"I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci." Tak brzmi przysięga małżeńska w polskim Kościele. Jednak z literatury i kina jest nam znana zupełnie inna formułka: "Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?"
Jak słowa wypowiadane w chwili wielkiego uniesienia i w rozkwicie uczucia mają się do rzeczywistych, realnych problemów jakie niesie za sobą życie? Czy po wielu latach często niełatwych dialogów, kompromisów miłość jest w stanie przetrwać każdą burzę?
Mel Taylor ma kochającego męża Adama, słodką córeczkę Mayę, piękny dom i pracę, w której się spełnia. Nic więcej do szczęścia jej nie potrzeba. Jednak kobieta żyje w ciągłym strachu przed utratą wszystkiego co do tej pory osiągnęła. Wierzy, że każdy ma swoja porcję kłopotów do przeżycia, a ona jest przecież taka szczęśliwa...
Kobieca intuicja jej nie myli... W przededniu dziesiątej rocznicy ślubu Adam ulega wypadkowi. Trafia do szpitala z rozległym urazem mózgu, jest nieprzytomny. Potrzebna jest natychmiastowa interwencja neurochirurga. Po operacji mężczyzna pozostaje w śpiączce, a rokowania nie są pomyślne. Lekarze dają mu minimalne szanse na wybudzenie.
Po uzgodnieniu z lekarzami, Mel zabiera męża do domu by tam się nim opiekować i pielęgnować go.
Ta sytuacja niestety źle wpływa na rozwój Mayi. Mel staje przed trudnym wyborem. Komu jest bardziej potrzebna: bezwładnemu mężczyźnie czy małemu, bezbronnemu dziecku?
Mel jest zwykłą trzudziestotrzylatką, której nie obce są porażki i sukcesy, rozterki, śmiech, płacz, niepewność, miłość. Łatwiej jest jej przejść przez niepowodzenia gdyż ma przy sobie mężczyznę, któremu bezgranicznie ufa i na którego może liczyć w każdej sytuacji. Są małżeństwem od dziesięciu lat ale parą stali się już jako nastolatkowie. Od tamtej pory wszystko wokół nich się zmieniło ale nie uczucie, które ich połączyło. Miłość jest ich konstans, ostoją, jedyną pewną wśród niepewności. Irytującą Adama wadą Mel jest jej silna wiara w to, że kiedyś przyjdzie im rozliczyć się ze swojego szczęścia.
Adam jest mężczyzną idealnym ale nie nierzeczywistym. To ucieleśnienie faceta, o którym marzy każda kobieta. Opiekuńczy, czuły, obowiązkowy, przedkłada swoje dobro nad dobro innych, potrafi zaskoczyć, umie zaopiekować się swoją córeczką, potrafi ciekawie rozmawiać ale i pomilczeć przy nim jest niezwykle miło.
Maya to cudowna dziewczynka pełna życia, wigoru, rozgadana, rozemocjonowana, milusińska... i długo można wymieniać :)
Ogromnie polubiłam całą rodzinkę Taylor i mocno zaangażowałam się w ich życie. Bardzo przeżyłam wypadek Adama i dzieliłam emocje jego rodziny oraz towarzyszyłam im na każdym etapie w tym trudnym czasie. Choć dobrze wiedziałam, że to fikcja literacka, to Linda Green tak opisała i skonstruowała swoją opowieść, że nie mogłam nie wejść w nią całą sobą.
Narracja powieści jest naprzemienna. Wydarzenia poznajemy z perspektywy głównych bohaterów. Zatem mamy spojrzenie kobiety i mężczyzny, które pięknie ze sobą współgrają i dopełniają się. Linda Green pokusiła się również na dwojakość narracji nawet w obliczu śpiączki Adama. Jednak w posłowiu uprzedza, że to co chcemy uznać za słowa Adama nie koniecznie nimi są. To jak odbierzemy te rozdziały zależy od naszej wrażliwości, wyboru i wiary.
"I wtedy to się stało" dotyka trudnej tematyki jakimi są: ciężka, długotrwała choroba bliskiej osoby, zaufanie do lekarzy i opieki medycznej, poświęcenie drugiemu człowiekowi, rezygnacja z części swojego życia, salomonowe wybory między złym i gorszym.
Dzięki Mel i Adamowi poznajemy, oswajamy śpiączkę i uczymy się, że warto ufać swojej intuicji nawet wtedy, a zwłaszcza wtedy gdy wszyscy przestają wierzyć, starać się.
Autorka przyznaje, że inspiracją do książki były prawdziwe dramaty rodzin, które poznała zbierając materiały do swojego reportażu, w tym historia Jean- Dominique Bauby' ego zawarta w książce "Motyl i skafander" (którą czytałam i polecam pamięci). Poruszenie czułością, miłością i oddaniem w opiece nad chorymi wymusiły niejako, wyklarowały postacie jakimi stali się Mel i Adam. To co los dla nich przygotował było okrutne, bolesne, traumatyczne, ale to z jakim efektem przetrwali ten czas budzi nadzieję, że miłość rzeczywiście może przenosić góry.
Wizualnie powieść Lindy Green idealnie wpisuje się w lekki, bezpretensjonalny klimat serii Leniwa Niedziela. Treść z kolei zaskakuje świetnie napisaną i głęboko przemyślaną historią o miłości wystawionej na ciężką próbę. "I wtedy to się stało" z oczekiwanej łatwej rozrywki przemieniła się w opowieść, która długo pozostanie w moim sercu ku pokrzepieniu, ku pamięci, ku wierze i nadziei.
Linda Green "I wtedy to się stało", tł. Wojciech Nerkowski, Świat Książki, Warszawa 2014
Tę piękną książkę o miłości na długo zapamiętam dzięki Pani Katarzynie reprezentującej wydawnictwo Świat Książki :)))) Dziękuję za okazane zaufanie :)
Uwaga!
Wszystkie teksty zawarte na blogu Aleksandrowe myśli, chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.
Translate
Łączna liczba wyświetleń
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Administrator strony Aleksandrowe myśli korzysta z systemu komentarzy Disqus. Adresy IP i adresy e-mailowe są przechowywane przez administratora Disqus'a. Zakładając stronę na platformie Disqus wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.
Nie znam tej powieści, ale zaciekawiłaś mnie swoją recenzja, więc przyjrzę jej się bliżej.
OdpowiedzUsuńChętnie skuszę się na nią
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, to ciekawe, ile osób, ile małżeństw, przetrwałoby taką próbę...
OdpowiedzUsuńCzytałam "Motyl i skafander" i bardzo mnie poruszyła ta książka. Chętnie przeczytam też tę książkę, choć to niełatwy temat.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie, choć muszę przyznać, że naprzemienna narracja brzmi interesująco.
OdpowiedzUsuńJestem zainteresowana przeczytaniem tej książki ;)
OdpowiedzUsuńTo musi być naprawdę interesująca książka.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńJaka piękna, pełna emocji recenzja! Zachęciłaś mnie, choć mam jakiś problem z Leniwą Niedzielą.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie jeszcze jedno, książkę tłumaczył Wojciech Nerkowski, to ten znany scenarzysta, czy to tylko zbieżność nazwisk?
Czasami potrzebuję takich właśnie opowieści ku pokrzepieniu serc! Bardzo chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńAktualnie mam naprawdę wiele romansów czekających na półkach, choć ten również kusi.. i jak tu się oprzeć?
OdpowiedzUsuńBędę miała tę powieść na uwadze.
OdpowiedzUsuńNie znam autora, nie wiem czy sięgnę, raczej nie dla mnie. Recenzja znakomita.
OdpowiedzUsuńInteresująca fabuła. W ogóle seria "Leniwa niedziela" składa się z takich ciekawych historii. Czytałam jedną, ale mam też kilka na uwadze, tę dopisuję.
OdpowiedzUsuńCzuję, że przy tej książce łezka się w oku zakręci. Zapamiętam tytuł.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o tej książce, lecz z pewnością będę o niej pamiętać.
OdpowiedzUsuńTrudny temat ale czuję, że to świetna książka. Będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie Twoja recenzja.. Ubóstwiam trudne tematy i dylematy ludzkie, więc ta książka chyba czeka na mnie :)
OdpowiedzUsuńCzasem jak mnie jakaś książka mocno zaintryguje - chodzę po księgarniach, oglądam ją z każdej strony, wącham i podczytuję trochę, żeby zobaczyć czy mnie zainteresuje.. I tak było również z książką "I wtedy to się stało". Zachęciłaś mnie swoją recenzją, podotykałam ją w Empiku, podczytałam troszkę i nabrałam na nią wielkiej ochoty :)
OdpowiedzUsuńA na półce oczywiście czeka sterta innych do przeczytania :))
Miło mi, że zachęciłam Cię do przeczytania książki :) Ja też uwielbiam buszować w książkach :) Ich zapach mnie zniewala :)
Usuń