"Utrata dziecka to wydarzenie, które każdy bierze do serca. Widzimy na świecie wiele cierpienia, ale jeśli dotyczy ono dziecka, dotyka nas tym mocniej i tym trudniej je znosimy."
Czasami chęć bycia matką, posiadania dziecka jest tak duża, że wymusza działania, które nie tylko jest niezgodne z prawem, piętnowane społecznie ale niesie za sobą ogrom bólu nie do zniesienia i nienawiści nie do opanowania.
"Pusta kołyska" jest opisem rzeczywistych emocji, doświadczeń Diany Walsh tuż po uprowadzeniu jej malutkiej córeczki z porodówki miejscowego szpitala. Autorka godzina po godzinie odtwarza najgorszy koszmar swojego życia by unaocznić czytelnikowi jak wielką traumą dla całej rodziny jest przestępstwo kidnapingu i uczulić na to, że życie nie jest przewidywalne i oczywiste. Dla Diany Walsh pisanie "Pustej kołyski" było swoistym katharsis i ścieżką terapii. Dla czytelnika niech będzie ostrzeżeniem.
Dzięki tej książce możemy uświadomić sobie jak wielkie znaczenie mają pierwsze godziny po przestępstwie, szczególnie w przypadku uprowadzenia dziecka i spostrzegawczość, uważność społeczeństwa. Wynieść dziecko ze szpitala paradoksalnie nie jest niemożliwe. Wystarczy przyjrzeć się pracy personelu i wychwycić luki w opiece nad pacjentami.
Porywaczka działała na zimno według wcześniej przygotowanego planu. Przerażające jak krok po kroku, z premedytacją oddalała się od matki uprowadzonego dziecka, swojej rodziny, swojego otoczenia. Na szczęście popełniła kilka błędów, które wzmogły czujność przypadkowych ludzi.
Tragedia rodziny- niezaprzeczalna. Na szczęście nie podzieliła ich ona, a zjednoczyła w tej trudnej chwili. Udało im się również uniknąć wzajemnego oskarżania się o popełnioną winę, podziałów i niezrozumienia. Co więcej obcy ludzie okazali im wsparcie, współczucie i modlitwę. To doświadczenie wzmocniło fundamenty tej rodziny i jeszcze bardziej zacieśniło relacje.
Diana Walsh przyznaje, że porwanie zmieniło ich jako rodziców. Stali się jeszcze bardziej uważni i z dumą mówi, że również nadopiekuńczy. Lepiej być nadgorliwym niż utracić dziecko i cierpieć niewyobrażalny ból.
Lęk o bezpieczeństwo dzieci tkwi w nich do dziś i trudno im opanować drżenie serca, kiedy trzeba pozwolić pociechom na samodzielność i chęć kontroli na każdym etapie ich życia.
Diana Walsh dzieli się nie tylko emocjami swoimi i swoich bliskich ale próbuje opisać postępowanie i motywacje porywaczki, opierając się o słowa zasłyszane podczas procesu. Dzięki temu daje pogląd na to, co działo się z jej dzieckiem, kiedy była w obcych, nieprzyjaznych rękach. Czy można wytłumaczyć i wybaczyć takie zło i wyrządzoną krzywdę? Czy w takim przypadku można czy akceptować okoliczności łagodzące?
"Pusta kołyska" to poruszająca historia matki, której odebrano bezbronne maleństwo. Ładunek emocjonalny zawarty w książce bardzo podziałał na moją wyobraźnię i kazał wejść w skórę Diany i zastanowić się "co by było gdyby". Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała stanąć na jej miejscu w rzeczywistości.
Diana Walsh "Pusta kołyska", tł. Krzysztof Skonieczny, Znak, Kraków 2013
Czytaj dalej...
Czasami chęć bycia matką, posiadania dziecka jest tak duża, że wymusza działania, które nie tylko jest niezgodne z prawem, piętnowane społecznie ale niesie za sobą ogrom bólu nie do zniesienia i nienawiści nie do opanowania.
"Pusta kołyska" jest opisem rzeczywistych emocji, doświadczeń Diany Walsh tuż po uprowadzeniu jej malutkiej córeczki z porodówki miejscowego szpitala. Autorka godzina po godzinie odtwarza najgorszy koszmar swojego życia by unaocznić czytelnikowi jak wielką traumą dla całej rodziny jest przestępstwo kidnapingu i uczulić na to, że życie nie jest przewidywalne i oczywiste. Dla Diany Walsh pisanie "Pustej kołyski" było swoistym katharsis i ścieżką terapii. Dla czytelnika niech będzie ostrzeżeniem.
Dzięki tej książce możemy uświadomić sobie jak wielkie znaczenie mają pierwsze godziny po przestępstwie, szczególnie w przypadku uprowadzenia dziecka i spostrzegawczość, uważność społeczeństwa. Wynieść dziecko ze szpitala paradoksalnie nie jest niemożliwe. Wystarczy przyjrzeć się pracy personelu i wychwycić luki w opiece nad pacjentami.
Porywaczka działała na zimno według wcześniej przygotowanego planu. Przerażające jak krok po kroku, z premedytacją oddalała się od matki uprowadzonego dziecka, swojej rodziny, swojego otoczenia. Na szczęście popełniła kilka błędów, które wzmogły czujność przypadkowych ludzi.
Tragedia rodziny- niezaprzeczalna. Na szczęście nie podzieliła ich ona, a zjednoczyła w tej trudnej chwili. Udało im się również uniknąć wzajemnego oskarżania się o popełnioną winę, podziałów i niezrozumienia. Co więcej obcy ludzie okazali im wsparcie, współczucie i modlitwę. To doświadczenie wzmocniło fundamenty tej rodziny i jeszcze bardziej zacieśniło relacje.
Diana Walsh przyznaje, że porwanie zmieniło ich jako rodziców. Stali się jeszcze bardziej uważni i z dumą mówi, że również nadopiekuńczy. Lepiej być nadgorliwym niż utracić dziecko i cierpieć niewyobrażalny ból.
Lęk o bezpieczeństwo dzieci tkwi w nich do dziś i trudno im opanować drżenie serca, kiedy trzeba pozwolić pociechom na samodzielność i chęć kontroli na każdym etapie ich życia.
Diana Walsh dzieli się nie tylko emocjami swoimi i swoich bliskich ale próbuje opisać postępowanie i motywacje porywaczki, opierając się o słowa zasłyszane podczas procesu. Dzięki temu daje pogląd na to, co działo się z jej dzieckiem, kiedy była w obcych, nieprzyjaznych rękach. Czy można wytłumaczyć i wybaczyć takie zło i wyrządzoną krzywdę? Czy w takim przypadku można czy akceptować okoliczności łagodzące?
"Pusta kołyska" to poruszająca historia matki, której odebrano bezbronne maleństwo. Ładunek emocjonalny zawarty w książce bardzo podziałał na moją wyobraźnię i kazał wejść w skórę Diany i zastanowić się "co by było gdyby". Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała stanąć na jej miejscu w rzeczywistości.
Diana Walsh "Pusta kołyska", tł. Krzysztof Skonieczny, Znak, Kraków 2013