"Ornat z krwi" Krzysztofa Beśki zaskakiwał mnie na każdym kroku. Nie jest to lektura, którą czyta się jednostajnie od początku do końca. Jest jak sinusoida- raz nie można się od niej oderwać, a raz nie można się zmusić by ponownie po nią sięgnąć. Jest to dla mnie trudne do wyjaśnienia, zrozumienia i nie wiem czym jest spowodowane bo samo zainteresowanie fabułą pozostaje niezmienione.
Królewo i Kwidzyn łączą niespodziewane i brutalne morderstwa popełnione na miejscowych duchownych. Śledztwo w tej tajemniczej sprawie prowadzi między innymi komisarz Matejuk. Jako pierwszy wskazuje pewien fakt, który łączy ofiary i jednocześnie wskazuje kolejną. Jest nią ksiądz Nehring, który mimo ciążącego na nim zagrożenia włącza się do śledztwa i przekazuje komisarzowi istotne informacje. Prowadzą one do byłego kościoła Św. Mikołaja we Fromborku, w którym przeprowadzane są wykopaliska. Komuś bardzo zależy na przejęciu badań. Giną kolejni ludzie. W tych wyjątkowych i niebezpiecznych okolicznościach przecinają się ścieżki archeolożki Ewy Rimmel i dziennikarza Tomasza Horna. Jaki będzie ich udział w śledztwie? Czego szukają? I najważniejsze: czy to znajdą?
Spodobało mi się, że w to śledztwo zostało zaangażowane tak wiele różnych osobowości o skrajnie różnym nastawieniu do życia i światopoglądzie. Ksiądz, który mocno wierzy w swoją posługę duszpasterską oraz posiada ogromną wiedzą wojskową, dziennikarz z "sentymentem do dawnych wieków i nierozwiązanych do dziś zagadek", archeolog zafascynowana historią i komisarz- sceptyk i ateista. Jednak to wybuchowa mieszanka daje realne i namacalne rezultaty. To oni są w centrum wydarzeń i to oni zdobywają wiedzę, która przybliża ich do rozwiązania zagadki.
Komisarz Matejuk chyba najbardziej przypadł mi do serca. Może to zasługa dużego podobieństwa tego bohatera do mojego ojca. Jeden cytat szczególnie odzwierciedlił jego zachowanie: "Matejuk pokręcił głową z politowaniem. Chyba do końca świata ludzie się nie nauczą, że nie mówi się "w Kwidzyniu", tylko "w Kwidzynie". Tym, którzy nie potrafią tego zapamiętać, mieszkańcy miasta podają łatwy przykład: mówi się "w dupie", a nie "w dupiu"!" Jakbym słyszała tatę. Niejednokrotnie byłam świadkiem kiedy wypowiadał dokładnie te słowa :) Od razu naszła mnie myśl, czy każdy mieszkaniec Kwidzyna powtarza ten cytat jak mantrę nierozgarniętym przejezdnym???
Jednak to Tomasz Horn jest najdotkliwiej doświadczonym bohaterem tej książki. Krzysztof Beśka kreuje dla niego całkiem zaskakujący i niewyobrażalny scenariusz. Autor nie tylko daje mu się wykazać siłą charakteru ale i wystawia jego lojalność na próbę. Ewa Rimmel była dla mnie najbardziej nieodgadniona postacią. Nie wiedziałam czego można się po niej spodziewać i jak się zachowa w kolejnych trudnych i niebezpiecznych sytuacjach. Co się zaś tyczy księdza Nehringa- duchowny odznaczył się pasją, której często brakuje współczesnym duszpasterzom.
Kiedy powieść dotyka tematów religijnych można liczyć albo na wiaronagabywanie, szokowanie odważnymi wypowiedziami, herezjami czy insynuowaniem spisków mających podważyć wiarę.
Krzysztof Beśka mówi głosem społeczeństwa, które zauważa niedociągnięcia, nadużycia i brak wiarygodności duchownych. To oni sami niszczą zaufanie jakie pokładają wierni w swoim Kościele: pedofilia, przymykanie oczu na przestępstwa, niefortunne i krzywdzące wypowiedzi biskupów, zakłamanie, odmowa pomocy itd...
" Damy księdzu, który przychodzi po kolędzie, kopertę z ofiarą, to zapewni nam to bezpieczeństwo na przyszłość. Od czasu do czasu wypada iść do kościoła jak na przegląd rejestracyjny pojazdu. Dziecko wyprawić do komunii, by i ono było bezpieczne i nie czuło się poszkodowane, bo inni dostali prezenty. Wyspowiadać się, żeby nie było ukrytych usterek." Czy to proza życia, czy to brak charyzmatycznych księży sprowadza wiarę na taką ścieżkę?
Całkiem zgrabnie wyszło Krzysztofowi Beśce połączenie współczesnego świata z historycznym testamentem naszego kraju. Teraźniejszość spójnie i płynnie przechodzi w przeszłość i na odwrót. Za sprawą autora przenosimy się w początkowe lata chrystianizacji w Polsce, poprzez Zakony Krzyżackie aż po żywoty Mikołaja Kopernika oraz jego brata Andrzeja. To w historii rozwija się intryga, która niesie spustoszenie i jest powodem śledztwa naszych bohaterów. To właśnie to połączenie wątków każe porównać Pana Beśkę do bestsellerowego autora Dana Browna. Nie spieszyłabym się zanadto z takim szufladkowaniem, choć życzę Panu Krzysztofowi takiego nakładu i sprzedaży jego powieści :)
"Ornat z krwi" choć była dla mnie bardzo kapryśną i wymagającą lekturą, to równocześnie przyniosła mi wiele czytelniczej satysfakcji.
Krzysztof Beśka "Ornat z krwi", Oficynka, Gdańsk 2013
Podsumowanie
Plusy:
- spójne połączenie wątków współczesnych i historycznych
- intrygujące śledztwo
- intryga z zamierzchłych czasów
- różni i przeciwstawni bohaterowie
- osobiste akcenty (Kwidzyn- miasto rodzinne mojego taty)
- wypowiedzi dotyczące wiary= głos społeczeństwa
- moje ulubione połączenie gatunków
Minusy:
- wymagająca i kapryśna
- wymaga poświęceń
Jednym zdaniem:
Pokuszę się o kolejną powieść Krzysztofa Beśki.
Recenzja napisana dla serwisu Zaczytajsię.pl, któremu dziękuję za egzemplarz recenzyjny książki "Ornat z krwi" :))) Gosi dziękuję za okazane zrozumienie i zaufanie :)
Ostatnio to dość popularna na blogach książka. Przeważają pozytywne opinie o niej, więc i ja chętnie się skuszę, mimo że to dość nierówna powieść.
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawa ale skoro piszesz, że jest wymagająca to pewnie sobie ją daruję. Nie lubię książek do których czasem trzeba się zmuszać.
OdpowiedzUsuń"Wieczorny seans" to książka autora która czytałam i podobała mi się , mam nadzieję że i "Ornat ..." trafi w moje ręce :)
OdpowiedzUsuń