W taką sytuację została wplątana Lisa i jej pięcioletnia córeczka Anouk. Kobieta podczas codziennych, zwyczajnych, a nawet lekko nużących czynności domowych zauważa obcego mężczyznę. Lisa przeczuwa kłopoty, ale nie ma szansy odpowiednio zareagować. Intruz wkracza w ich intymną przestrzeń i więzi we własnym domu. Dość szybko okazuje się, że mężczyzna jest zbiegłym z więzienia niebezpiecznym i brutalnym mordercą. Czego od nich chce? Czy ocalą życie?
Równolegle poznajemy historię Senty, która budzi się ze śpiączki w miejscowym szpitalu. Od bliskich dowiaduje się, że miała wypadek samochodowy. Wjechała do kanału i o mały włos nie zakończyła w nim życia. Nie pamięta chwili wypadku, ale jednocześnie wie, że umyka jej coś bardzo istotnego. Nie daje jej to spokoju. Kiedy opuszcza szpital, sprawdza minuta po minucie okoliczności tamtego feralnego dnia.
Czy coś łączy obie kobiety? Jaki będzie finał obu historii?
Początkowo akcja i zastosowany język jest niemrawy, nieśmiały jakby Simone van der Vlugt bał się obdarzyć czytelnika zaufaniem i zagłębić go w szczegóły swojej opowieści. Zdania są proste, zdawkowe, a brutalność i burza emocji, których się oczekuje jest okrojona ze znaczących słów. Na szczęście sytuacja dość szybko się zmienia i otrzymujemy całą należną porcję przeżyć, odczuć i przemyśleń bohaterów.
Simone van der Vlugt doskonale przemyślał sylwetki swoich bohaterów. Największą uwagę skierowałam na Lisę i jej córeczkę, gdyż to one zdane na łaskę mordercy przeżywają największy dramat, a ich los jest najbardziej tragiczny. Przemiana kobiety na przestrzeni więzionych dni jest bardzo przekonująca. Autor doskonale uchwycił momenty przełomowe, kiedy z postawy oportunistycznej, gotowej do działania przechodzi w postawę wyczekującą i ugodową po postawę obojętności, poddania się biegowi wydarzeń. Jej tok myślenia, reakcje zgadzały się z moim poczuciem odpowiedzialności i wyobrażeniom poczynań w podobnej sytuacji. Lisa niejednokrotnie znalazła moment, w którym bez konsekwencji mogła opuścić dom. Nie zrobiła tego ze względu na dziecko, którego bezpieczeństwo zawsze było dla niej priorytetem. Kilkukrotne również musiała poświęcić siebie by zażegnać i odwieźć przestępcę od działań, które mogłyby narazić dziewczynkę na stres i bezpośrednie zagrożenie.
Także sytuacja Senty jest prawdopodobna. Opis trwania w śpiączce i proces wybudzania, w moim odczuciu, bardzo przekonujący. Amnezja zawężona do kilku godzin i dotycząca samego wypadku, choć nie jest niczym nowym, to tej konkretnej sytuacji daje poczucie wzmożonego napięcia,rozdrażnienia, rozchwiania i zagrożenia.
Simone van der Vlugt zastosował manewr naprzemiennej narracji. Raz uczestniczymy w życiu Lisy a raz Senty. Zabieg bardzo udany, bo pobudza ciekawość i wzmaga dramatyzm każdej ze scen. Realizm postaci, psychologiczna potyczka z makabrycznymi wydarzeniami, przymuszenie do określonych czynności i poszukiwanie dróg ucieczki oraz zaangażowanie w życie bohaterów sprawia, że powieść czyta się jednym tchem, a odłożenie jej choćby na sekundę jest trudne.
"Bezpiecznie jak w domu" to dobry thriller psychologiczny, w którym dość wnikliwie przedstawione są zależności pomiędzy katem i ofiarą, wolnością i poczuciem odpowiedzialności, niecierpliwym oczekiwaniem i utratą nadziei.
Simone van der Vlugt "Bezpiecznie jak w domu", tł. Aleksandra Górska, Feeria, Łódź 2014
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości mojej imienniczki Pani Aleksandry reprezentującej wydawnictwo Feeria :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)