Jak odnaleźć pasję i radość życia? Czy łatwo jest pogodzić się z przeciwnościami losu i jak funkcjonować kiedy nawet lekarze odbierają nadzieję na pełną samodzielność?
Na te pytania najlepiej może może odpowiedzieć Jean- Baptiste Hibon, który urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym (bardziej fachowo: MPD, atetoza- zaburzenia neurologiczne i ruchowe), a lekarze już na samym początku skreślili jego szansę na swobodne poruszanie się, chodzenie tylko i wyłącznie o własnych siłach. Ten człowiek może Wam opowiedzieć, że sam na przekór tym prognozom, a wręcz im na złość robił i robi wszystko by żyć jak każdy pełnosprawny człowiek. Nie pozwala by ktoś, coś, schematy, stereotypy i bezduszne diagnozy pokrzyżowały jego plany. Jego założeniem było szczęśliwe życie i dokonał tego, jest "Pijany z radości". Nie będę zdradzać znaczenia tytułu książki, musicie zgłębić je i poznać osobiście.
Jean- Baptiste nie od razu pogodził się z ograniczeniami, które stawiało przed nim jego własne ciało. Wynikiem czego popadł w depresję i myśli samobójcze. O swoją niepełnosprawność obwiniał Boga. Z tego powodu nie uczęszczał na nabożeństwa, nie modlił się, nie zawierzał swoich próśb boskiej interwencji. Co więcej był na niego obrażony, a nawet mu złorzeczył. Jego podejście do wiary zmieniło się kiedy poznał odpowiedniego duszpasterza. Odkrył wtedy, że: "Jedyne, co muszę zrobić, to nauczyć się żyć ze swoją ułomnością. Uświadomienie sobie niepełnosprawności staje się dla mnie trampoliną do odnalezienia własnej tożsamości." Zrozumiał wtedy, że jego cierpienie wynagrodzone zostało umiejętnością odnajdowania wewnętrznego balansu, zjednywania sobie przyjaciół, a w swoim nieszczęściu odnalazł niezauważone do tej pory szczęście. W swojej złości do Boga próbował za wszelką cenę stać się samodzielny i wymagał od swojego otoczenia "normalnego" traktowania. Jego zdecydowanie, zachłanność pokonywania barier pozwoliło mu odwrócić scenariusz, który napisali dla niego lekarze i niesprawiedliwy los.
Publikacja choć króciutka, jest kwintesencją życia i drogą do wewnętrznego źródła wiary, nadziei i miłości. Jean- Baptiste mocnymi, autoironicznymi słowami udowodnił, że nie liczy się powierzchowność, ludzka powłoka, a twardość i hardość charakteru oraz wysokiego stawiania poprzeczki sobie i swojemu otoczeniu. Szczęście nie jest nam dane wraz z urodzeniem, trzeba sobie na nie zapracować codziennym wysiłkiem ciała, duszy, serca i umysłu.
Po lekturze "Pijanego z radości" trudno mi będzie teraz utyskiwać i narzekać na swój los. Może między innymi na tym zależało Jean- Baptiste? Może swoją książką mówi, człowieku weź się w garść, walcz- szczęście jest tuż za progiem...
Jean- Baptiste Hibon "Pijany z radości. Opowieść o życiu spełnionym.", tł. Sylwia Filipowicz, Wydawnictwo Święty Wojciech, Poznań 2014
Chętnie sięgnę. Mam koleżankę, która uwielbia takie książki, to jej podrzucę tytuł.
OdpowiedzUsuńKoniecznie :)
UsuńTaka książka bardzo by mi się przydała, może da mi coś do myślenia :)
OdpowiedzUsuńWczoraj czytałam równie pozytywną opinię na temat tej książki. Teraz jestem pewna, że warto ją poznać ;)
OdpowiedzUsuńTym razem jakoś nie jestem przekonania do tej książki, ale cieszę się, że na tobie zrobiła tak pozytywne wrażenie.
OdpowiedzUsuńNiezbyt mnie to przekonuje. Człowiek ciekawy, to pewne.
OdpowiedzUsuńFantastyczny blog. Widać w nim ogrom twej pracy i pasji. Wspaniały, delikatny design. Gratuluję gustu!
OdpowiedzUsuńNa moim blogu nowy post z recenzją książki o Coco Chanel. Bardzo zależy mi, żeby ktoś taki z tyloma recenzjami skomentował ten post. Mam nadzieję, że zobaczę twój komentarz, bo chciałbym wiedzieć, czy zrobiłem wszystko dobrze. Co byś powiedziała na wspólną obserwację? Jeśli post okaże się dobrą recenzją, to byłbym wdzięczny za +1 w Google.
Pozdrawiam. ~ http://gabriel-data.blogspot.com/
Dziękuję za miły komentarz i zaproszenie :))) Z pewnością skorzystam :)
UsuńTakie pozycje zawsze są godne uwagi, bo potrafią jak żadne inne książki, przemawiać do serca czytelnika.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie tomiki :) Bardzo chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie historie, choć podobną mam i u siebie w rodzinie. Mój kuzyn też miał być jedynie roślinką, niczym (już nie nikim) tylko niczym więcej. Tak przynajmniej twierdzili lekarze. Czas i praca z nim pokazała, jak bardzo się mylili :)
OdpowiedzUsuńTeż znam wiele historii, w których lekarze pomylili się w swojej diagnozie...
Usuń