Gdzie dzieci rosną, rosną! Rosną na drzewach
A słońce rozdaje im złote szturchańce,
I mogą, i mogą i mogą jak jabłka dojrzewać.
A kiedy, kiedy wichura nadciągnie od morza,
I gałąź o gałąź, o gałąź! O gałąź zastuka.
Zaczyna się wielkie, jesienne spadanie.
Za brzdącem brzdąc, za brzdącem brzdąc leci jak grucha."*
Bez opieki położnej nie wyobrażamy sobie współczesnego porodu. Położna zabezpiecza bezpieczeństwo maleństwu podczas jego narodzin. Przyjmuje na świat dzieci bez w względu na status, pochodzenie jego rodziców i jest obecna w każdej kulturze. Położna jest zatem ważna w naszym życiu, zwłaszcza życiu dziecka i kobiety. Dlaczego w takim razie zawód ten jest pomijany w szeroko rozumianej literaturze? Ten temat deprymował również Jennifer Worth. Pod wpływem artykułu Terri Coates w magazynie "Midwives" postanowiła opisać swoje wspomnienia, dwudziestoletnie doświadczenie z praktyki położniczej. Jej wiedza jest ogromna i daje pogląd na macierzyństwo w najbiedniejszej, portowej dzielnicy londyńskiego East Endu lat ' 50 XX wieku.
Jennifer Worth do Domu Nonnata sióstr anglikańskich trafia trochę przez przypadek. Miała nadzieję na mały, przytulny, prywatny szpital położniczy a okazało się, że weszła w świat zakonnic, które opiekowały się najbiedniejszymi mieszkańcami Poplar. Z czasem okazało się, że siostrzyczki dysponują szeroką wiedzą medyczną, położniczą i stały się dla młodziutkiej dziewczyny bezsprzecznymi autorytetami w dziedzinie narodzin, połogu, opieki nad noworodkiem, wcześniactwem i chorób kobiecych.
Dzieci przychodzą na świat wtedy, kiedy są gotowe do życia poza brzuchem mamy. Okazuje się, że najczęściej ten "odpowiedni" czas wypada w środku nocy. Jennifer nie może sobie pozwolić na zwłokę. Czy słońce, czy deszcz, czy słota, siarczysta zima, czy gęsta, paraliżująca mgła musi stawić się na wezwanie i służyć pomocą matce oraz dziecku. Zakłada uniform, charakterystyczny czepek, zabiera ze sobą kuferek z potrzebnymi instrumentami medycznymi, siada na rower i mknie do kolejnej położnicy. Nie musi się obawiać o swoje bezpieczeństwo. "Najwięksi brutale i twardziele darzą nas takim szacunkiem, wręcz czcią, że bez obaw wszędzie możemy pojawiać się same, i w dzień, i w nocy."
Kiedy jest już na miejscu obserwuje komfort życia swoich pacjentek, jej pozycję w rodzinie, relacje między bliskimi, obyczaje, stosunek do higieny, zdrowia i podejście do macierzyństwa. Dzięki Jennifer i my stajemy się świadkami, uczestnikami losu kobiety w latach ' 50 XX wieku. Choć szokują standardy życia to nie na to zwróciłam największą uwagę. Mnie zainteresował sam moment narodzin. Wydawać by się mogło, że w tamtych czasach położnictwo będzie bardziej archaiczne i odległe od nowoczesnych metod. Pomyliłam się. Mimo braku dostępu do sprzętu znanego nam obecnie, Jennifer umiała dostępnymi i naturalnymi środkami doprowadzić do bezpiecznego porodu w wielu trudnych sytuacjach, np. rzucawka ciążowa, poród pośladkowy i wcześniaczy (28 t.c.). Zaskoczyło mnie jak mało podczas porodu było pęknięć krocza, gdzie w dzisiejszych czasach w wielu szpitalach w Polsce wykonuje się rutynowe nacięcia. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Jennifer na co dzień styka się z biedą, niewiedzą, naiwnością ale i silną, głęboką intuicją swoich podopiecznych. Najwięcej emocji wywołał na mnie poród Conchity. Kobieta urodziła swoje dwudzieste piąte dziecko w 28 t.c. Maleńki, siedmiuset gramowy chłopczyk cudem przeżył. Matka nie chciała go oddać do szpitala gdyż bała się, że bez jej opieki i czułości szybko umrze. Lekarze i tak nie dawali mu zbyt wiele szans na przeżycie. Conchita przez cztery miesiące nosiła go w prowizorycznej chuście prosto na piersi, tuż przy sercu. Dzieciątko przeżyło. Instynkt macierzyński, intuicja?? Współcześnie ten sposób, tzw. kangurowanie jest praktykowany na oddziałach wcześniaków w szpitalach na całym świecie.
Przed jednym muszę ostrzec ciekawego czytelnika. Opisy porodów są au naturel :) Innymi słowy bardzo naturalistyczne i dosłowne. Jennifer Worth nie owija w bawełnę i nie ubiera w piękne słowa porodu, który przeważnie jest mokry i krwisty. Wie o tym każda kobieta, która urodziła dziecko.
Historie opisane w "Zawołajcie położną" są różnorodne, ciekawe i emocjonujące. Przeplatają się śmiechem i wzruszeniem, radością i tragizmem, życiem i śmiercią, modlitwą i świeckimi przyjemnościami. Z Jennifer Worth nie ma czasu na nudę bo już ktoś woła: Zawołajcie położną! I trzeba spieszyć z pomocą...
Nie ma nic piękniejszego niż nowo narodzone niemowlę :)
Jennifer Worth "Zawołajcie położną", tł. Marta Kisiel- Małecka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014
* tytuł i cytat pochodzi z piosenki "Wyspa dzieci" zespołu 2 plus 1 (1975, tekst: Marek Dutkiewicz)
Za możliwość przeczytania tej fantastycznej i emocjonującej książki dziękuję Pani Magdzie reprezentującej wydawnictwo Literackie :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)
Też uważam, że nie ma nic piękniejszego niż nowo narodzone niemowlę :)
OdpowiedzUsuńCo do książki prezentuje się ciekawie, dlatego nie omieszkam mieć ją na uwadze.
Cud narodzin to fascynująca kwestia, a zawód położnej jest godny szacunku. Sięgnęłabym po tę książkę, gdyby do mnie trafiła.
OdpowiedzUsuńKsiążkę muszę koniecznie przeczytać:)
OdpowiedzUsuńNie wątpię, że to interesująca książka, ale "krwiste" opisy porodów raczej mnie odstraszają :P
OdpowiedzUsuńSądzę, że książka może mi się spodobać, więc będę musiała ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ta książka mnie zainteresuje. Z chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńCud narodzin. W nim się mieszają ból i radość.
OdpowiedzUsuńPorody domowe przy położnej miały zupełnie inny wymiar niż te anonimowe ww szpitalach.
Nie wiem jak jest dzisiaj, ale ja rodziłam w socjalizmie i niezbyt mile wspominam miejsca, w których moje dzieci przychodziły na świat.
Dom, otoczenie rodziny i fachowa, miła położna to byłby szczyt marzeń. Rodzenie nie byłoby takie samotne jak w szpitalach.
Mam wrażenie, że tę książkę powinna przeczytać każda współczesna położna. Tym obecnym w większości brakuje pasji i empatii, a przez to poród nadal jest dla większości kobiet największym życiowym koszmarem, odartym z piękna istnienia nowego życia.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, ale widziałam reklamę serialu, który chyba ma z nią coś wspólnego. Jeżeli ktoś lubi takie tematy, to może być lektura dla niego - ja raczej podziękuję;)
OdpowiedzUsuńOjej, chyba dawno mnie tu nie było - bardzo podoba mi się Twój nowy szablon :)
OdpowiedzUsuńA co do książki - jestem zaintrygowana. Czytałam już kilka naprawdę pozytywnych opinii :)
Brzmi ciekawie, takie lektury są interesujące i przede wszystkim wiarygodne, ale raczej sięgnę po porodzie po powyższą publikację. Nie chcę się nie potrzebnie zniechęcić.
OdpowiedzUsuńCzytałam inną książkę o położnej (Położna. 355 cudów narodzin) i bardzo mi się podobała. O tej też naczytałam się wiele dobrego i jestem jej niezmiernie ciekawa. Z pewnością po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuń