpowiada także, że aby zmierzyć się z problemami czasami wystarczy nabrać do nich dystansu...
Renata Adwent "Rok na końcu świata", Feeria 2013, ISBN: 978-83-7229-327-5
4+/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pani Karoliny z wydawnictwa Feeria :))) Dziękuję za zaufanie :))
Może kiedyś, w wolniejszej chwili sięgnę.
OdpowiedzUsuńja niestety sobie odpuszczę, nie czuje magii tej książki :)
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco. Nie jest to typ literatury jaką czytam na co dzień,ale czasami lubię dobrą książkę obyczajową.Poszukam:)
OdpowiedzUsuńTeż dałam tej książce ocenę 4/6 (bez plusika ;) )
OdpowiedzUsuńDa się ją przeczytać. Strawna. Ale znów niczym wielkim mnie nie zachwyciła, więc szybko poleciała na wymianę i już wywędrowała z mego domu ;)
Ja raczej też sobie dam z nią spokój.
OdpowiedzUsuńA ja wbrew poprzednim komentarzom bardzo chętnie po nią sięgnę. Zapisałam ją na listę "do przeczytania", kiedy tylko pierwszy raz się z nią zetknęłam.
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo mi się podoba, przypomina mi wakacje spędzane na wsi u babci :) chętnie do niej zajrzę.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie! ;) Miałam początkowo jej nie czytać, ale teraz chyba zmienię zdanie ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że te książce jest dużo miłości. Lubię czytać o uczuciach, więc będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńTrochę boję się kapryśnej bohaterki, ale podoba mi się ogólny pomysł na tę książkę.
OdpowiedzUsuńJa mam dość książek o poszukiwaniu siebie na prowincji/wsi w odziedziczonym domku/chatce/rezydencji. Choć być może ksiązka porusza ważne temety i dobrze się ją czyta, mam przesyt.
OdpowiedzUsuńLubię czytać takie książki. Zobaczę może pojawi się w bibliotece
OdpowiedzUsuńNie przepadam za książkami o kobietach uciekających na koniec świata, więc odpuszczę sobie :)
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie moja bajka, tak myślę.
OdpowiedzUsuńPodczytałam sobie Twoją recenzję, nie całą tylko urywkami, bo książkę zamierzam czytać w najbliższym czasie. Ale się cieszę, że zapowiada się dobra powieść :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj zakupiłam tę książkę i mam zamiar wkrótce ją przeczytać:)
Jestem świeżo po przeczytaniu. Ja niestety uważam, że książka jest miałka i niegodna polecenia.
OdpowiedzUsuńNawet czasami odbierałam ją jako grafomańskie czytadło. Ciągłe przemyślenia na ten sam temat- wałkowane na różnorakie sposoby - straszne dłużyzny.
Naiwna fabuła, wręcz dziecinna, wywoływała u mnie śmiech ale nie ten pożądany ale śmiech politowania nad godną pożałowania akcją.
A można było zrobić z tego naprawdę dobrą, lekką powieść...
Chyba człowiek skażony jest dobrą literaturą i tego typu twory literackie nie mają szans.