"Zwilczona" skusiła mnie
klimatyczną, cudowną okładką i ciekawym blurbem. Lubię bohaterki, które nie
boją się stanąć frontem do życia, zmienić je, odnaleźć siebie i na nowo budować
swoje szczęście. I właśnie tak zapowiadała się powieść Adrianny Trzepioty...
Coraz to młodsze pokolenia nie znają swych drzew genealogicznych, więc cóż się dziwić, że korzeni nie mają.
Jaśmina nauczycielka i zielarka z
zamiłowania mieszka i pracuje w malowniczym mazurskim miasteczku. Ciąg
znamiennych wydarzeń zmusza ją do przewartościowania swojego życia i poszukania
własnej drogi, trochę odmiennej od tej, którą do tej pory podążała. Czy
wyjdzie jej to na dobre i odnajdzie zgubione szczęście?
Jaśmina jest typową kobietą, matką,
pedagogiem. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Pierze, gotuje, wychowuje
córeczkę, tworzy udany związek i z pasją oddaje się swojej pracy. Do czasu. Ciąg nieoczekiwanych
zdarzeń zakłóca spokojny byt rodziny. Kobieta odkrywa w sobie
"wilczycę", która pragnie pociągnąć ją w innym kierunku, zwrócić
uwagę na nieoczywistości i nauczyć ją żyć inaczej, bardziej, pełniej,
szczęśliwiej. Czy to się uda? Początkowo Jaśmina jest sceptycznie nastawiona i
stawia opór. Za czasem ulega swojej naturze i zaczyna porządkować swój świat,
począwszy od małych kroczków, na spektakularnych zmianach skończywszy.
Tematyka książki jest dość oklepana i żeby
wciągnąć czytelnika w świat człowieczej ewolucji, trzeba go czymś zaskoczyć.
Adrianna Trzepiota proponuje moc natury, ziołolecznictwa, magii pradawnych
wierzeń, zabobonów. Także językowo, nie mogę nic zarzucić. Proste, zrozumiałe
słownictwo, pozwalające "zobaczyć" miejsca, ludzi, sytuacje. Postacie
rzetelnie przedstawione, dosyć ciekawe i pomysłowe...Ale czy to wystarczy?
Pomysł na książkę miał ogromny potencjał. Nie udało się jednak w pełni go
wykorzystać. Za mało było dla mnie tej ludowości, a za dużo bohaterów i ich
kłopotów. Przez co powieść nie jest płynna, spójna, ciekawa. Przypomina raczej
zlepek kilku wątków połączonych na chybił trafił postacią Jaśminy i jej
przemiany. Niektóre sytuacje nijak pasowały do całości powodując chaos,
znudzenie, irytację. Adrianna Trzepiota podsunęła czytelnikowi pewną tajemnicę,
która nie została w pełni pociągnięta, wykorzystana, rozwiązana. Poczułam się
rozczarowana, bo najbardziej zależało mi właśnie na tym aspekcie powieści. Ludowy
akcent, mazurskie wierzenia, opowieści, legendy, powrót w czasy popularnych
szeptuch, ich sekrety mógł być strzałem w dziesiątkę. A tak rozbudził nadzieję,
która zgasła przedwcześnie...
Jestem zawiedziona lekturą
"Zwilczonej"... Liczyłam na co innego... Nie wiem tylko, czy to
kwestia moich niespełnionych oczekiwań, czy problem tkwi o wiele głębiej...
"Zwilczona" Adrianna Trzepiota,
Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2015
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny i pozostawiane komentarze :)
Wszystkie czytam i staram się odpowiedzieć na każde pytanie.
Pozostawiam sobie możliwość usuwania Spamu i komentarzy wulgarnych czy obraźliwych...