Marek Łuczyna wychodzi nam na przeciw, charakteryzuje i opisuje krótką historię dziesięciu, które miały największy wpływ na historię i losy II wojny światowej: Halina Szwarc, Benita von Falkenhayn, Halina Szymańska, Klementyna Mańkowska, Anna Louise Mogensen, Elżbieta Zawacka, Władysława Macieszyna, Malwina Gertler, Maria Sapieżyna, Krystyna Skarbek.
Kobiety te pochodziły z różnych środowisk. Były nastolatkami lub dojrzałymi kobietami, arystokratkami, żonami dyplomatów, córkami przedsiębiorców bądź żyły na granicy ubóstwa. Jak różne było ich pochodzenie, tak samo różne okazały się powody, dla których postanowiły zostać agentkami wywiadu polskiego, brytyjskiego czy hitlerowskiego. Wystawne bale, śmietanka towarzyska, szampan, uznanie, szacunek czy praca sprzątaczki przestały im wystarczać. Zapragnęły czegoś więcej. Jedne z całą świadomością narażały swoje życie, inne przez przypadek zostały ważnymi informatorami. Agencja wywiadu była także trampoliną do lepszego życia, ucieczką przed stagnacją i nudą ale też ryzykowną grą, w której stawką było bezpieczeństwo rodziny. Niekiedy impulsem do tak radykalnej zmiany ścieżki życia była miłość i to nie koniecznie spełniona. Przeważało jednak poczucie patriotyzmu, przynależności państwowej, wewnętrznej potrzeby i brak akceptacji dla polityki i do wydarzeń, którego były świadkami. Niezrażone niebezpieczeństwem, gnane adrenaliną próbowały zmienić los swoich krajanów i nie dopuścić do eskalacji bestialstwa i okrucieństwa, na którego czele stał między innymi Adolf Hitler.
Z pomocą Haliny Szwarc został zbombardowany Hamburg. Benita von Falkenhayn wyciągała informacje o planowanych atakach od najwyższych urzędników Abwehry, Halina Szymańska z kolei miała informatora w sztabie generalnym Wehrmachtu. Dzięki starannym i dokładnym planom stworzonym przez Klementynę Mańkowską została zniszczona niemiecka baza morska Kriegsmarine w Saint- Nazaire. Operacja ta znana pod nazwą "Chariot" (Rydwan) została okrzyknięta "jedną z najbardziej brawurowych akcji komandosów podczas II wojny światowej." Anna Louise Mogensen była członkinią "Felicji" polskiego ruchu oporu w Danii. Opracowuje "raporty na temat dyslokacji wojsk niemieckich." Przyczyniła się również do masowej ewakuacji duńskich Żydów do Szwecji. Elżbieta Zawacka- jedyna kobieta spośród trzystu szesnastu cichociemnych. Władysława Macieszyna przyczyniła się do tego, że Niemcom nie powiódł się projekt zniszczenia Londynu za pomocą rakiet V2. Malwina Gertler najprawdopodobniej hitlerowska agentka, która poprzez swoją urodę zdobywała informacje na temat brytyjskiego RAF- u i nastrojów ZSRR w stosunku do Trzeciej Rzeszy. Maria Sapieżyna uzyskała audiencję u papieża Piusa XII. Z odwagą i butą zarzucała mu brak głosu w sprawie prześladowań europejskich Żydów i ich Zagłady. Krystyna Skarbek to "ulubiona agentka" Churchilla. Wykazała się brawurą, bezczelnością ale i skutecznością w akcji odbicia agentów siatki "Jockey" z niemieckiego aresztu.
Każda z wyżej przedstawionych agentek była doskonale przeszkolona w zakresie samoobrony, szyfrowania, "gubienia ogona", a nawet metod na przetrwanie tortur. Zostały wyposażone w broń najnowszej generacji, takiej jakiej nie powstydziłby się nawet James Bond: kule w obudowie szminki, pistolet w długopisie, stalowa linka w sznurowadle- piłka Gilly'ego, a także w gadżety, które miały im pomóc wykonywać zadania: luneta mieszcząca się w lufce do papierosów, sympatyczny atrament, maleńkie aparaty, japońska bibuła tak cienka, że "płachtę o wymiarach pół na pół metra da się owinąć wokół wkładu ołówka mechanicznego." W praktyce każda z nich na własny sposób wykorzystywała zdobytą wiedzę. Nie brakowało im zdrowego rozsądku i odwagi co niejednokrotnie ratowało im życie. Gdy było to możliwe nie gardziły również bronią w postaci swojego kobiecego seksapilu. Niekiedy uchodziło im płazem zachowane, które mężczyznę z miejsca by pogrążyło i ujawniło. Większość agentek nie uchroniła się przed zatrzymaniem, przesłuchiwaniem i śmiercią. Te co przeżyły wojnę nie zostały docenione. Ścigane przez UB, więzione przez długie lata lub skazywane na wieczną emigrację. Dopiero koniec Zimnej Wojny, komunizmu i początek zmian ustrojowych w Polsce przyniósł tym kobietom należyty szacunek, pamięć i odznaczenia, często pośmiertnie.
Książkę "Igły" czyta się z takim zapałem i zainteresowaniem, jak najlepszą powieść beletrystyczną. Obgryzałam paznokcie z napięciem i niecierpliwością śledząc kolejne misje agentek. Wzruszał mnie ich historie, los i przyszłość. Straty jakie poniosły w imię walki o wolność i w obronie swojego kraju nie były im wynagrodzone w stopniu, w jakim na to zasługiwały. Nieliczne dotrwały sędziwych dni, spełnione rodzinnie i zawodowo.
Muszę pogratulować Panu Markowi Łuszczynie, który doskonale opracował zebrany materiał i stworzył rzetelną, skoncentrowaną publikację. Każdy czytelnik, nawet ten, który nie jest jawnym miłośnikiem historii przełknie ten lekkostrawny i emocjonujący tekst.
Marek Łuszczyna "Igły", PWN, Warszawa 2013
Podsumowanie
Plusy:
- charakterystyka dziesięciu kobiet- agentek, które zmieniły historię
- czyta się niczym powieść beletrystyczną
- rzetelny, skoncentrowany ale przy tym emocjonalny tekst
- twarda oprawa
- piękna okładka w stylu retro
- bibliografia
- krótkie, zwięzłe, poręczne przypisy
Minusy:
- zabrakło mi dokumentacji fotograficznej
Jednym zdaniem:
Historie kobiet- agentek, które warto znać.
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Pani Marty reprezentującej wydawnictwo PWN :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)
Brzmi ciekawie. Lubię trzymające w napięciu książki:)
OdpowiedzUsuńPlanuję przeczytać. Ciekawy temat, ciekawe opracowanie. Faktycznie o kobietach szpiegach niewiele się wspomina.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńMnie też książka bardzo przypadła do gustu. Fakt, zdecydowanie brak zdjeć.
OdpowiedzUsuńTez lubię przy takich książkach gdy są zdjęcia, ale książkę chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńraczej nie czytam takich książek, ale ta wydaje się b. ciekawa
OdpowiedzUsuńAutor nie uprzedził czytelników, iż w większości zmyślił sytuacje i życiorysy. Bliżej przyjrzałam się postaci Władysławy Macieszyny i była zduminona do jakiego stopnia zafałszował jej losy. No cóż, żaden pieniądz nie śmierdzi. Pozdrawiam Maria
OdpowiedzUsuńJestem zniesmaczona :/ Wierzyłam w każde słowo autora i przezywałam opisywane sytuacje...
Usuń