Uwaga!


Wszystkie teksty zawarte na blogu Aleksandrowe myśli, chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.

Translate

Łączna liczba wyświetleń

1522479

poniedziałek, 2 czerwca 2014

"Kto ratuje jedno życie- ratuje cały świat"

Dla ratowania życia swoich pociech matki są skłonne i gotowe do heroicznych czynów. Nikogo nie dziwią takie zachowania jak: odepchnięcie, odciągnięcie uwagi, zamianę miejsc, zasłanianie własnym ciałem czy oddanie dziecka w ręce zupełnie obcej osoby z pociągu jadącego na pewną zagładę, do obozu śmierci, do Oświęcimia. Maureen Lee z matczynego poświęcenia uplotła  kanwę swojej najnowszej powieści "Flora i Grace".

Rok 1944. Przez neutralną w światowym konflikcie Szwajcarię przejeżdża pociąg. Niespodziewanie zwalnia na jednej z prowincjonalnych stacji. Z bydlęcych wagonów dochodzą ludzkie jęki, krzyki i błagania o wodę. Przechodząca obok siedemnastoletnia Flora próbuje pomóc nieszczęśnikom. Z przerażeniem dostrzega, że pociąg powoli rusza i odjeżdża. W ostatniej chwili dostrzega, że jedna z więźniarek z pomiędzy desek wypycha niemowlę z rozpaczliwym błaganiem: "Weź go. Ma na imię Simon." Flora bez wahania odbiera od niej dziecko. Ta chwila łączy losy dwóch nieznajomych kobiet i niczego nieświadomego chłopczyka.


Flora jest sierotą. Straciła oboje rodziców w wypadku samochodowym. Jej wychowaniem zajęła się ciocia, która nigdy nie miała cierpliwości do dzieci. Wysłała dziewczynkę do szwajcarskiej szkoły Świętej Teresy cedując na wychowawców prawa do opieki. Nie interesuje się dziewczynką, zaspokaja jedynie jej potrzeby finansowe: opłacając naukę, wyżywienie i odzież. Flora dorastała bez miłości i nie trudno się domyśleć, że to tego uczucia będzie dążyć za wszelką cenę. Kiedy w jej ręce zostaje oddane dziecko wie, że już nigdy nie będzie sama, że właśnie teraz uda jej się stworzyć prawdziwą rodzinę. Opiekuje się Simonem i kurczowo trzyma go przy sobie. Nie słucha dobrych rad i nadmiernie angażuje się w wychowanie chłopczyka. Po wojnie nie zgadza się na wszczęcie poszukiwań biologicznej rodziny swojego podopiecznego oraz ujawnienie jego prawdziwego pochodzenia.
Rozumiem jej zachłanność na miłość. W przypadku małego Simona jest to uczucie czysto rodzinne, rodzicielskie. Flora za to nie potrafi zaangażować się w relacje damsko- męskie. Tak jakby nie wierzyła w ich trwałość, stabilność. Taka sylwetka, postawa jest pełna sprzeczności i kłóci się z moją interpretacją. Trudno mi było wykrzesać dla tej postaci jakieś ciepłe uczucia. Była mi całkowicie obojętna.

Równolegle poznajemy Eda Laine'a, amerykańskiego powieściopisarza: pierwsze próby wydania swoich powieści, odnalezienie miłości, konflikt z rodzicami wybranki, ucieczka w poszukiwaniu szczęścia, żałoba. Po wielu życiowych perturbacjach los krzyżuje ścieżki Eda i Flory. Dlaczego? Czy i co ich łączy? Jaka będzie ich przyszłość? Ed mimo, że odgrywa znaczącą rolę w tym dramacie, w moim mniemaniu jest jałowy, płaski.

Miałam okazję czytać już inne powieści Maureen Lee. Zawsze byłam pod wrażeniem jej stylu, podejmowanych tematów i ich realizacji wątek po wątku. Tym razem czuję pewien niedosyt i rozczarowanie. Postacie są bardzo naiwne, ich postawy wciśnięte w oklepany schemat, a zachowania mocno egoistyczne momentami karykaturalne i śmieszne.
Tematyka II wojny światowej i podejmowanych w tamtym czasie wyborów jest bardzo poważna, budząca wiele emocji, poruszenia a mam wrażenie, że Maureen Lee potraktowała go czysto komercyjnie ujmując mu przypisanej głębi. Większość z tej historii wydaje się być przegadana, a nie opowiedziana prosto z serca.

Na podstawie obu postaci pokazane zostały trudy i znoje powojennego bytu, zmiany światopoglądowe, obyczajowe czy modowe, wizerunkowe. Jesteśmy obserwatorami życia w Anglii i Ameryce lat 50- tych. I ten element powieści jest już bardziej dopracowany. Przystępny, czasami zbyt proste słownictwo pozwala na płynną, bezstresową i ekspresową lekturę.

Myślę, że "Flora i Grace" spodoba się niewymagającemu czytelnikowi, na niewymagającą okazję, któremu nie przeszkadza protekcjonalne potraktowanie tragedii największej wojny XX wieku. Mam nadzieję, że  miłośniczki Maureen Lee wybaczą jej spadek formy i z nie mniejszym utęsknieniem będą wypatrywać nowych powieści. Ja tak właśnie uczynię :)




Maureen Lee "Flora i Grace", tł. Grażyna Woźniak, Świat Książki , Warszawa 2014



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pani Katarzyny reprezentującej wydawnictwo Świat Książki :))) Dziękuję za okazane zaufanie :)



Administrator strony Aleksandrowe myśli korzysta z systemu komentarzy Disqus. Adresy IP i adresy e-mailowe są przechowywane przez administratora Disqus'a. Zakładając stronę na platformie Disqus wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych.
Aleksandrowe myśli © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka