Największa akcja humanitarna przeprowadzona na terytorium Trzeciej Rzeszy w czasie II wojny światowej
Na początku 1945 roku, gdy było już jasne, że upadek hitlerowskich Niemiec jest kwestią kilku najbliższych miesięcy, rząd neutralnej Szwecji postanowił przeprowadzić akcję humanitarną, która miała przynieść ocalenie więźniom obozów koncentracyjnych. Obawiając się, że Hitler wyda rozkaz zgładzenia tam uwięzionych, zanim obozy zostaną wyzwolone przez aliantów, rozmowy z Heinrichem Himmlerem w sprawie uwolnienia więźniów, zwłaszcza tych pochodzących ze Skandynawii, podjął Szwedzki Czerwony Krzyż i rząd Danii. Głównym negocjatorem był hrabia Folke Bernadotte. Jego misja trwała dwa miesiące, a w jej efekcie uratowano około 17 tysięcy osób, przetransportowanych następnie na terytorium neutralnej Szwecji.
Nazwa ekspedycji wzięła się od charakterystycznych, pomalowanych na biało autobusów, oznaczonych jedynie symbolem czerwonego krzyża na dachu (co miało uchronić je przed atakami nazistów), którymi w konwoju życia przewożono uwolnionych więźniów.
Nazwa ekspedycji wzięła się od charakterystycznych, pomalowanych na biało autobusów, oznaczonych jedynie symbolem czerwonego krzyża na dachu (co miało uchronić je przed atakami nazistów), którymi w konwoju życia przewożono uwolnionych więźniów.
Ta poruszająca historia, do dziś pozostaje szerzej nieznana, mimo niezwykłości całego przedsięwzięcia i skali niebezpieczeństw, jakie się z nią wiązały.
Książka stanowi pierwszą tak pełną relację z tej pamiętnej operacji, ujawnia kulisy tajnych negocjacji prowadzonych przez hrabiego Bernardotte, a także zeznania naocznych świadków i uczestników wydarzeń.Współczucie miesza się z chęcią odwetu, a świadomość utraty wielopokoleniowego dziedzictwa przeradza się w dążenie do zbudowania nowego życia. Jednak pierwszoplanowa jest nieustanna walka o przeżycie, w której wrogami stają się sowieccy wyzwoliciele i polscy sąsiedzi.
Z przejmujących historii Niemek wyłania się prawda zapomniana na lata, przed którą jednak nie można uciec.
Czy to wszystko ma w ogóle jakiś sens? My, kobiety, mamy odpokutować za to,
co Niemcy wyrządzili innym…
Potem gasimy świece i kładziemy się na podłodze. Jednak wkrótce zacznie się nocny koszmar, którego obawiałyśmy się w myślach, nic o tym nie mówiąc. Otwierają się drzwi i trzy–cztery męskie postacie wślizgują się do środka. Swe nocne ofiary wybrali już za dnia.
Stefan Dąmbski, kilkunastoletni żołnierz AK, czerpie satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Jest likwidatorem, człowiekiem przeznaczonym do zadań specjalnych – wykonuje ciche egzekucje volksdeutschów, szybkie likwidacje Ukraińców, „babskie roboty”…
Ta opowieść jest rodzajem oczyszczającej spowiedzi, z której wyłania się obraz człowieka pełnego sprzeczności. Dowodzi, że czyny dokonywane w obronie wolności narodu i Ojczyzny nie są tak jednoznaczne, jak od lat je postrzegano. Żołnierz AK to nie zawsze człowiek kryształowy, bohaterstwo ma różne oblicza.
Kontrowersyjna książka i ważny głos w procesie odkrywania przemilczanej prawdy o wojennych bohaterach.
Zniżyłem lufę i równocześnie pociągnąłem za spust. Byle nie w głowę – pomyślałem – jak ona będzie wyglądać w trumnie. Długa seria... i koniec wszystkiego! Jadzia Pierożanka przestała istnieć...I dlaczego? Było to pytanie, które dręczyło mnie później tygodniami.
Szlak Leningrad–Berlin w odważnej, pozbawionej autocenzury relacji żołnierza Armii Czerwonej
Opowieść Nikołaja Nikulina, wcielonego do wojska w 1941, który jako jeden z nielicznych sowieckich żołnierzy przeszedł cały szlak bojowy. Został odznaczony za bohaterstwo, jednak jego wspomnienia odzierają frontowe przeżycia z heroizmu, burząc mit wielkiej wojny ojczyźnianej. Nikulin otwarcie przyznaje się do potwornego strachu, opisuje głód, śmierć i okrucieństwo czerwonoarmistów. Demaskuje głupotę i cynizm dowodzących, a także bezwzględność sowieckiej machiny wojennej.
Publikacja tej relacji możliwa była dopiero po rozpadzie Związku Radzieckiego, jej wcześniejsze upublicznienie groziłoby Autorowi łagrem.
Pułkownik wie, że atak nie ma sensu, że jedynie padną kolejne trupy. […] Jednak pułkownik wykonuje rozkaz i pędzi ludzi do ataku. Jeśli ma sumienie, sam idzie w bój i ginie. […] Jest im znana tylko jedna taktyka – napierać masą ciał. Ktoś w końcu zabije Niemca.
Co bym powiedział, gdyby zwrócił się do mnie mój syn albo człowiek z jeszcze młodszego pokolenia i zapytał, po co w 1963 roku składałem w Izraelu wielogodzinną relację o działalności konspiracyjnej Rady Pomocy Żydom przy Delegaturze Rządu RP na Kraj? I po co publikować dziś zapis tamtego wystąpienia, gdy od powstania „Żegoty” minęło już siedemdziesiąt lat? /.../ Żeby nie zginęła pamięć o szlachetnych ludziach. I żeby nigdy nie zapomniano, dlaczego czasem warto narażać własne życie.
Władysław Bartoszewski, grudzień 2012
Władysław Bartoszewski, jedna z najbardziej zaangażowanych w działalność „Żegoty” postaci polskiego podziemia i świadek jej utworzenia, po wojnie podjął pracę nad udokumentowaniem jej funkcjonowania. To pierwsze w Polsce publiczne udostępnienie tego przez wiele lat tajnego dokumentu. Materiał jest opatrzony wstępem Autora, szczegółowymi przypisami, biogramami osób tworzących „Żegotę” oraz najważniejszych współpracowników.
Wszystkie pozycje z ochotą bym poznała..
OdpowiedzUsuńNajciekawiej brzmią "Białe autobusy" i "Wypędzone" - chętnie przeczytałabym obie pozycje.
OdpowiedzUsuńCudowne, cudowne zapowiedzi! Przeczytałabym z chęcią je wszystkie ;))
OdpowiedzUsuńMnie niestety żadna z w/w pozycji nie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńDzięki za info, poinformuję męża on czyta takie książki, myślę że "Białe autobusy" go zaciekawią.
OdpowiedzUsuń