Rozpoczynając lekturę, miałam nieśmiałą
nadzieję na wrażenia i emocje podobne do tych, kiedy zaczytywałam się w
"Nigdy w życiu" Katarzyny Grocholi. Atrakcyjna panna z odzysku przenosi
się na wieś, poznaje super przystojniaka z bagażem tajemnic. A tu...
Poznajemy ułamek życia przeciętnej czterdziestolatki. Sabrina, zwana przez wszystkich Riną, po śmierci męża zaszywa się w domu w wiejsko-sielskim anturażu, w podwarszawskiej miejscowości Kozy Polskie. Towarzystwa dotrzymują jej kucyk, trzy kozy, trzy psy i kot. Dla zapewnienia wygodnego bytu sobie i swojej gromadzie zwierząt, zajmuje się tłumaczeniami, pisze książki, produkuje nalewki i konfitury dla zaprzyjaźnionej restauratorki. W trudnych chwilach na duchu podtrzymują ją przyjaciółka Matylda i szwagier Karol. Życie Riny toczy się utartym torem, gdy nieoczekiwanie jego rytm zmienia przystojny i tajemniczy Igor.
Z przykrością muszę stwierdzić, że Katarzyna Olszaniecka nie zaproponowała niczego oryginalnego. Prosta i sztampowa fabuła opisująca życie 40-letniej kobiety podobnej do naszej ciotki, sąsiadki czy dalekiej znajomej. Zwykła i zupełnie nie rzucająca się w oczy. Jej celem jest spokojny, przyjemny byt w otoczeniu zwierząt i przyjaciół. Po stracie męża nie chce myśleć o nowym związku, ale przypadek sprawia, że jej serce mocniej zabije na widok przystojnego żołnierza.
"Oddam serce w dobre ręce" to taka konstrukcyjna sinusoida. Zaczyna się słabo, trochę nudno, od nakreślenia finansowo- życiowej sytuacji Riny. Akcja przyspiesza wraz z wycieczką Sabriny i Matyldy do Grecji. Robi się niezwykle zabawnie a historia nabiera rumieńców. Niestety, ten sympatyczny klimat kończy się definitywnie wraz z powrotem bohaterek do kraju. Od tego momentu znów robi się mdło i nieciekawie. Katarzyna Olszaniecka na zakończenie książki, próbuje jeszcze poderwać akcję próbą wyjaśnienia sekretu Igora. Wątek ten bardzo mnie zaintrygował a nawet uważam go za rozwojowy. Niestety, nie został odpowiednio wykorzystany przez autorkę, potraktowany po macoszemu stracił swój pierwotny blask, cały urok i oryginalność.
Powieść "Oddam serce w dobre ręce" broni się jedynie poczuciem humoru autorki, trafnie uchwyconym komizmem sytuacyjnym, który umiejętnie przelała na papier i obdarzyła nim główną bohaterkę. Dlatego mimo, iż historia mnie nie zaciekawiła, polubiłam Sabrinę. W zabawny sposób komentuje i podsumowuje obserwowane wydarzenia.
Reasumując, powieść "Oddam serce w dobre ręce" czyta się całkiem przyjemnie, ale zapomina się o niej wraz z przewróceniem ostatniej kartki.
Poznajemy ułamek życia przeciętnej czterdziestolatki. Sabrina, zwana przez wszystkich Riną, po śmierci męża zaszywa się w domu w wiejsko-sielskim anturażu, w podwarszawskiej miejscowości Kozy Polskie. Towarzystwa dotrzymują jej kucyk, trzy kozy, trzy psy i kot. Dla zapewnienia wygodnego bytu sobie i swojej gromadzie zwierząt, zajmuje się tłumaczeniami, pisze książki, produkuje nalewki i konfitury dla zaprzyjaźnionej restauratorki. W trudnych chwilach na duchu podtrzymują ją przyjaciółka Matylda i szwagier Karol. Życie Riny toczy się utartym torem, gdy nieoczekiwanie jego rytm zmienia przystojny i tajemniczy Igor.
Z przykrością muszę stwierdzić, że Katarzyna Olszaniecka nie zaproponowała niczego oryginalnego. Prosta i sztampowa fabuła opisująca życie 40-letniej kobiety podobnej do naszej ciotki, sąsiadki czy dalekiej znajomej. Zwykła i zupełnie nie rzucająca się w oczy. Jej celem jest spokojny, przyjemny byt w otoczeniu zwierząt i przyjaciół. Po stracie męża nie chce myśleć o nowym związku, ale przypadek sprawia, że jej serce mocniej zabije na widok przystojnego żołnierza.
"Oddam serce w dobre ręce" to taka konstrukcyjna sinusoida. Zaczyna się słabo, trochę nudno, od nakreślenia finansowo- życiowej sytuacji Riny. Akcja przyspiesza wraz z wycieczką Sabriny i Matyldy do Grecji. Robi się niezwykle zabawnie a historia nabiera rumieńców. Niestety, ten sympatyczny klimat kończy się definitywnie wraz z powrotem bohaterek do kraju. Od tego momentu znów robi się mdło i nieciekawie. Katarzyna Olszaniecka na zakończenie książki, próbuje jeszcze poderwać akcję próbą wyjaśnienia sekretu Igora. Wątek ten bardzo mnie zaintrygował a nawet uważam go za rozwojowy. Niestety, nie został odpowiednio wykorzystany przez autorkę, potraktowany po macoszemu stracił swój pierwotny blask, cały urok i oryginalność.
Powieść "Oddam serce w dobre ręce" broni się jedynie poczuciem humoru autorki, trafnie uchwyconym komizmem sytuacyjnym, który umiejętnie przelała na papier i obdarzyła nim główną bohaterkę. Dlatego mimo, iż historia mnie nie zaciekawiła, polubiłam Sabrinę. W zabawny sposób komentuje i podsumowuje obserwowane wydarzenia.
Reasumując, powieść "Oddam serce w dobre ręce" czyta się całkiem przyjemnie, ale zapomina się o niej wraz z przewróceniem ostatniej kartki.
Katarzyna Olszaniecka "Oddam serce w dobre ręce", Zysk i s- ka 2012, ISBN: 978-83-7506-972-3
>>3/6<<
Recenzja napisana dla serwisu DlaLejdis, któremu bardzo dziękuję za możliwość przeczytania książki :)
W takim razie na chwilę obecną książkę sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNie będziesz miłą czego żałować :D
UsuńChyba podziękuję. Ale już gdzieś słyszałam o tej książce ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńczyli krótko mówiąc lekka niezobowiązująca lektura, która na dłużej nie przykuwa uwagi ;] może kiedyś
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :D
UsuńJakoś nie porywa mnie ta książka ;) Może kiedyś mnie coś natchnie i ją przeczytam, ale to MOŻE i KIEDYŚ .. ;)
OdpowiedzUsuńWolę chyba bardziej wyraziste historie, więc na chwilę obecną podziękuję :)
OdpowiedzUsuńSkoro to nic oryginalnego i książka jest taka nierówna, to z czystym sumieniem spasuję. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś tej autorki "Zemsta drugiej żony" w miarę fajna, więc mimo niskiej oceny jak spotkam to pokuszę się o przeczytanie, żeby porównać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŁadny tytuł. Książka przypomina mi trochę powieść "Serce nie słucha" i dlatego po nią nie sięgnę. Wymieniona przeze mnie pozycja nie przypadła mi do gustu. Była trochę nudna i banalna.
OdpowiedzUsuńJeżeli Tobie fabuła tej pozycji wydała się mało oryginalna, to w moim przypadku będzie tak samo.
Pozdrawiam.
Fajny tytuł, ładna okładka, jednak jakoś nie jestem przekonana do tej ksiażki.
OdpowiedzUsuńNie lubię zbytnio książek, o których istnieniu od razu po zakończeniu zapominam. Więc na pewno nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo urzekająca, ale jak na razie sobie odpuszczę... nawet po tak dobrej recenzji. Muszę ogarnąć piętrzące się moje obecne stosy uff
OdpowiedzUsuńNie, nie. Na chwilę obecną szukam czegoś mocno zapadającego w pamięć;)
OdpowiedzUsuńJa także...
UsuńTo musicie zapomnieć o "Oddam serce w dobre ręce" :D
UsuńNo nie, chyba jednak nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTytuł mnie zaintrygował, ale sama książka raczej nie jest dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńszkoda gdy po przeczytanej lekturze konkluduje się że to był stracony czas...., apropo humoru ,dorwałam ,,Trzech panów w łódce nie licząc psa"znasz? Na śmiech polecam.
OdpowiedzUsuńNie znam i chętnie skorzystam z podpowiedzi :D
UsuńTytuł i okładka ładne, ale to chyba tylko tyle...
OdpowiedzUsuńwłaśnie skończyłam ja czytać i zgadzam się z Tobą asymaka.blog.interia.pl
OdpowiedzUsuń